20. "Obiecywałeś mi tak wiele"

89 12 8
                                    

12 września 2020 roku

Drogi Michale!

Oszukiwałam się przez tydzień, później drugi, trzeci. Dzień w dzień starałam się sobie wmówić, że to co miało miejsce, działo się naprawdę. Moje myśli były pochłonięta całkowicie tym, co się działo. Albo tym co wydawało mi się, że się zdarzyło. Przez ten cały czas czekałam na ciebie, nie chcąc przyjąć do siebie prawdy i wypierając z siebie uparcie rzeczywistość. I pewnie zastanawiasz się, kiedy wreszcie dopuściłam do siebie to wszystko. Szczerze, nie mam pojęcia. Może pomiędzy jedną z wizyt u mojej psycholożki, a kolejnym wieczorem gdy zażyłam leki, a ty się nie zjawiłeś. Albo podczas jednego z dni, które przepłakałam w łóżku, nie mając nawet krztyny chęci do życia. Ale zaakceptowanie realiów było i jest czymś zupełnie innym. I to nastąpiło dopiero dzisiaj. W momencie, gdy postawiłam pierwszy krok w miejscu, w którym nie byłam tak dawno. I chociaż mogłoby się wydawać, że droga, którą powinnam była przebyć, wymaże się z mojej pamięci, ja znałam ją jak nic innego. Bo idąc po żwirowej ścieżce cmentarza,  nawet nie musiałam się zastanawiać, gdzie zmierzam. A szłam prosto do ciebie. I nie wiem kiedy na moje policzki wpłynęły łzy, ale z każdym krokiem przybywało ich coraz więcej. Bo im bliżej byłam do twego grobu, tym więcej wspomnień zaczynało mnie otaczać z każdej możliwej strony. Przypominałam sobie, jak byłeś tu ze mną przy grobie ojca. Jak przysięgałeś, że mnie nie zostawisz. Na boga, obiecywałeś mi tak wiele. Że nie odejdziesz, że nie będę musiała ze wszystkim radzić sobie sama, że już nigdy nie będę cierpieć. A teraz właśnie to się dzieję. Cierpię jak nigdy wcześniej i to z twojego powodu, a samotność, która otacza mnie z każdej strony, zaciska na mojej szyi coraz ciaśniejszą pętle. I nie mam pojęcia, w którym momencie ocknęłam się ze stanu otępienia, odgoniłam wszystkie swoje myśli i wpełni świadomie spojrzałam na nagrobek. Nagrobek, na którym litery były tak zamazane przez moje łzy, że nie byłam ich w stanie przeczytać. Ale ja dobrze wiedziałam, co było na nim napisane. Bo chociaż w dniu twojego pogrzebu byłam odcięta od rzeczywistości jak nigdy wcześniej, twoje imię i nazwisko wyryte na tym czarnym marmurze zapadło mi w pamięć na dobre. Dlatego teraz też nie musiałam się zastanawiać i upewniać, czy na pewno byłam w dobrym miejscu. Bo wiedziałam, że tak. Więc usiadłam na metalowej ławce, zapalając wcześniej drżącymi dłońmi znicz i patrząc się na płomień palący się w środku. Bo czułam się właśnie tak jak on. Zamknięta, stłamszona z każdej strony, samotna, ale zmuszona do życia, bo nie mam ostatecznie wystarczająco siły, by odciąć się od świata i po prostu zgasnąć.

Twoja Hania,
od zawsze i na zawsze.

***

Jeśli rozdział wam się spodobał zachęcam do oddania głosu.

Cześć kochani. Dzisiaj rozdział krótszy, ale chyba jeden z ważniejszych. Zaakceptowanie bolesnej prawdy często wiele nas kosztuje i jak widzicie, tak też było w przypadku Hani. Jak myślicie, czy teraz gdy wreszcie przestała oszukiwać samą siebie, wszystko zacznie stawać się prostsze, czy to dopiero wierzchołek góry lodowej i Hania będzie miała jeszcze przed sobą wiele zdecydowanie gorszych momentów? Koniecznie podzielcie się swoimi przypuszczeniami i wrażeniami po przeczytaniu tego listu. A dzisiaj przede wszystkim chciałabym wam życzyć Wesołych Świąt Wielkanocnych. Odpocznijcie, spędźcie je spokojnie i uważajcie na siebie. A my widzimy się za tydzień. Trzymajcie się cieplutko ❤

Hania i Michał - Od zawsze i na zawsze 》Na dobre i na złe《Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz