Cz2. 6

710 45 3
                                    


Pov Viviane

Siedzę w salonie i popijam gorącą czekoladę. Tata z Aiden'em poszli coś ustalić, a ja byłam zbyt rozkojarzona by spytać o co chodzi. Wiem jednak, że ojciec nic mu nie zrobi, bo takim czynem dogłębnie by mnie do siebie zraził, a przecież my teraz mamy bardzo dobre relacje z sobą i wątpię by chciał to zniszczysz.

Nagle do mich uszu dociera dzwonek telefonu, który znajduje się na szafce obok schodów. Nie jest to komórka tylko telefon stacjonarny. I jestem praktycznie pewna, że to Harry się dobija. Zdaję sobie sprawę z tego, że dla swojego zdrowia psychicznego powinna to zignorować, ale ja jak zwykle robię to co niej jest dla mnie wskazane.

Podchodzę do tej szafki i odbieram połączenie.

- Louis - zaczyna, ale ja szybko mu przerywam.

- To ja Viviane.

- To dobrze Vi, bo to właśnie z tobą chcę porozmawiać. Wiem skarbie, że zgodziłaś się z nimi pójść pod wpływem chwili. Nie przemyślałaś wszystkiego dobrze. Ja jednak nie mam ci tego za złe. Wróć do mnie, a przysiegam, że nie poniesiesz żadnych konsekwencji za tę sytuację. Twój ojciec także. Zrozumiałem, że jest on dla ciebie ważny i nie zamierzam wam utrudniać kontaktu - może gdybym nie znała tak dobrze Harry'ego to bym mu uwierzyła. Ja jednak wiem, że on jest manipulantem i mówi dokładnie to co ja chcę usłyszeć.

- Nie Harry, to nie ma sensu.

- Oczywiście, że ma - po jego głosie wiem, że zaczyna się denerwować. - Pamiętasz jak się tobą opiekowałem gdy byłaś w ciąży. Opiekowałem się tobą i nawet nie kłam, że nie było ci ze mną dobrze. Teraz już zawsze może tak być, będę cię traktował tak jak na to zasługujesz mój aniołku.

- Już ci mówiłam żebyś znalazł sobie kogoś kto cię pokocha ze wzajemnością i nie będzie między wami tych wszystkich złych wspomnień - mówię, a następnie kończę połączenie. Rozłączam też ten telefon, bo jestem praktycznie pewna, że Harry nie poprzestanie na tej jednej próbie kontaktu ze mną.

Maszeruje też na górę do pokoju ojca, bo tam właśnie poszli z moim chłopakiem. Może to nie kulturalne, ale wchodzę bez pukania. Oni obaj stoją obok niewielkiego stolika.

- Co jest słońce? - pyta tata.

- Pośpiesz się lepiej z tą ochroną, bo dopiero co dzwonił do mnie Harry.

- Ale jak? Przecież zablokowałaś jego numer, już zdobył nową kartę?

- Nie, dzwonił na ten domowy, więc go rozłączyłam. Był jednak zaskakująco miły i nawet mi nie groził - nawet bym się zbytnio nie zdziwiła gdyby krzyczał mi, że jak mnie tylko znajdzie to każe poćwiartować żywce.

- To jego gra. Chcę cię omamić, że nie jest już zagrożeniem i pewnie namówić na spotkanie z którego już byś nie wróciła. Nie możesz się na to nabrać, to jest potwór.

- Bez przesady każdy ma jakąś dobrą stronę - mówię swoje myśli na głos, a oni obaj od razu na mnie spoglądają.

- Nie Vivi - mówi tata dość zdecydowanym głosem. - Ten człowiek nie ma żadnej dobrej cechy. Najlepiej będzie jak zapomnisz, że istnieje ktoś taki jak Harry Styles.

Chciałabym, tylko to nie jest możliwe.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział. I jak myślicie Harry ma jeszcze szanse na stworzenie z Viviane rodziny?

Propozycja nie do odrzucenia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz