STRIMUJCIE ŚCIANY MISIE
-----*Harry pov*
Minęły dwa dni odkąd ostatni raz widziałem Louis i z nim rozmawiałem. Może to głupie, ale nawet nie obejrzałem odcinka, który wczoraj wstawił. Nie odczytałem żadnej wiadomości od niego, a wysłał ich dużo.
To chyba naprawdę żałosne zachowanie, ale cóż taki już jestem. A poza tym relacja z Brucem też opierała się głównie na kłamstwach, nie chcę takiej kolejnej, pomimo tego że go kochałem, to wciąż boli, każde kłamstwo.
Jestem tchórzem, okropnym tchórzem. Sam nie raz mu skłamałem. Na przykład gdy pytał czy wszystko dobrze, nie było dobrze, ale odpowiedziałem, że jest. Jak zawsze. Sięgnąłem po telefon, żeby odczytać wiadomości, gdy zobaczyłem, że dzwoni do mnie jakiś prywatny numer. Postanowiłem odebrać, zawsze odbierałem.
- Halo? - Powiedziałem i zorientowałem się, że mój głos jest zachrypnięty od płaczu, więc odchrząknąłem.
- Hej Harreh. - Usłyszałem po drugiej stronie. Nie. O mój boże. - Jak ci mija czas? - Tylko jedna osoba mówiła "Jak ci mija czas" zamiast "Co u ciebie słychać?" i innych takich. To niemożliwe.
- B-Bruce? To t-ty?
- Och kochanie jak ja lubię, gdy się jąkasz. To urocze. Niczym ta twoja buźka. To co odwiedzisz swojego tatusia?
- J-ja. - Znowu się zająknąłem nie mogąc się uspokoić.
- Ty co?! Do kurwy wysławiaj się szybciej! - Zacząłem się trząść. Zawsze w tym momencie przychodziło uderzenie. Na szczęście nie mógł tego zrobić przez telefon. - Język ci urwali czy co?! - Znowu krzyknął, a po chwili w tle było słychać jakieś głosy.
Chłopak odezwał się jeszcze z wiadomością, że jeszcze nie skończył i szybko się rozłączył. Ja dostałem kolejnego ataku paniki. Wyglądały jak zawsze od 2 lat. I jak zawsze zapisywałem je w kalendarzu w telefonie. Nawet nie wiem po co. Czułem się wtedy chyba trochę bezpieczniej.
Mało się zastanawiając wyciągnąłem z szafki wszystkie świeczki, które miałem oraz zapalniczkę. Rozłożyłem je byle jak na biurku, po czym zasłoniłem rolety, dzięki czemu wszędzie było ciemno.
Potrzebowałem światła. Potrzebowałem ognia. Potrzebowałem bólu. Usiadłem na krześle i po kolei podpaliłem wszystkie knoty, następnie zacząłem się bawić palcami jednym płomieniem nie mogąc się zdecydować na resztę.
Zrobiłem to jednak. Zacząłem podpalać sobie ręce. Bolało w chuj, a w oczach miałem łzy. Na ustach jednak uśmiech. Przypomniało mi się jak kiedyś prawie Niall przyłapał mnie na tej czynności, gdy wracając myślami do teraźniejszości zerwałem się z krzykiem i pobiegłem do łazienki włożyc ręce do zimnej wody.
- Jesteś idiotą! - Krzyknąłem do swojego zaryczanego o czerwonej twarzy odbicia w lustrze. - Nienawidzę cię! Nienawidzę cię tak bardzo!
Zacząłem płakać jeszcze mocniej i usiadłem na podłodze uświadamiając sobie, że nie mam już nikogo. Nie mam Nialla. Tylko on wiedział o mnie tak dużo, wiedział jak mi pomóc. Nie mam Louisa. Spierdoliłem relację z nim kilkoma słowami.
"Nie masz nikogo, jesteś żałosny." te myśli krążyły w mojej głowie, gdy poniosłem się sięgając w stronę szafki. Wyciągnąłem z niej żyletkę. Zostały mi jeszcze trzy, więc wziąłem także i je. Napuściłem wody do wanny, po czym rozebrałem się.
Patrzyłem na swoje odbicie w lustrze, na świeżo przypalone ręce, na ledwo widoczne blizny na nich. Na doskonale widoczne te na nogach. Głównie na łydkach i udach. Przejechałem po nich ręką, czując wypuklenia. Zagoiły się. Zagoiły się już dawno.
Stanąłem w wannie przyzwyczajając się do gorącej wody, a po chwili usiadłem prostując nogi i opierając się o ścianę. Chwyciłem jedną z czterech żyletek i naciąłem wpoprzek prawe udo. Patrzyłem jak krew zaczyna wypływać do wody, a rana zaczyna szczypać. Zrobiłem więc kolejną, kolejną i kolejną. I jeszcze kilka
Wpatrując się w wodę, która lekko zmieniła kolor usłyszałem z salonu głos. Przecież nikt nie ma klucza do mojego mieszkania. Niall miał, ale tylko on. Zapasowy z nad drzwi zabrałem jakiś czas temu. Nie prawda. Ktoś ma klucz.
Usłyszałem szczęk zamka w drzwiach od łazienki. Więc szybko odwróciłem się w ich stronę. Zobaczyłem brunetkę o moich oczach pełnych łez i z okrzykiem na ustach, po czym zakręciło mi się w głowie i nastała ciemność.
***
Nie wiem ile czasu minęło, ale powoli otworzyłem oczy, które natychmiast zamknąłem widząc światło. Wyczułem, że jestem w moim łóżku. To dobry znak, bardzo dobry. Chociaż z drugiej strony wolałbym nie być nigdzie. Chciałem się przesunąć, ale poczułem ból przeszywający moją nogę i ręce, na co jęknąłem i zrezygnowałem.
- Harry? - Otworzyłem oczy słysząc moje imię i zobaczyłem moją siostrę wpatrującą się we mnie próbując nie płakać, ale wiedziałem, że zaraz pewnie to zrobi.
- Gemma, przepraszam cię. Tak bardzo cię przepraszam. - Powiedziałem wpatrując się w nią ze smutkiem i skubiąc koc, którym mnie przykryła.
- Harry, powiesz mi co się stało? Pamiętasz naszą przysięgę? - Pewnie, że ją pamiętałem. Gemma miała wtedy lat 10, ja 6. Wpakowałem się w kłopoty w pierwszej klasie, już nie pamiętam czemu. Powiedziałem o tym tylko jej, a później złożyliśmy sobie obietnicę. Obiecaliśmy na lemoniadę, którą zrobiła nasza mama, że zawsze będziemy mówić sobie, gdy coś się będzie działo.
Pokiwałem więc głową i powiedziałem prawdę. To co działo się przez ostatnie dwa lata. Tym razem nei powiedziałem jej, że on po prostu ze mną zerwał, tylko to co zrobił naprawdę. Twarz brunetki wyglądała tak, jakby miała ochotę kogoś zabić, a pod koniec mojej historii, gdy zacząłem płakać ona też to zrobiła.
- Harry, proszę cię nie rób już tego. Wiem, że mi nie obiecasz. Trudno obiecać takie rzeczy, ale proszę nie rób sobie już krzywdy, w żaden sposób. A z Lousiem się ułoży, wiem to, a jak nie to do niego pójdę i własnoręcznie mu wpierdole. Okej? - Uśmiechnąłem się widząc jak dziewczyna o mnie dba i się stara.
- Okej. - Odpowiedziałem, a Gemma przytuliła mnie. Niechcący oparła się o moją nogę na co się skrzywiłem, ale nic nie powiedziałem.
***
Resztę dnia spędziłem razem z nią. Graliśmy w planszówki, oglądaliśmy filmy i Gemma odczytała wiadomości od Lou, a później mu odpisała z mojego telefonu mówiąc kim jest. Zabroniła mi patrzeć, a po jakimś czasie powiedziała tylko, że jutro jedziemy na piętnastą do galerii. Nie oddała mi telefonu, sama oddzwoniła do Liama i powiadomiła go, że u mnie wszystko dobrze.
***
W nocy znów wstałem z krzykiem. Pot spływał mi po plecach a na policzkach były łzy. Znowu ten sen. Ten okropny sen. Miałem nadzieję, że nie obudziłem swojej siostry. Niestety po chwili wpadła do mojego pokoju.
Pocieszała mnie, a po jakimś czasie oboje zasnęliśmy wtuleni w siebie. Przypomniało mi to trochę o Lou, ale pomyślałem, że będzie dobrze, teraz będzie już tylko lepiej.
-----
1k słów (☞ ͡° ͜ʖ ͡°)☞
No cóż, kocham was pamiętajcie o tym.
H.
CZYTASZ
The Biggest Fan || LARRY
FanficGdzie Louis jest youtuberem a Harry jego największym fanem Moje pierwsze Larry ff, mam nadzieję, że się wam spodoba. Jeszcze nie widziałam takiego fanfika więc wszelkie podobieństwa do innych są przypadkowe, miłego czytania! Początek: 27.11.2020 Ko...