V

426 27 2
                                    

Powrót do Hogwartu był naprawdę przyjemnym doświadczeniem. Oczywiście, Severus spędził wakacje w najlepszy sposób, w jaki tylko mógł wymarzyć, jednak tęsknił za używaniem magii. W końcu posługiwał się nią przez ostatnie dwadzieścia lat bez żadnych przerw i po prostu nie był przyzwyczajony do jej braku.

Poza tym, co trudniej mu było przyznać nawet przed samym sobą, szkoła stała się jego domem w dorosłym życiu. Wtedy, kiedy już nie miał niczego ani nikogo, jego zmęczona dusza, którą ukrywał przed światem, desperacko pragnęła się do czegoś przywiązać.

Nigdy nie czuł się dobrze w budynku przy Spinner's End. Nazywał go z przyzwyczajenia domem, ponieważ tak go nauczono, jednak nie zaznał tam bezpieczeństwa i miłości, którą powinno być otoczone każde dziecko. No cóż, on nie był.

Miał wrażenie, że z Lily są bliżej, niż kiedykolwiek. Mogło być to tylko złudzenie, spowodowane nagłą możliwością bycia przy niej, po wielu latach tęsknoty. Zdaniem Severusa te przypadkowe spojrzenia, czy delikatny dotyk, który wywoływał u niego dreszcze, były jednak czymś nowym.

Podczas wielkiej uczty ciągle rozglądał się po sali, starając się ignorować swoich "kolegów", przyszłych Śmierciożerców, którzy próbowali nawiązać z nim kontakt. Mimo tego, że starał się nie patrzeć w stronę stołu Gryffindoru, jego spojrzenie mimowolnie padało na pewną rudowłosą uczennicę szóstego roku.

Lily siedziała w gronie swoich koleżanek, jednak nieopodal usadowili się Huncwoci, a James co chwilę przypominał o swoim istnieniu, robiąc idiotyczne sztuczki lub zaczepiając słownie dziewczynę ze swoim zawadiackim uśmiechem.

Severus ze zdziwieniem przyznał się przed sobą, że mimo zazdrości, którą starał się zignorować, nie czuł do chłopaka nienawiści. Prawdopodobnie przez poświęcenie się przez Jamesa, by ratować Lily i Harry'ego, nastawienie Ślizgona się nie zmieniło. Nie mógł powiedzieć, że sympatyzuje z Huncwotem, jednak nie życzył mu wszystkiego najgorszego.
Po krótkim przemówieniu Dumbledore'a wszyscy udali się do swoich dormitoriów. Snape powoli wstał od stołu, kierując się za innymi uczniami należącymi do Slytherinu, jednak usłyszał głos Syriusza.

- Smarkerus! - mimowolnie odwrócił się, by zobaczyć trójkę Gryfonów, którzy zbliżali się w jego stronę. Brakowało Remusa Lupina, który prawdopodobnie, tak jak Lily, musiał zaprowadzić wszystkich do wieży Gryffindoru - nie masz ochoty na małą zabawę?

- Nie, ale miło z twojej strony, że proponujesz Black - odparł ironicznie, nie dając się wciągnąć w ich gierki. Dziwne, ale czuł się jak nauczyciel, którego próbuje zaczepić jakiś bezczelny uczeń.

- Na pewno? - spytał zaczepnie James, podchodząc trochę bliżej niego - nie bawiłeś się za dobrze z Evans w wakacje?

- Aha, czyli o to chodzi - wykrzywił usta w grymasie, który mógłby zostać nazwany sarkastycznym uśmiechem - jesteś zazdrosny o Lily? A co, opowiadała o naszych wspaniałych dniach spędzonych TYLKO WE DWOJE? - sam nie wiedział, czy zadawał te pytania dlatego, że chciał zdenerwować Gryfona, czy po to, żeby dowiedzieć się, czy dziewczyna rzeczywiście mówiła coś o nim.

- Chciałbyś, Wycierusie - prychnął Potter, jednak czarnowłosy wyczuł w jego głosie nutkę zdenerwowania. Stwierdził, że nie zamierza wdawać się w przepychanki słowne, więc odwrócił się, kierując się do dormitorium Slytherinu - myślisz, że ona naprawdę cię lubi? To się nazywa litość, a nie przyjaźń!

Na te słowa Severus odwrócił się, rozglądając się spokojnie po opustoszałym już korytarzu, a na końcu jego wzrok utkwił w Jamesie, który był cały czerwony na twarzy i ciężko oddychał. Podszedł do Gryfonów trochę bliżej i odezwał się bardzo cichym i lodowatym głosem, takim, jakim mówił do uczniów, którym dawał szlaban jako nauczyciel.

Because of youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz