Pov Viviane- Jakim prawem po tych wszystkich latach przyjeżdżasz tutaj i jeszcze masz czelność czegoś żądać od naszej córki? Ona nie jest ci nic winna! Zniknij z naszego życia! - krzyczy moja mama. Dobrze, że chociaż ona potrafi się odezwać, bo ja nie umiem w żaden sposób dobrać słów.
- Nie byłem wcale taki nieobecny jak zawsze próbowałaś jej to przedstawić. Dbałem o to by miała to co najlepsze i intereswałem się jej losem. I teraz także to robię, zapewniam jej to co jest dla niej dobre, więc przestań się na mnie drzeć, tylko pomóż wytłumaczyć Vivi, że powinna się przestać sprzeciwiać. Ty przecież też związałaś się ze mną nie z miłości i bardzo dobrze na tym wyszłaś - na te słowa z mamy aż zaczyna buchać wściekłość.
- Wszystko co mi dawałeś przeznaczałam na Viviane, a dodatkowo sama pracuję!
- Tak, bo zapłaciłem ci za studia i załatwiłem tę pracę dlatego tak dobrze zarabiasz. I plus co miesiąc dostawałaś dziesięć tysięcy funtów na potrzeby naszej córki. Nawet nie próbuj twierdzić, że beze mnie dałabyś radę żyć na takim poziomie. Ty jednak nigdy nie wykazywałaś żadnego rodzaju wdzięczności!
- Za co mam być ci wdzięczna?! Że jak tylko się zjawisz to od razu siejesz zamęt! Wynoś się stąd!
- Bardzo chętnie, ale zabieram ze sobą swoją córkę.
- Ona nigdzie stąd nie pójdzie!
- Bądźcie wreszcie cicho! - krzyczę mając już dość tego wrzasku. Po co oni w ogóle się ze sobą wiązali skoro tyle ich różni. Ja z Aidenem bardzo dobrze się dogaduje. - Dlaczego oboje próbujecie za mnie decydować - zwracam się do ojca. - Tato, proszę ją chce zostać tutaj, jeżeli naprawdę ci na mnie zależy jak ciągle o tym mówisz to możesz mnie odwiedzać - mówię chociaż w ogóle nie wierzę, że skorzystałby z takiej opcji. Jestem dla niego ważną póki ma w tym interes. Nie dłużej.
- Kochanie, ale to jest niemożliwe. Już ci mówiłem, że wszystko postanawione i nie można tego zmienić - komunikuje i wyciaga pistolet. Ledwo powstrzymuje krzyk, który chce wylecieć z moich ust.
- Już do końca postradałeś zmysły? - pyta moja mama. Chyba nie pierwszy raz w życiu widzi pistolet. - Schowaj to!
Ojciec jednak nie zaszcyca jej ani jednym spojrzeniem.
- Jeśli nie pójdziesz ze mną dobrowolnie to przysięgam, że ją zastrzelę i wtedy znowu zabiorę cię do mnie tym samym sposobem co za pierwszym razem. Viviane ja naprawdę nie żartuję.
- Przecież wiesz, że nie chcę by mamie coś się stało. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.
- No właśnie, dlatego chodź ze mną - wyciąga rękę w moją stronę.
- Vivi nie rób tego, ja się go nie boję - po tonie głosu matki słyszę, że kłamie. Wie, że tata jest zdolny do najgorszego by tylko osiągnąć swój cel.
- To zaraz zaczniesz.
- Nie - chytam go za rękę, którą mierzy do mojej mamy. - Pojadę z tobą, ale zostaw mamę w spokoju.
Przyciąga mnie do siebie i obejmuje ramieniem.
- Radzę ci się nie wybierać na policję, bo moimi znajomi to ciebie mogą przymknąć - komunikuje tata, a następnie prowadzi mnie do wyjścia.
Czyli jednak mój los jest przesadzony.
Czekam na wasze komentarze, a i mam jedno pytanie. W tym opowiadaniu planuje bardzo mocne sceny, w tym erotyczne, wolicie bym je opisała w całości czy może urywała w pewnych momentach.
CZYTASZ
Propozycja nie do odrzucenia
Fanfic- Tato nie masz prawa mi rozkazywać w takiej sprawie. Jestem już dorosła! - wrzeszczę wściekła. Jak on w ogóle może mi coś takiego mówić. - Doskonale o tym wiem, ale ja jedynie chcę dla ciebie dobrze. Kocham cię. Głupie tłumaczenie. Gdyby tak było n...