Pov Viviane- Wymyśl coś bym tu jeszcze została, przynajmniej na dzień albo dwa - mówię do ojca. Już dziś, za dwie godziny znowu powrócę do tego piekła. Nie mogę udawać, że się cieszę albo przyjamniej jest mi to obojętne.
- Vivi nie dam rady, Harry już się o ciebie upomina - ciekawe po co? Skoro on mnie nie znosi to powinien się cieszyć, że mnie nie ma.
- A ty jesteś moim tatą, powiedź mu, że nie zgadzasz się bym do niego wróciła. Będzie musiał cię posłuchać - dotyka mojej ręki. Czuję ścisk żołądka na samą myśl o tym, że znowu wrócę do Stylesa, który co noc będzie mnie gwałcić i mnie bić.
- Słońce to niemożliwe. A tak z innej strony to ty się jakoś zabezpieczasz? - pyta, a ja spoglądam na niego zdziwionym wzrokiem.
- Tak, Harry kazał mi brać tabletki i znalazłam takie w łazience, więc codziennie biorę po jednej - nawet teraz gdy nie jestem u Stylesa to je zażywa żeby zachować ciągłość. Nie chce mieć dziecka z takim potworem.
- To przestań - no nie. Na to, to na pewno się nie zgodzę. Nie dopuszczę do tego by cokolwoek nas połączyło.
- Nie ma takiej możliwości! - krzyczę i wstaje z kanapy, a następnie idę na górę żeby spakować swoją walizkę, bo wcześniej tego nie zrobiła, miałam przynajmniej odrobinę nadziei, że uda mi się namówić ojca.
Wchodzę do pomieszczenia i otwieram swoją błękitną walizkę. Chyba wszystkie moje nowe ubrania tu się nie zmieszczą. Zaczynam je składać, a drzwi się otwierają. Czemu on nie może mnie przyjamniej na trochę zostawić samą?
- Viviane rozumiem, że ci się to nie podoba, ale to jest konieczne - próbuję mi tłumaczyć. Ja jednak nie chce tego wziąć do siebie. Mam dopiero dziewietnaście lat, wbrew własnej woli wyszłam za mąż, a teraz mam jeszcze urodzić dziecko. Nie!
- Nie wydaje mi się.
- Kochanie jak urodzisz dziecko to Harry nie będzie nam już do niczego potrzebny - na chwilę zaprzestaje swoich czynności. To, że mogłabym się uwolnić od Stylesa brzmi jak najcudowniejsza rzecz.
- Jak? - odwracam się tak by spojrzeć tacie w oczy.
- Wtedy przydarzy mu się tragiczny wypadek, a ty i jego dziecko odziedzczycie wszystko - jeszcze bardziej się do mnie zbliża i kładzie dłoń na moim brzuchu. - To chyba nie jest wiele za odzyskanie wolności.
- Ale on nie chce dziecka, wścieknie się.
- Powiesz mu, że tabletka nie zadziałała, a on chociaż jest okrutnym człowiekiem to nie zabije własnego dziecka. I nad tobą też przestanie się znęcać.
- A jak będę wolna to nie będziesz miał nic przeciwko Aiden'owi? - wiem, że nie powinnam sobie robić złudnych nadziei, ale mam już w głowie wiele myśli, w których jestem szczęśliwa z moim chłopakiem.
- Oczywiście, że tak. Nic nie mam przeciwko temu chłopakowi. Zaciśnij, więc zęby i przetrzymaj tę chwilę cierpienia dla szczęścia, które później cię czeka.
Nie mam już nic do stracenia, a za to dużo mogę zyskać. Muszę porzucić swoje wcześniejsze przekonania.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
CZYTASZ
Propozycja nie do odrzucenia
Fanfic- Tato nie masz prawa mi rozkazywać w takiej sprawie. Jestem już dorosła! - wrzeszczę wściekła. Jak on w ogóle może mi coś takiego mówić. - Doskonale o tym wiem, ale ja jedynie chcę dla ciebie dobrze. Kocham cię. Głupie tłumaczenie. Gdyby tak było n...