24 grudnia 2020 roku
Drogi Michale!
Każdego normalnego tygodnia towarzyszy nam codzienność, szara, monotonna codzienność. Która pomimo tego, że może nam doskwierać, tak naprawdę nie rani. Bo się do niej przyzwyczajamy, uczymy się z nią radzić, a przynajmniej staramy się to robić. Ale są takie dni, inne od pozostałych. Takie, które powinny być tym odciągnięciem od przykrej codzienności i chwilą radości, spokoju. Jednak wszystko się zmienia, gdy koło ciebie w tym właśnie ważnym dniu, kogoś brakuje. Wtedy wszystko staje się jeszcze czarniejsze, bo wracają wspomnienia. Wspomnienia wszystkich poprzednich razów, gdy ta osoba ci wtedy, towarzyszyła. Ale przede wszystkim jeszcze mocniej doświadcza się jej braku. Dlatego dzisiejszy dzień był dla mnie jednym z najtrudniejszym w ciągu ostatnich miesięcy. Rano siedząc przed kominkiem, słuchając krzątania się twojej mamy w kuchni, po prostu nie czułam nic. Nie czułam nic, a pomimo tego łzy ciekły po moich policzkach. Bo wspomnienia poprzedniej Wigilii uderzały mnie niczym rzucane kamienie. Przypominałam sobie każdy szczegół, a przede wszystkim to jak denerwowałam się na ciebie tamten ranka, jak irytowało mnie twoje zachowanie i jak byłam nim zmęczona. I powiedz mi, jak przewrotne potrafi być życie, jeśli dzisiaj oddałabym wszystko żebyś wkurzył mnie raz jeszcze. Bo wtedy tego nie doceniałam, nie doceniałam, że po prostu byłeś. Że miałam dla kogo tamtego dnia ładnie wyglądać, że mogłam otrzymać buziaka przepełnionego szczerą miłością, pomimo naszych kłótni. Wtedy nie wiedziałam, jak cenna była każda sekunda i jak bardzo powinnam była je szanować. Bo dzisiaj wszystko wyglądało inaczej, nikt się ze mną nie sprzeczał, nikt nie wywoływał tak naprawdę żadnych emocji, bo każdy był pochłonięty w swoim świecie. I to, co uderzyło mnie najbardziej, był czas, kiedy zasiedliśmy do stołu. Bo wszystko nijak się miało do tego, jaka atmosfera panowała przy stole rok temu. Nikt się nie śmiał, nikt tak naprawdę nie rozmawiał, każdy patrzył w swój talerz, pochłonięty w swoich myślach, starając się na swój sposób przez to wszystko przejść. I nie wiem, kto tamtego dnia był w najgorszym stanie, czy twój dziadek, który starał się jako jedyny lekko uśmiechać, chociaż każdy widział w tym uśmiechu po prostu cierpienie, czy Pati, której oczy były jeszcze opuchnięte od płaczu, czy Matylda, która była słaba jak nigdy wcześniej, czy twoja matka, która cały czas ukradkiem spoglądała w jeden punkt. A tym punktem było jedno wolne miejsce i pusty talerz. Ktoś z boku mógłby stwierdzić, że to przecież nic nadzwyczajnego, normalny widok w polskich domach przy wigilijnym stole. Jednak u nas każdy wiedział, że to miejsce nie czekało na zbłąkanego wędrowca, ona czekało na ciebie. Ono od zawsze i już na zawsze należało tylko i wyłącznie do ciebie. I to właśnie ten obraz sprawiał, że pustka dotykała mnie najboleśniej. I gdy myślałam, że po odejściu ze stoło, gdy wreszcie nie musiałam czuć chłodu na siedzeniu obok mnie, nic gorszego mnie spotkać nie może, rozpoczęło się rozdawanie prezentów. I to był moment mojego własnego, niesłyszalnego i niezauważalnego upadku. Bo przypomniało mi się, jaki prezent dostałam rok temu od ciebie. Wspominałam każdą sekundę tego, jak klęknąłeś przede mną i zadałaś to ważne pytanie, które pomimo tego, że zmieniało tak wiele, ja nie musiałam się wahać. I przypomniałam sobie naszą radość, radość wszystkich wokół. Radość, która miała zamienić się w wieczne szczęście i spokój, a dzisiaj była jedynie mrokiem. Bo pomimo tego, że byliśmy w swoim gronie, każdy był sam, każdy duchem znajdował się gdzieś indziej. Dlatego nikt nie zwrócił uwagę na moje pojedyncze łzy, kapiące na moją dłoń. Dłoń, na której widniał pierścionek, który rok temu zakładałeś mi z wielkim uśmiechem i który przez resztę życia miał wywoływać i mój uśmiech.
Twoja Hania,
od zawsze i na zawsze.***
Jeśli rozdział wam się spodobał, zachęcam do oddania głosu.
Cześć kochani, przepraszam za lekkie opóźnienie, ale nie było mnie w domu i nie miałam jak wrzucić rozdziału o czasie. Dzisiaj trochę dłużej i przede wszystkim przenosimy się dosyć mocno w przód, bo jak widzicie do czasu świąt Bożego Narodzenia, ale teraz już częściej będą właśnie takie przeskoki. Mam nadzieję, że ta część wam się spodobała. Dajcie znać, jakie są wasze opinie. Za tydzień nie wiem, czy uda mi się opublikować rozdział, ale będę informować na bieżąco na moim instagramie, także tam was zapraszam. Życzę wam miłego tygodnia, trzymajcie się cieplutko ❤❤
CZYTASZ
Hania i Michał - Od zawsze i na zawsze 》Na dobre i na złe《
Fanfiction"Żałoba - stan smutku, żalu, cierpienia i bólu związanego ze śmiercią bliskiej osoby oraz proces przystosowania się do życia po nieodwracalnej stracie."