I

747 33 5
                                    


Po kilkudziesięciu minutach intensywnego myślenia nie czuł się bliżej odpowiedzi, co dzieje się wokół niego. Wręcz przeciwnie, ciągle się od niej oddalał. Przez chwilę myślał, że umarł, jednak nic na to nie wskazywało: odczuwał ból, a ludzie wokół niego, jak i on sam, mieli zwykłe ciała. Podszedł do jeziora i spojrzał w równą taflę. Zobaczył swoje szesnastoletnie odbicie, wszystko wyglądało tak samo, jak tamtego pamiętnego dnia. Zamknął oczy, ślepo wierząc, że rozwiązanie całej zagadki nagle przyjdzie mu do głowy.

Nic takiego niestety się nie stało, jednak wpadł na inny pomysł. Po chwili rozważania wszystkich "za i przeciw" podniósł swoją starą, zniszczoną torbę i pośpiesznie ruszył do budynku szkoły. Mijał co chwilę ludzi, w których rozpoznawał swoich znajomych ze szkolnych lat, jednak nie zatrzymywał się. W drzwiach praktycznie wpadł na Horacego Slughorna, opiekuna jego domu.

- Ojej, powoli Severusie - zaśmiał się nauczyciel - nie ma co się spieszyć, masz całe życie przed sobą.

- Dlatego lepiej go nie tracić - mruknął pod nosem, tak, by profesor nie usłyszał - proszę pana, mam ogromną prośbę... muszę natychmiast porozmawiać z Al... z dyrektorem.

- Właśnie Minerwa mi powiedziała, że ci chłopcy z Gryffindoru znowu ci dokuczali - Slughorn spojrzał na niego z troską i współczuciem - ale możesz być pewny, że zarówno ja, jak i profesor McGonagall zrobimy wszystko, żeby zapamiętali swoją karę i nigdy więcej nie robili głupich dowcipów. Niepotrzebnie angażować w tę sprawę Albusa.

- Nie o to chodzi - powiedział Severus, lekko zirytowany zachowaniem nauczyciela. Jakim on był gadułą! - muszę OSOBIŚCIE przekazać dyrektorowi bardzo ważną informację.

- Dobrze, zaprowadzę cię. Mam nadzieję, że rzeczywiście chodzi o coś istotnego - westchnął, kierując się do gabinetu dyrektora. Snape podążył za nim. Przed wejściem Slughorn zatrzymał się i po sprawdzeniu, czy ktoś nie idzie, wypowiedział hasło - czekoladowe żaby.

Praktycznie niezauważalny uśmiech zawitał na twarzy młodego czarodzieja. Miło było wiedzieć, że niektóre rzeczy są niezmienne. Weszli po schodach, jednak nie zdążyli otworzyć drzwi, ponieważ w nich stał już uśmiechnięty Dumbledore, dokładnie taki, jakim Severus go zapamiętał z czasów nauki.

- Horacy! - zawołał dyrektor, wyraźnie zadowolonym - i, o ile się nie mylę, Severus Snape, prawda?- Tak - odpowiedział za niego profesor, uśmiechając się do starca - zazdroszczę ci tak niesamowitej pamięci Albusie. Chłopak chciał z tobą porozmawiać, podobno ma ważną informację do przekazania.

- Zapraszam do mojego gabinetu - Dumbledore zwrócił się tym razem do Snape'a - zostaniesz Horacy?

- Nie - pokręcił energicznie głową nauczyciel - chciałem skorzystać z pięknej pogody i wyjść na krótki spacer.

Po pożegnaniu, dyrektor zamknął drzwi. Severus przez chwilę rozglądał się po pomieszczeniu. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo, jak wtedy, kiedy już był nauczycielem w Hogwarcie.

- Słucham cię, mój drogi - powiedział Albus, siadając na swoim fotelu. Przyglądał się chłopakowi uważnie, jednak w jego oczach gościła iskra ciekawości - co cię do mnie sprowadza?

- Och - wtedy czarnowłosy przypomniał sobie, że wcale nie przygotował się na tę rozmowę. Nie miał pojęcia, co powiedzieć, żeby wszystko nie brzmiało jak kiepski, wymyślony na poczekaniu żart - na początku chciałbym pana przeprosić, że przeszkadzam...

- Nie ma o czym mówić - przerwał mu dyrektor - moi uczniowie nigdy mi nie przeszkadzają. Cukierka?

- Nie, dziękuję - odparł, przypominając sobie, dlaczego czasami dziecinność Albusa go wkurzała. Nagle wpadł na pomysł - chciałbym pokazać panu coś bardzo istotnego. Mógłbym użyć myślodsiewni?

Because of youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz