Rozdział 30 |Rozstań nadszedł czas|

842 41 13
                                    

-Narnia należy zarówno do Narnijczyków, jak i do ludzi-zaczął Kaspian stojąc na kamiennym podeście tuż obok Wielkiego Lwa-Telmarowie, którzy zdecydują się zostać będą mile widziani, lecz tych, którzy zechcą wyjechać, Aslan odeśle do ziemi naszych przodków.

-Przecież opuściliśmy Telmar wiele pokoleń temu-wtrącił jeden z lordów.

-Nie o Telmarze mowa-odezwał się lew-Wasi przodkowie byli morskimi rozbójnikami, a w swych pirackich wędrówkach znaleźli wyspę, a na niej pieczarę dzięki, której dotarli tutaj ze swojego świata będącego ojczyzną naszych drogich władców-wskazał na stojącą, nieco z tyłu za nimi naszą piątkę-Na tej właśnie wyspie mogę was osadzić, to idealne miejsce do rozpoczęcia nowego życia.

-Zgoda!-wykrzyknął jeden z generałów służący niegdyś Mirazowi-Przyjmuję propozycję-dodał i ruszył w stronę królów, pokłonił się im i stanął przed wejściem na podest.

-My również-odezwała się Pretensjonata, żona byłego króla i stanęła przy boku generała z innym lordem i własnym dzieckiem.

-Ponieważ mi zaufaliście będziecie szczęśliwi na tej wyspie-obiecał Aslan i dmuchnął w ich stronę, po czym przeniósł swój wzrok na ogromne drzewo, w którym otworzył się najprawdopodobniej portal do naszego świata.

Śmiałkowie wymienili między sobą niepewne spojrzenia, jednak mimo to chwilę później odważnie ruszyli przed siebie i przeszli przez otwór, po czym całkowicie zniknęli. To wywołało koleją falę szeptów, dziwów i zwąpień, które niespodziewanie zaskoczyły innych Telmarów.

-Skąd mam wiedzieć, że nie idę na pewną śmierć!-krzyknął jeden z mężczyzn.

-Panie-odezwał się Ryczypisk-Jeśli mój przykład zdoła cokolwiek zmienić jestem gotowy poprowadzić tam mój odział-wskazał na magiczne wejście.

Nadal nie pewna swego wyboru mimowolnie spojrzałam na Piotra, który patrząc z pewnego rodzaju miłością i współczuciem na swoje rodzeństwo, niezwłocznie podjął swoją decyzję.

-My pójdziemy-odparł stanowczo.

-Ale jako to?-zdziwił się Edmund.

-Chodźmy-poradził mu brat-Nasz czas minął i tak właściwie nie jesteśmy tu już potrzebni-dodał i podszedł do Kaspiana podając mu swój miecz i pas.

-Biorę go tylko na przechowanie-zastrzegł brunet, niepewnie odbierając od blondyna jego własność.

-Niestety to chyba koniec-odparła Zuzanna a w jej oczach znów zapłonęły łzy-Już tutaj nie wrócimy-dodała widząc jak oczy Kaspiana zapełniają się płynną cieczą.

-Nie wrócimy?-spytała Łucja.

-Wy dwoje tak-zabrałam głos i ruszyłam do Piotra łapiąc go za rękę-A przynajmniej tak mi się wydaje-uśmiechnęłam się do Aslana, który odwzajemnił mój gest.

-A więc idziesz?-zdziwił się blondyn i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem-Wrócisz z nami do domu?

-Jeśli tylko obiecasz, że nigdy mnie nie zostawisz-odparłam i chodź na mojej twarzy dalej istniał szczery uśmiech, po moim policzku popłynęło parę łez.

-Jesteś tego pewna?-chciał się upewnić-Nie chcę byś była nieszczęśliwa.

-Co prawda jest mi przykro, ale-znów spojrzałam na uśmiechającego się do mnie ojca-Wiem, że moje miejsce jest przy tobie, bez względu na to czy będziemy tu, czy w innym świecie. Tam gdzie będziesz, będę i ja. To ty dajesz mi największy powód do szczęścia i w żadnym miejscu na całym świecie nie będę się czuć dobrze bez ciebie-wyjaśniłam-Obiecasz mi?-ponowiłam swoje poprzednie pytanie.

Lioness |The Chronicles of Narnia|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz