Rozdział 9 |czasami są takie gorsze dni|

1.5K 67 10
                                    

Niedługo potem nadeszła chwila na tak wyczekiwane przeze mnie śniadanie. Wraz z rodzeństwem Pevensie siedzieliśmy przy okrągłym stole i jedliśmy jajka z tostami. No może nie wszyscy, bo Edmund wraz z Łucją zajadali się tak aż trzęsły im się uszy, ja z Zuzanną rozmawiałyśmy o strzelaniu z łuku, a stojący niedaleko nas Piotr popijał herbatę patrząc się przed siebie.

-Zaczynam się bać, że pożresz i nas-zażartowała złotowłosa patrząc na jedzącego łapczywie bruneta.

-Zachowajcie coś na drogę powrotną-odezwał się blondyn, przez co wszyscy spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem.

-Wracamy do domu?-zapytała Zuza.

-Wy wracacie-wskazał na naszą czwórkę-Mama kazała mi się wami opiekować-usiadł przy stole-Ale to nie znaczy, że nie możemy się rozstawać.

-Chyba sobie żartujesz?!-krzyknęłam podrywając się w górę-Ja nigdzie nie idę.

-Ellen wrócisz razem z nimi-odpowiedział ze spokojem.

-Ale przecież potrzebują nas-wtrąciła nagle Łucja, na co energicznie pokiwałam głową.

-Dokładnie, Łusia ma rację. Przecież gdyby nie chciano tutaj nas wszystkich, to szafa otworzyłaby swoje przejście tylko przed niektórymi, więc...

-Powiedziałem, że wracasz-przerwał mi chłopak, na co uniosłam się jeszcze bardziej.

-Akurat mi nie możesz rozkazywać, nie jesteś jeszcze królem Piotrze!-spojrzeliśmy na siebie spod byka.

-Czy ty nie widzisz jakie to niebezpieczne? Łucja o mało nie utonęła, Edmund też mógł zginąć-warknął i zmrużył powieki-Ty też nie jesteś tutaj bezpieczna, mimo tej całej przepowiedni.

-Skąd wiesz co jest dla mnie bezpieczne, a co nie? Mogę tutaj robić co tylko będę chciała-odpowiedziałam wciąż mierząc go spojrzeniem.

-Przestańcie!-wtrącił nagle Edek przerywając trwającą między nami walkę na spojrzenia-To właśnie dlatego musimy tutaj zostać-spojrzał na brata-Czarownica to straszny wróg, a ja jej pomagałem...

-Ed przecież...-złapałam go za rękę i delikatnie ścisnęłam, tak strasznie było mi go szkoda.

-Nie chce żeby oni cierpieli za moje grzechy-dodał, po czym nastąpiła między nami kompletna cisza.

Nagle brunetka poderwała się na równe nogi i wzięła do ręki oparty o stolik, łuk i strzały.

-Ej a ty dokąd?-zatrzymał ją starszy brat.

-Trochę poćwiczyć-odpowiedziała z uśmiechem-Chodź Ellie-złapała mnie za rękę, po czym puściła oczko do blondyna i zaczęła zmierzać z nie nadążającą za nią mną, na rozległe łąki za namiotami.

♕♕♕

Ćwiczenia były dla mnie bardzo przyjemne i odprężające. Podszkoliłam się w walce na miecze i łucznictwie, a jeszcze bardziej cieszył mnie fakt, że do obu z tych rzeczy miałam niezłą smykałkę. I tak minęło mi całe popołudnie, przerywane tylko kilkoma atakami śmiechu, które atakowało mnie i siostry Pevensie.

Spojrzałam na ćwiczących nieopodal Piotra i Edmunda. Blondyn był świetnym szermierzem, ba powiedziałabym nawet, że najlepszym jakiego widziałam. Mimo tego nie uśmiechałam się, wciąż czułam w stosunku do niego zbyt duży zawód i urazę. Ale jeszcze bardziej krytykowałam siebie, że nie umiałam się w nim odkochać. Może i był na to zbyt idealny i niemożliwością było wyzbyć się uczucia miłości wobec niego. Moje rozmyślania przerwał głośny krzyk Pana Bobra biegnącego w naszą stronę.

Lioness |The Chronicles of Narnia|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz