XII

347 24 1
                                    

Zgodnie z obietnicą, Snape poszedł z Lily do Hogsmeade. Dziewczyna beztrosko podskakiwała, uśmiechając się pod nosem. Snape z rozczuleniem stwierdził, że w całym swoim życiu nie poznał osoby tak delikatnej i dobrej, jak przyjaciółka.

- Sev, muszę cię ostrzec - powiedziała nagle ostrożnie - w pubie będą Huncwoci. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza. No wiesz, po tym, co było z Blackiem.

- Eee, szczerze mówiąc, nie - ze zdziwieniem musiał przyznać, że w ogóle go to nie rusza. Prawdopodobnie ogromny wpływ na taki stan rzeczy miała jego rozmowa z Lupinem. Musiał przyznać, że był on jedyną osobą z paczki, do której czuł niewielką sympatię, nawet za czasów szkolnych. Nigdy się do tego nie przyznawał, nawet przed sobą, ale widząc cierpienie chłopaka, kiedy mówił o swojej przypadłości, jego serce, które odzywało się coraz częściej, kazało mu zaproponować przygotowanie tego eliksiru.

Następnego dnia poszedł do Dumbledore'a i opowiedział mu o wszystkim. Starzec był zachwycony pomysłem chłopaka, od razu dając mu pozwolenie na korzystanie z klasy do eliksirów po godzinach i szkolnych zapasów składników.

Ślizgonowi cała ta sytuacja pasowała, ponieważ dzięki temu będzie mógł robić bardziej skomplikowane mikstury, żeby nie osiąść na laurach i przypadkiem nie cofnąć się ze swoimi umiejętnościami.

- Słuchasz mnie? Halo, ziemia do Severusa! - poczuł, że rudowłosa klepie go po ramieniu, a on szybko się otrząsnął - wszystko okej? Odpłynąłeś.

- Wybacz, po prostu myślałem - odparł, uśmiechając się - to rzadka umiejętność, niewiele Gryfonów ją posiada.

- Jesteś wredny! - krzyknęła, udając oburzenie - chyba chciałeś powiedzieć "Ślizgonów"!

- Dobrze wiem, co chciałem powiedzieć i zapewniam cię, że nie było to przejęzyczenie - odparł ironicznie, na co został uderzony pięścią w ramię - Auć! Za co to?

- Za obrażanie mojego domu - funkęła - wiem, że jesteś zazdrosny, że nie jesteś w Gryffindorze, przecież każdy chciałby tam się dostać.

- Och, daruj sobie - jęknął teatralnie - ta wasza arogancja wychodzi przy każdej możliwej okazji. Myślicie, że jesteście najlepsi, a tak naprawdę Slytherin króluje - zadarł wysoko podbródek, wytykając jej język.

Dziewczyna mruknęła coś pod nosem, ale akurat dotarli do Trzech Mioteł. Severus szybko otworzył drzwi, przytrzymując je dziewczynie, na co ta podziękowała z uśmiechem. W pubie panował dobrze znany gwar. Na środku, przy największym stoliku siedzieli Huncwoci w otoczeniu kilku dziewczyn.

Chłopak, który wcześniej obiecał przyjaciółce, że nie będzie dawał się sprowokować niesfornym uczniom, postanowił ich zignorować. Cicho zapytał jej, czy mogą usiąść bliżej okna, przy stoliku, którego nie widać z miejsc, na których siedzieli Gryfoni. Ta zgodziła się, jednak ich plan, żeby trzymać się z boku, nie wypalił, ponieważ usłyszeli za sobą głos, należący do Syriusza.

- Evans! Jak miło cię widzieć! Już myślałem, że się nie pojawisz! - zarówno czarnowłosy, jak i rudowłosa odwrócili się, a ich oczom ukazał się Black, stojący mniej więcej metr od nich - mamy wolne miejsce, Rogacz będzie zachwycony, jeśli je zajmiesz - uśmiechnął się, udając, że w ogóle nie zauważa Severusa.

- Dzięki, ale jakbyś nie zauważył, mam już kompana - odparła, łapiąc Ślizgona za szatę i przyciągając trochę bliżej - poza tym, wy też macie... ciekawe towarzystwo.

- No nie daj się prosić - jęknął - poza tym... yyy... Snape też może do nas dołączyć - powiedział, lekko się krzywiąc. Dziewczyna patrzyła naprzemiennie na stojących przed nią nastolatków zszokowana. Sam Severus stwierdził, że stwierdzić, że był zdziwiony, to jak nic nie powiedzieć. Nigdy nie usłyszał z ust Huncwota innych określeń na swoją osobę, niż Smarkerus czy Wycierus - przestańcie się tak na mnie patrzeć!

Because of youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz