XV

312 27 6
                                    

Następnego dnia Severus obudził się bardzo wcześnie. Słońce dopiero wstawało, ptaszki siedzące na drzewach nieopodal radośnie ćwierkały, a on po prostu leżał, rozkoszując się wewnętrznym spokojem. Doświadczał go naprawdę rzadko, jednak było to naprawdę przyjemne uczucie.

Po około godzinie wstał, zaczynając robić sobie śniadanie. Było to dla niego zdecydowanie łatwiejsze, ponieważ wreszcie mógł używać magii, nie tłumacząc się z tego. Jego mama przez rok spędzony w Hogwarcie sięgnęła kilka razy po różdżkę i widać było, że sprawiało jej to prawdziwą przyjemność.

Po zjedzeniu posiłku postanowił, że poświęci się pracy domowej z przedmiotu nauczanego przez McGonagall na temat transmutacji ludzkiej. Nigdy nie lubił tych zagadnień, więc zostawił sobie to wypracowanie na koniec, jednak w końcu musiał się za to zabrać.

Przypomniał sobie, jak Minerwa opowiadała o tym, że Ron Weasley w szóstej klasie, zamiast zmienić kolor swoich brwi, wyczarował wąsy. Mimowolny uśmiech pojawił się na jego twarzy, wspominając wszystkie akcje, których dopuścili się niesforni Gryfoni, a szczególnie rudowłosy bliźniacy.

Po kilku godzinach spojrzał z uznaniem na swoją pracę i musiał przyznać, że efekt końcowy był naprawdę zadowalający. Dumny z siebie włożył ją do kufra i poszedł do pokoju matki, aby poinformować ją, że wychodzi.

- Dobrze, że jesteś - uśmiechnęła się na jego widok kobieta - chciałam cię zapytać, kim jest ten chłopiec, z którym szła twoja przyjaciółka. Kojarzę go ze szkoły, ale szczerze mówiąc, do biblioteki to on raczej nie zagląda.

- Nie rozumiem, o czym mówisz - powiedział, marszcząc brwi. Nie wiedział jeszcze dokładnie, o co chodzi, ale czuł, że nie jest to nic przyjemnego.

- Przed chwilą tu byli, chyba wybierali się na spacer - na te słowa Snape'a przeszedł dreszcz, zdecydowanie nienależący do tych przyjemnych - młoda Evans ma chłopaka? Wydawał się bardzo sympatyczny.

- Dokąd poszli? - spytał, siląc się na zachowanie spokoju. Nie chciał dać po sobie poznać, że go to ruszyło, mimo tego, że był bardzo rozchwiany emocjonalnie.

-Wydaje mi się, że do lasu - odparła trochę poważniej, patrząc się na syna badawczo - dobrze się czujesz? - Severus chciał krzyczeć, że nigdy nie czuł się gorzej, ale zamiast tego po prostu pokiwał twierdząco głową i bez słowa wyszedł z domu.

Po chwili zorientował się, że nie za bardzo wie, co ma ze sobą zrobić. Ruszył w kierunku miejsca, które razem z Lily nazywali "ich". Usiadł na ziemi, zastanawiając się, jak bardzo prawdopodobne jest to, że do dziewczyny przyjechał Potter i stwierdził, że to bardzo możliwy scenariusz.

Usiadł, zastanawiając się, jak bardzo jego życie się zmieniło: ma nadal Gryfonkę przy sobie i z tego, co wywnioskował z listów wysyłanych przez Dumbledore'a nie musiał też się obawiać o jej życie. Podświadomie jednak wiedział od zawsze, że wyjście poza sferę przyjaźni w ich relacji, zawsze będzie jego niespełnionym marzeniem.

Życie ze świadomością, że kochasz kogoś w taki sposób, w jaki on nie pokocha ciebie, czasami boli. Severus miał to "szczęście", że to uczucie nie było mu obce i zdążył się do niego przyzwyczaić. Nie mógł też winić rudowłosej, że woli Jamesa od niego. Był zdecydowanie lepszy, przystojniejszy, bogatszy, bardziej ujmujący. W zestawieniu ze swoim byłym największym wrogiem Snape wypadał naprawdę mizernie.

-...mes! Przestań! - usłyszał śmiech, który poznałby w każdym momencie swojego życia - nie żartuję! Żebym ja cię nie oblała wodą!

- Spróbuj Evans! - tym razem do chłopaka doszedł głos, który wcale tak pozytywnie mu się nie kojarzył. Dwie osoby wyraźnie zbliżały się w jego stronę i przez chwilę miał ochotę uciec, ale stwierdził, że to strasznie głupi pomysł.

Because of youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz