IX

351 26 8
                                    

Do balu pozostał jeden dzień. Wszyscy pozostający w Hogwarcie uczniowie, szczególnie ci z piątego, szóstego i siódmego roku, rozmawiali podekscytowani o nadchodzącej uroczystości. Świąteczny klimat już do reszty ogarnął szkołę: wszędzie wisiały kolorowe łańcuchy, wstążki i bombki.

Severus oczywiście nadal nie poprosił Lily, by była jego towarzyszką. Ku swojemu zaskoczeniu i przerażeniu zauważył, że jeszcze trudniej jest mu wyrażać swoje uczucia, niż za swoich nastoletnich lat. Prawdopodobnie jego skrywana przez ponad dwadzieścia lat miłość do rudowłosej poniekąd wpłynęła na taki stan Ślizgona.

Po śmierci przyjaciółki odsunął emocje na bok. Czuł się trochę tak, jakby ciało żyło z dala od duszy. Nie zastanawiał się nigdy, czy coś takiego jest dobre, czy nie, po prostu tak żył. Ta umiejętność absolutnego wyciszenia swojej duszy przydała mu się, kiedy Czarny Pan powrócił. Jego szpiegowska kariera zmusiła go wręcz do zduszenia ostatnich ludzkich odczuć, nie tylko po to, by być skuteczny w oklumencji.

Przede wszystkim, pozwalało mu to codziennie wstawać z łóżka. Po spotkaniu Śmierciożerców, gdzie był zmuszony do oglądania tortur, a nawet do czynnego udziału w nich, brak poruszenia zdecydowanie się przydawał. Jasne, kiedy zapomniał zażyć Eliksir Słodkiego Snu, to po nocach słyszał te krzyki i błagania, ale jego przygnębienie i nienawiść do samego siebie nie były aż tak wyraźne.

Pamiętał, że jako chłopiec nigdy nie potrafił wyrazić tego, co czuje w słowach, ale czasami ukazywał emocje. Jedyną osobą, której w pełni ufał była Lily i tylko ona raz po raz widziała jego ludzką stronę: chwilowe załamania, uniesienia czy szczęście. Była osobą, z którą przeżywał najpiękniejsze momenty życia.

Siedział na swoim łóżku w pustym dormitorium, uśmiechając się ironicznie. Dochodził do niego absurd całej sytuacji: nie bał się długich tortur i śmierci z rąk Voldemorta, ale na samą myśl, że zaprosi dziewczynę na bal, jego żołądek się kurczył. Strach przed odrzuceniem był większy niż perspektywa spędzenia przyjemnego wieczoru. Nie pomagał również fakt, że Lily nadal była na niego zła za wydarzenia poprzedniego tygodnia.

Zszedł do pokoju wspólnego, w którym siedziało kilku Ślizgonów, w tym Agnes. Kiedy blondynka zobaczyła czarnowłosego, szybko wstała z kanapy i do niego podbiegła.

- I jak? - spytała, patrząc na niego wyczekująco - zaprosiłeś ją na bal?

- Kiedy niby miałem to zrobić? - odparł wymijająco, chociaż wiedział, że spędzał z Gryfonką praktycznie cały swój wolny czas.

- Jesteś takim osłem - jęknęła nastolatka, przewracając oczami - przecież ona na to czeka!

- Jasne, a powiedziała ci to twoja szklana kula - zakpił. Uważał, że wróżbiarstwo jest najnudniejszą lekcją i nigdy nie zaprzepaścił szansy, żeby wytknąć to koleżance, która postanowiła przygotowywać się do OWUTEMów z tego przedmiotu.

- Bardzo śmieszne - wytknęła mu język - powiedz, dlaczego nie zaakceptowała jeszcze żadnego zaproszenia, mimo że ustawiają się do niej kolejki wielbicieli? Chce, żebyś ty ją zaprosił idioto!

- Może po prostu chce iść sama? - mruknął, analizując każde słowo Murphy w głowie. Serce zabiło mu mocniej. Czy to możliwe, że Lily naprawdę nie czuje odrazy na myśl, że pójdą razem na bal?

- Jesteś głupi - spojrzała na niego z politowaniem - nikt tego nie chce, każdy woli mieć parę.

- Albo czeka na kogoś wyjątkowego - wzruszył ramionami. Nie chciał się nastawiać, ponieważ rozczarowanie bolałoby jeszcze mocniej.

- Tak. Na ciebie - odparła zdecydowanie - inaczej przyjęłaby zaproszenie od kogoś innego. Na przykład od Pottera - na samą myśl, że rudowłosa poszłaby z Huncwotem, robiło mu się słabo - to desperat, ale naprawdę się stara.

Because of youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz