Cz2.9

714 43 6
                                    


Pov Viviane

- Vi błagam to będzie ostatnia już szansa. Przysięgam, że jej nie zmarnuje - zabiera rękę z moich ust, a następnie jeszcze bardziej mnie do siebie przyciąga. Jego rękę nadal jest owinięta wokół mojego pasa dlatego nie zeskoczyłam z jego kolan.

- Harry są rzeczy, których się nie wybacza, a ty nie raz mnie tak potraktowałeś. Skoro już się zmieniłeś to znajdź kobietę i która nie zna twojej ciemnej strony. Z taką będzie ci o wiele łatwiej. A teraz mnie puść i wracajmy już do domu. Oczywiście każdy do swojego. A jak już uświadomisz sobie, że miałam rację to przyślij mi podpisane papiery rozwodowe. Nie będziemy już musieli się spotkać - nie mam pojęcia czemu, ale Harry spełnia moją prośbę i zabiera rękę z mojej tali.

Wstaje i opuszczam to pomieszczenie. Tata stoi zaraz obok drzwi, lecz rozmawialiśmy cicho, więc raczej tego nie słyszał.

- Jedziemy do domu - komunikuje i kieruje ale do wyjścia. Potrzebuję poczuć tego chłodnego świeżego powietrza.

- I co nic z tego?  - pyta jak dochodzimy do samochodu. Wsiadam do auta na miejsce pasażera.

- Jasne i tego właśnie można było się po nim spodziewać.  On niczego nie podpisze i najpewniej już do końca życia pozostanę jego żoną. Nici z normalnego życia.

Zdaję sobie sprawę z tego, że małżeństwo nic nie znaczy, ale jak kiedyś będę miała dzieci to według prawa one od razu będą przypisywane Harry'emu. I dopiero przez sąd będę udowadniać, że tak nie jest. A Harry w tym czasie będzie miał wgląd do mojego życia.

- Nie martw się z tym to nie kochanie, jakoś to załatwię - włącza silnik i wjeżdża na ulicę.

- Zabijesz go? - pytam, bo tylko to mogłoby rozwiązać moje problemy. A poza tym mój tatuś właśnie tak rozwiązuje swoje problemy.

- Jeśli tylko będę miał taką możliwość to może być pewna, że tak. Na razie spróbuję go przekonać w bardziej materialny sposób. Ważne by on się nie dowiedział o tym spadku, który niedługo odziedziczysz -  jeszcze i to. Coś mi mówi, że będzie z tego więcej problemu niż pożytku.

- Jak ci się uda sprawić, że moje życie powróci do normy i nie będę już musiała się niczym przejmować to możesz sobie wziąć całą tę kasę. Nie zależy mi na niej.

- O nie Vivi - spogląda na mnie. - Już raz poświęciłem cię dla pieniędzy i możesz być pewna, że już nigdy więcej tego nie zrobię.

Resztę drogi spędzamy w milczeniu. Jedziemy prosto do domu, który chyba dalej pozostanie twierdzą z tymi wszystkimi zabezpieczeniami. Chociaż Harry udawał miłego to i tak wiem, że nie można mu ufać.

Wysiadam z auta i maszeruje prosto do domu. Ściągam z siebie płaszcz i kozaki, a następnie wybieram zwykle trampki, w których chodzę po domu.

- Po twojej minie raczej wnioskuję, że się nie udało - mówi Aiden, który już na mnie czekał w salonie.

- Tak, miałam rację nie nastawiając się zbytnio na to. Jesteśmy w tym samym punkcie co wcześniej.

- Nie przejmuj się, ważne, że mamy sobie - mówi, a następnie do mnie podchodzi i mnie przytula.

Dobrze, że przynajmniej nie jestem w tym sama.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział

Propozycja nie do odrzucenia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz