Prolog

939 27 13
                                    

*Hania*

- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej - to było pierwsze zdanie, które przyszło mi do głowy, gdy tylko się obudziłam. Uśmiech od ucha do ucha pojawił się na mojej twarzy. Wprawdzie czas spędzony podczas naszej podróży poślubnej był niesamowity i wiedziałam, że już na zawsze pozostanie w mojej pamięci, ale jednak stęskniłam się za codziennością. Chciałam wrócić do pracy, do pacjentów, do tej adrenaliny i radości, gdy udało mi się komuś pomóc. Kochałam to i byłam w pełni świadoma, że nie zamieniłaby tego na nic innego.

Z cichym westchnieniem przewróciłam się na drugi bok. Michał jeszcze słodko spał. Grzywka opadała mu na czoło, zasłaniając oczy, a na policzkach widniały delikatne cienie rzucane przez jego rzęsy. Mogłabym leżeć i wpatrywać się w niego godzinami. Wyglądał tak pięknie i błogo. Jego usta rozciągały się w lekkim uśmiechu, utwierdzając mnie w tym, że śniło mu się coś dobrego. Ja też nie mogła narzekać na swoje sny. Ostatnio koszmary nocne zniknęła, a razem z nimi bezsenność.

Nie miałam pojęcia jak długo leżałam w takiej pozycji. W końcu sięgnęłam jednak po telefon znajdujący się na szafce nocnej i sprawdziłam godzinę. Była prawie siódma rano. Wiedziałam, że Michał zaczynał dyżur o ósmej, więc już dawno powinien być na nogach. Nie zdziwił mnie jednak fakt, że było inaczej. Sama miałam pojawić się w szpitalu dopiero po południu, więc nie musiałam zrywać się z łóżka, ale nie wypadało, by Wilczewski spóźnił się w swój pierwszy dzień po urlopie i pomimo tego, że nie chciałam zakłócać jego snu, byłam zmuszona go obudzić.

- Michał! - nie miałam zamiaru się cackać, dlatego od razu praktycznie krzyknęłam mu do ucha. Mężczyzna cicho jęknął, otwierając zaspane oczy. - Poszło szybciej niż myślałam, chyba muszę zacząć stosować tę metodę codziennie - zaśmiałam się cicho. Mój mąż spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami, po czym przetarł powieki.

- Pali się czy co? - był ledwo przytomny, ale nie dziwiło mnie to. W końcu przez ostatni tydzień wstawaliśmy, o której chcieliśmy.

- Za godzinę masz być w szpitalu - na początku w żaden sposób nie zareagował na moje słowa, dalej leżąc jakby nigdy nic. Miałam wrażenie, że wszystko dotarło do niego dopiero po chwili, gdy szybko przeniósł wzrok na swój telefon.

- Cholera jasna - wybąkał, zrzucając z siebie kołdrę, po czym wybiegł z sypialni jak poparzony w akompaniamencie mojego śmiechu.

- Miłego dnia! - krzyknęłam, przykładając głowę do ciepłej poduszki. Usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami, co wywołało mój kolejny uśmiech. Nic nie mogłam poradzić na to, że w takich momentach mój ukochany po prostu mnie bawił.

~~~

Gdy dochodziła piętnasta, podjechałam pod szpital. Za chwilę miałam zaczynać dyżur, więc już dawno powinnam wejść do środka, ale od kilkunastu minut siedziałam przed budynkiem, jedynie się w niego wpatrując. Czułam lekki stres. Niby mój urlop trwał zaledwie tydzień, ale obawiałam się tego, że coś mogło się zmienić, że pod moją nieobecność mogło się coś wydarzyć, a ja nie była tego świadoma. Strach jednak zniknął tak szybko jak się pojawił, a jego miejsce zastąpiło podekscytowanie. Wprawdzie wiedziałam, że tamten dzień w większości miałam przesiedzieć za biurkiem, ale mimo to czułam radość. Kochałam tamto miejsce, zżyłam się z wszystkimi osobami, które tam pracowały, był to dla mnie drugi dom. Tam mogłam się spełniać, czuć, że byłam potrzebna, że mogłam robić to co uwielbiałam najbardziej - nieść pomoc innym.

W końcu zdecydowałam się wysiąść z samochodu. Wzięłam głęboki wdech, wciągając w płuca chłodne powietrze, bo pomimo tego, że był już czerwiec, pogoda dalej nie należała do tych najpiękniejszych. Zamknęłam na chwilę oczy, a gdy z powrotem je otworzyłam szeroko się uśmiechnęłam. Pewnym krokiem poszłam w stronę drzwi.

Hania i Michał - Od zawsze i na zawsze 》Na dobre i na złe《Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz