Niedługo potem nadeszła chwila na tak wyczekiwane przeze mnie śniadanie. Wraz z rodzeństwem Pevensie siedzieliśmy przy okrągłym stole i jedliśmy jajka z tostami. No może nie wszyscy, bo Edmund wraz z Łucją zajadali się tak aż trzęsły im się uszy, ja z Zuzanną rozmawiałyśmy o strzelaniu z łuku, a stojący niedaleko nas Piotr popijał herbatę patrząc się przed siebie.
-Zaczynam się bać, że pożresz i nas-zażartowała złotowłosa patrząc na jedzącego łapczywie bruneta.
-Zachowajcie coś na drogę powrotną-odezwał się blondyn, przez co wszyscy spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem.
-Wracamy do domu?-zapytała Zuza.
-Wy wracacie-wskazał na naszą czwórkę-Mama kazała mi się wami opiekować-usiadł przy stole-Ale to nie znaczy, że nie możemy się rozstawać.
-Chyba sobie żartujesz?!-krzyknęłam podrywając się w górę-Ja nigdzie nie idę.
-Ellen wrócisz razem z nimi-odpowiedział ze spokojem.
-Ale przecież potrzebują nas-wtrąciła nagle Łucja, na co energicznie pokiwałam głową.
-Dokładnie, Łusia ma rację. Przecież gdyby nie chciano tutaj nas wszystkich, to szafa otworzyłaby swoje przejście tylko przed niektórymi, więc...
-Powiedziałem, że wracasz-przerwał mi chłopak, na co uniosłam się jeszcze bardziej.
-Akurat mi nie możesz rozkazywać, nie jesteś jeszcze królem Piotrze!-spojrzeliśmy na siebie spod byka.
-Czy ty nie widzisz jakie to niebezpieczne? Łucja o mało nie utonęła, Edmund też mógł zginąć-warknął i zmrużył powieki-Ty też nie jesteś tutaj bezpieczna, mimo tej całej przepowiedni.
-Skąd wiesz co jest dla mnie bezpieczne, a co nie? Mogę tutaj robić co tylko będę chciała-odpowiedziałam wciąż mierząc go spojrzeniem.
-Przestańcie!-wtrącił nagle Edek przerywając trwającą między nami walkę na spojrzenia-To właśnie dlatego musimy tutaj zostać-spojrzał na brata-Czarownica to straszny wróg, a ja jej pomagałem...
-Ed przecież...-złapałam go za rękę i delikatnie ścisnęłam, tak strasznie było mi go szkoda.
-Nie chce żeby oni cierpieli za moje grzechy-dodał, po czym nastąpiła między nami kompletna cisza.
Nagle brunetka poderwała się na równe nogi i wzięła do ręki oparty o stolik, łuk i strzały.
-Ej a ty dokąd?-zatrzymał ją starszy brat.
-Trochę poćwiczyć-odpowiedziała z uśmiechem-Chodź Ellie-złapała mnie za rękę, po czym puściła oczko do blondyna i zaczęła zmierzać z nie nadążającą za nią mną, na rozległe łąki za namiotami.
♕♕♕
Ćwiczenia były dla mnie bardzo przyjemne i odprężające. Podszkoliłam się w walce na miecze i łucznictwie, a jeszcze bardziej cieszył mnie fakt, że do obu z tych rzeczy miałam niezłą smykałkę. I tak minęło mi całe popołudnie, przerywane tylko kilkoma atakami śmiechu, które atakowało mnie i siostry Pevensie.
Spojrzałam na ćwiczących nieopodal Piotra i Edmunda. Blondyn był świetnym szermierzem, ba powiedziałabym nawet, że najlepszym jakiego widziałam. Mimo tego nie uśmiechałam się, wciąż czułam w stosunku do niego zbyt duży zawód i urazę. Ale jeszcze bardziej krytykowałam siebie, że nie umiałam się w nim odkochać. Może i był na to zbyt idealny i niemożliwością było wyzbyć się uczucia miłości wobec niego. Moje rozmyślania przerwał głośny krzyk Pana Bobra biegnącego w naszą stronę.
CZYTASZ
Lioness |The Chronicles of Narnia|
Fanfiction| Część I • II • III | Ellen Willow nigdy nie uważała się za wyjątkową, nie mówiąc już o pięknej, ani odważnej. To zupełnie nie pasowało do osoby, którą była. Mimo to lubiła swoje życie takim jakim było, miała kochającą rodzinę, wspaniałych przyjaci...