Rozdział 18 |Życz mi powodzenia|

1.7K 60 9
                                    

Siedziałem w kamiennej grocie intensywnie wpatrując się w płaskorzeźbę Asana. Odpoczywałem i próbowałem zrelaksować przed nadchodzącą bitwą. Jednak pewne pytania wciąż krążyły w mojej głownie, nie pozwalając bym chociaż na chwilę przestał o nich myśleć. Dlaczego Łucja go widziała, a ja nie? W czym byłem gorszy, że nie chciał dać mi żadnego znaku? Westchnąłem opierając głowę o kolana. Byłem takie bezsilny, bez Ellie przy boku kompletnie nie dawałem sobie rady. Byłem wrakiem człowieka.

Nagle poczułem przy szyi czyjś ciepły oddech, a zaraz potem tuż obok mnie przysiadła ogromna lwica. Spojrzałem na nią kątem oka. Argea tak samo jak i ja patrzyła na podobiznę Wielkiego Władcy. Po chwili jednak zwróciła swój koci wzrok na mnie i trąciła mnie nosem w ramię. Widząc jej gest podrapałem ją za uchem i wtuliłem się w jej bok. Potrzebowałem wsparcia, nawet takiego od zwierzęcia. A nie wiedząc czemu coś nakazywało mi to zrobić. Spojrzałem na nią speszony, jednak kotka nie wydawała się być tym gestem urażona. Wręcz przeciwnie równie patrzyła na mnie z ciepłem w oczach i położyła swój puchaty łeb na czubku mojej głowy. Nawet nie wiem kiedy w moich oczach zebrały się łzy, a chwilę później płakałem jak dziecko mocno trzymając lwicę w ramionach.

-Chcę żeby ona wróciła-wyszlochałem cicho.

Gea wydała z siebie ciche westchnięcie i polizała mnie po czole. Wiedziałem, że mnie wysłucha, dlatego zacząłem opowiadać. O wszystkim... O tym jak ją poznałem, jak trafiliśmy do Narnii, pokonaliśmy czarownicę, o naszym wspaniałym hucznym ślubie i moim nagłym powrocie do Anglii. Płakałem przy tym jak bóbr jednak ona się tym nie zrażała tylko wytrwale słuchała tego co mówię.

-A teraz dowiedziałem się, że nie żyje. Nie mogę się z tym pogodzić za bardzo ją kochałem-skończyłem swój wywód i odsunąłem się od zwierzęcia-Od teraz nie wierzę już w nic, świat mógłby dla mnie nie istnieć bylebym mógł być z nią.

Argea spojrzała na mnie, wzrokiem który wyrażał dla mnie więcej niż tysiąc słów. I mimo, że nie potrafiła ze mną porozmawiać jej milczenie dawało mi swojego rodzaju ulgę i spokój, którego już dawno nie umiałem zaznać. Niespodziewanie jednak przewróciła się na bok pokazując tym samym ogromną bliznę na swoim brzuchu. Rana musiała być głęboka i długo się paprała, że blizna była aż tak rozległa.

-Kto ci to zrobił?-zapytałem zdziwiony i dokładnie przyjrzałem się rozcięciu.

Gea tylko przymknęła oczy i wskazała łbem na leżącą nieopodal mapę telmarskiej twierdzy.

-Miraz-mruknąłem pod nosem-W moim świecie są specjalne maści na takie blizny, tutaj można je zrobić z odpowiednich ziół, ale nie da się wyleczyć tego na dobre-powiedziałem patrząc na nią katem oka.

Mimo to jednak nie była tym faktem wstrząśnięta, cóż może dlatego, że jest zwierzęciem.

-To dlatego Kaspian każe zostać ci w Kopcu?-zapytałem ciekaw-Boi się o ciebie-lwica w odpowiedz kiwnęła tylko łbem i podniosła się do siadu.

Westchnąłem i powróciłem do swojej pierwotnej pozycji. Teraz wszystko stawało się dla mnie jasne, a Argea wydała się bardziej ludzka niż nie jeden człowiek. Miała w sobie coś przyciągającego. Dobrze czułem się w jej towarzystwie, nie bałem się mówić przy niej o swoich uczuciach. Podświadomie wiedziałem, że mnie nie oceni, nie patrzyła na mnie z perspektywy wielkiego króla ze Złotego Wieku. Byłem dla niej po prostu zwykłym człowiekiem, którego zabić mogła jednym muśnięciem łapy.

-Piotrek!-usłyszałem za sobą głos brata-Chodź już czas-powiedział spokojnie i spojrzał na mnie i na lwicę ze zdziwieniem.

Zbyłem go tylko machnięciem ręki i odkrzyknąłem, że tylko wezmę miecz i już idę. Podnosząc leżące na Kamiennym stole żelastwo znów odwróciłem się do Gei.

Lioness |The Chronicles of Narnia|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz