Rozdział 34 |Witaj Wasza Wysokość|

663 38 9
                                    

Czułam jak lodowata woda wdziera się do moich oczu, ust i paraliżuje moje ciało, jednak mimo to wciąż energicznie machałam dłońmi chcąc wypłynąć na powierzchnię i udało mi się to dzięki pomocy Piotra, który będąc tuż obok mocno trzymał moją dłoń ciągnąc mnie ku górze. Gdy udało nam się wypłynąć i zachłysnąć świeżym powietrzem nerwowo rozejrzałam się wokół próbując znaleźć Łucję i Edmunda.

-Łucja!-krzyczałam zdenerwowana, kiedy nagle oboje nastolatków i Eustachy wypłynęli na powierzchnię.

-O nie!-młodsza Pevensie momentalnie zbladła wskazując ręką na płynący prosto na nas ogromny okręt-Płyńcie!-zawołała na co wszyscy rzuciliśmy się do ucieczki.

Nie muszę chyba wspominać, że miało to iście marne skutki, przez ogromne wzburzenie wody i prędkość jaką osiągał statek, coraz bardziej zbliżając się w naszą stronę. I chodź ze wszystkich sił starałam się uciekać, w końcu i tak mimowolnie puściłam się wciąż płynącego Piotra i kompletnie zmęczona poddałam się morskim falą, gotowa na pochłonięcie przez żywioł.

Nagle jednak poczułam owijające się w mojej tali dłonie, które zacisnęły się mocno na moim ciele i mimo stawianego oporu pociągnęły mnie w górę, pozwalając na swobodne oddychanie.

-Już spokojnie, trzymam cię-usłyszałam za sobą niski męski głos.

-Spróbuj mi coś zrobić a skopię ci tyłek-zagroziłam nie pewna zamiarów mojego ratownika.

-Argea?!-zdziwił się głos za mną, a moje oczy dosłownie wystrzeliły z orbit słysząc, że ten mężczyzna zna moje drugie imię.

Niepewnie odwróciłam się za siebie i ujrzałam kogoś, kogo na pewno nie spodziewałam się spotkać na środku morza.

-Kaspian!-krzyknęłam uradowana rzucając mu się na szyję-Jak dobrze cię widzieć! Piotrek, Łucja, Edek! Kaspian tu jest!-zawołałam do rodzeństwa, na co zgodnie przystanęli oglądając się za siebie.

-Spokojnie kochani, moja załoga już spieszy z pomocą-zadeklarował król i pociągnął mnie w stronę opuszczonej deski, służącej do wejścia na statek.

-Jesteśmy w Narnii?-spytał płynący za nami Edmund.

-A gdzież by indziej-zaśmiał się szatyn i pomógł mi stanąć na desce-Uwaga-poradził wciąż mocno trzymając mnie w pasie.

A gdy w końcu udało nam się stanąć na pokładzie, od razu któryś z marynarzy zarzucił mi na ramiona koc, na co w kompletnym oniemieniu podziękowałam cicho skupiając się na otaczającej mnie rzeczywistości.

-Nie wierzę własnym oczom, Gea jak to możliwe?-spytał przyjaciel stając tuż na przeciw mnie.

-Sama jeszcze nie wiem, ale strasznie się cieszę, że mogę cię znów zobaczyć Kas-odparłam wzruszając ramionami i śmiejąc się wesoło rzuciłam mu się na szyję mocno ściskając.

-Tak strasznie tęskniłem-wyznał wtulając twarz w moje włosy.

-Ja też, każdego dnia o tobie myślałam-chwyciłam w obie dłonie jego twarz dokładnie mu się przyglądając.

Przez ten czas, bardzo zmężniał, zapuścił zarost, urósł w barkach i stał się silnym, przystojnym mężczyzną.

-Ej gdzie jest moja żona!-usłyszałam za sobą głos ukochanego blondyna, na co roześmiałam się głośno machając w jego stronę dłonią-O no proszę-powiedział podbierając się dłońmi w bokach, gdy dostrzegł mnie uwieszoną na szyi króla-I weź tu zostaw ją na parę minut samą-westchnął żartobliwie wprawiając tym w śmiech paru marynarzy stojących obok.

Lioness |The Chronicles of Narnia|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz