11. "Łza przepełniona goryczą i pustką"

107 12 3
                                    

5 lipca 2020 roku

Drogi Michale!

Dzisiaj musiałam się wreszcie przełamać. Postawić krok. Przejść przez próg miejsca, którego nawet sam widok rozsadzał mnie od środka. Dzisiaj musiałam się wybrać na USG. I jakkolwiek się tego wzbraniałam, wiedziałam, że nie miałam wyjścia. A może po części naprawdę tego chciałam. Chciałam wejść do szpitala, poczuć jego zapach i pomyśleć, że wyłonisz się zza rogu, obejmując mnie ramieniem i opowiadając o swoich pacjentach. Może szczere pragnęłam popatrzeć na monitor USG, wyobrażając sobie, że jesteś obok i uśmiechasz się razem ze mną. Może chciałam na chwilę zapomnieć i oszukać siebie, że jesteś przy mnie. Ale nawet to mi się nie udało. Bo gdy tylko przekroczyłam ten przeklęty próg, czas naprawdę się zatrzymał. Miałam wrażenie, że wszyscy zamarli w bezruchu,  zaprzestając swoich czynności. I chociaż wpatrywałam się cały czas w podłogę, nie mogąc spojrzeć na ich twarze, czułam ich wzrok na sobie. Chciałam się przełamać, zdobyć na chociaż jedno słowa, ale byłam w stanie jedynie iść przed siebie, nawet nie rozglądając się dookoła. Każdy milknął, widząc mnie z oddali. Na korytarzach zapanowała cisza jak nigdy wcześniej. Jedynym słyszalnym dźwiękiem był głośny stukot moich szpilek. Wszystko wyglądało tak, jakby ktoś nagle odłączył cały szpital od życia. A może tylko mi się tak wydawało i to ja zostałam od niego odcięta i pochłonięta w jakąś dziwną otchłań? Nie pamiętam, ile zajęło mi dojście do gabinetu ginekologiczne i przekroczenie jego progu. Ale przysięgam, że gdy weszłam do środka, czas płynął tak samo wolno, a atmosfera była identycznie druzgocąca. Moja rozmowa z Radwanem ograniczyła się do najprostszych pytań i odpowiedzi, ale najbardziej uderzyło mnie to, jak nasze głosy były wyprane z emocji. I myślałam, że moment, w którym położę się na kozetce, a badanie się zacznie, coś zmieni. Ale nie zmieniło się nic. Uczucia były mi tak odległym zjawiskiem, jakbym zapomniała o ich istnieniu i nie wiedziała,  jak przywrócić je do mojego życia. Jednak była jedna sekunda, jeden impuls, który sprawił, że poczułam. Że poczułam coś, cokolwiek. Bo gdy spojrzałam na ekran, po moim policzku popłynęła jedna, pojedyncza, zbłąkana, zachowana łza, zupełnie jakby czekała na ten jeden moment. Ale nie była to łza szczęścia, czy ulgi z wiadomości, że dziecko rozwija się prawidłowo, a jedynie słona łza przepełniona goryczą i pustką. Bo wiedziałam, że w tamtym momencie powinieneś być obok, trzymać mnie za rękę i wycierać moje mokre policzki. Ale byłam sama, więc jedynie pozwoliłam jej płynąć, a później zaschnąć na mojej skórze, pozostawiając na niej ślad. I przysięgam, nie pamiętam, co się działo dalej. Kompletnie wyparłam z pamięci moment, w którym opuszczałam gabinet, ale doskonale wiem, co wydarzyło się, gdy wyszłam z powrotem na korytarz. Wtedy znowu zapanowała cisza, ale trwała ona tylko kilka sekund. Później wylał się potok słów. Podczas gdy ją przymierzałam przez szpital, za wszelką cenę nie dając po sobie poznać, że ledwo trzymałam się na nogach, wszyscy, których mijałam, wypowiadali jedynie dwa słowa. Słowa  które były najbardziej pustymi i nic nieznaczącymi słowami, jakie w życiu słyszałam. “Moje kondolencje”. I zdaję sobie sprawę, że powinnam była spróbować unieść swój kącik ust, wyszeptać podziękowania, czy chociaż skinąć głową, ale nie byłam w stanie. Więc jedynie szłam. Szłam, czując na sobie mnóstwo spojrzeń, ale nie czując tego, czego tamtego dnia poczuć pragnęłam najbardziej. Twojej obecności. 

Twoja Hania,
od zawsze i na zawsze.

***

Jeśli rozdział wam się spodobał zachęcam do oddania głosu 😁

Cześć kochani. Dzisiaj trochę mniej opisanych emocji, a więcej fabuły dla odmiany. Jak widzicie, nawet krótka wizyta w szpitalu, dla Hani okazała się niezwykle trudna i bolesna. Jak myślicie, czy przyjdzie kiedyś czas, gdy w pełni się pozbiera i będzie mogła wrócić do pracy w Leśnej Górze? Dajcie koniecznie znać, co myślicie i przede wszystkim jak spodobał wam się ten rozdział. Chciałabym wam również serdecznie podziękować za ponad tysiąc odczytów pod tym opowiadaniem. Jestem wam niesamowicie wdzięczna za to, że postanowiliście ze mną zostać i dalej czytać moje prace🥰❤ Zapraszam was też na mojego instagrama, gdzie zaczęłam wrzucać stare sceny z udziałem Matołków, by można było sobie w każdej chwili do nich wrócić i powspominać. A jak tylko wróci Hania,  to zacznę publikować również nowe sceny z ich udziałem. Link do mojego instagrama znajdziecie w opisie mojego profilu. I to tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że widzimy się za tydzień. Trzymajcie się cieplutko❤

Hania i Michał - Od zawsze i na zawsze 》Na dobre i na złe《Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz