Rozdział 10 |Odszedł|

1.4K 59 4
                                    

Po zapadnięciu zmroku, wedle umowy czekałam na Aslana przy wejściu do lasu. Ubrałam na siebie długą zieloną, przyległą suknię a przy pasie przypięłam pas z mieczem. Wydarzenia tego dnia były dla mnie bardzo ciężkie, ktoś mi bliski miał umrzeć, straciłam Piotra i... No właśnie straciłam go. Wyznałam mu swoje uczucie. Wiedziałam co prawda, że nie czuje do mnie tego samego co ja do niego, lecz nie spodziewałam się, że będę czuć taki ból związany z odrzuceniem. Było już całkowicie ciemno kiedy usłyszałam za mną cichy odgłos gniecionej trawy.

-Burzliwy dzień, nieprawdaż?-zapytał Aslan stając przy moim boku.

-Jeden z najgorszych w moim życiu-przyznałam łapiąc za jego grzywę.

-Nie mów tak, żaden dzień nie jest tak zły by nazwać go najgorszym najmilsza-odparł lew, na co ze zrezygnowaniem pokręciłam głową.

-Straciłam dziś zbyt wiele-westchnęłam cicho.

-Skąd wnioski, że twoja miłość jest nie odwzajemniona?-uśmiechnął się znacząco.

-Nie zatrzymał mnie, pozwolił odejść-wyjaśniłam i szybkim wachlowaniem dłonią pozbyłam się zbierających w kącikach oczu łzach-Odszedł tak jak ty odejdziesz.

-Zawsze będę nad tobą czuwał-spojrzał na mnie ze smutkiem-Nie zostawię cię córko-dodał pocieszając-A teraz już chodźmy, im dłużej czekam tym bardzie źle się czuję-wyznał i ze spokojem zaczął wspinać się na jeden z pagórków.

Nie odpowiadając ruszyłam za nim, chodź wciąż nie dopuszczałam do siebie myśli dokąd i po co zmierzamy.

Byliśmy już w połowie drogi kiedy nagle usłyszeliśmy szelest za naszymi plecami. Instynktownie złapałam za swój miecz i zaczęłam go powoli wyciągać zza pasa.

-Czemu za nami idziecie?-zapytał nagle Aslan odwracając się za siebie.

A tuż po chwili zza pobliskiego drzewa wyskoczyły ta dobrze znane mi osoby.

-Zuza, Łucja-zdziwiłam się-Co wy tu robicie?

-Nie mogłyśmy spać-pisnęła mała i podbiegła łapiąc mnie za rękę.

-Czy możemy iść z wami?-poprosiła brunetka, na co spojrzałam wyczekująco na lwa.

-Dziś miła mi będzie czyjaś bliskość-dopowiedział i ruszył w dalszą drogę.

Zuzanna złapała mnie za drugą z dłoni i spojrzała wymownie, chcąc dowiedzieć się jaki jest cel tej przechadzki. Ja jednak pozostałam nie wzruszona i w ciszy podążałam za ojcem.

Gdy w oddali nad koronami drzew dostrzegliśmy płomienną łunę, władca przystanął obróciwszy się w naszą stronę rzekł:

-Czas już na was moje drogie. Zostańcie, dalej już muszę iść sam.

Słysząc te słowa, po raz kolejny tego dnia poczułam mocne ukłucie bólu w sercu.

-Aslanie-szepnęłam łamiącym się głosem.

On jednak nie odpowiedział, lecz podszedł do mnie i pozwolił mi wtulić się w jego grzywę.

-Gdy to wszystko się skończy, to ty będziesz tą, która zawiadomi Piotra i nasze wojsko. Czarownica nie odpuści wojny-wyjaśnił, na co pokiwałam tylko twierdząco głową- Bądź dzielna, będę przy tobie, tutaj-wskazał łapą na moją klatkę piersiową-W twoim sercu.

-Dlaczego musisz iść sam?-zapytała brunetka.

-Zaufajcie mi, tak po prostu musi być-odpowiedział jej- Dziękuję ci Elleno, dziękuję ci Zuzanno, dziękuję Łucjo. Żegnajcie-dodał na koniec i biegiem ruszył przez ogromne, pnące krzaki.

Lioness |The Chronicles of Narnia|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz