Namjoon był zawsze postrzegany jako spokojny, miły człowiek, zupełnie inny od swoich pobratymców. Sam również uważał się raczej za kogoś mało nerwowego, nawet w najgorszej możliwej sytuacji, jednak tym razem było inaczej. Po raz pierwszy w życiu coś w nim pękło. Nie miał pojęcia dlaczego.
Wściekły wpadł do gospody niczym burza, bez słowa udając się prosto do wcześniejszej wynajętego pokoju, ignorując Yeji, która próbowała spytać, jak było na targu. Dopiero gdy zamknął za sobą drzwi, wyrzucił z siebie kilka siarczystych przekleństw i kopnął z furią w ścianę. Nigdy w życiu nikogo nie wyzwał, ale wcale nie czuł się winny, burcząc pod nosem coraz to barwniejsze epitety pod adresem białowłosego maga.
Oszukał go. Najzwyczajniej w świecie zabawił się jego kosztem, kłamiąc mu perfidnie w żywe oczy, a on, jak ostatni naiwniak, wyruszył na misję ratunkową. Złość rosła w nim z sekundy na sekundę, osiągając poziom, jakiego Namjoon jeszcze nigdy nie doświadczył. Miał ochotę rozkwasić tę piękną twarz Seokjina na najbliższej ścianie... zaraz. Nie "piękną". Po prostu twarz. Tak, dokładnie to miał na myśli.
- Po prostu nie wierzę - mruknął Kim, opadając bez sił na niewygodne łóżko.
Przez kilka minut leżał krzyżem, wpatrując się w drewniany sufit, po którym pełzła wilgoć i grzyb. Zastanawiał się, co powinien teraz zrobić. Wrócić do biblioteki w Zarajou i nikomu nie wspominać o tym, jak zbłaźnił się przed magiem-kawalarzem? Czy może pójść na rynek, odszukać białowłosego i ręcznie wytłumaczyć mu, że jego żart nie było śmieszny?
Na to drugie Namjoon miał o wiele większą ochotę, ale za to zbyt mało odwagi. Dlatego próbował pogodzić się z myślą, że już o świcie wyruszy w drogę powrotną, aby Foedus nie zauważył jego nieobecności, gdyby przypadkiem postanowił nagle zawitać w bibliotece. Z pewnością leżałby tak dalej, aż w końcu zasnąłby, zupełnie nie przejmując się wczesną porą, gdyby nie cichy chichot, przez który z powrotem podskoczyło mu ciśnienie.
- Namjoon-ah, wyglądasz jakbyś przechodził załamanie nerwowe - zauważył wesoło Seokjin, stając w postaci fioletowej mgły nieopodal łóżka. - Coś się stało?
- Jak śmiesz jeszcze się tutaj pojawiać?! - Namjoon szybko podniósł się do siadu, aż zakręciło mu się w głowie. - Jesteś bezczelny!
Mag przestał się śmiać, widząc jakim spojrzeniem obdarzył go młodszy.
- Słucham?
- Nie graj głupka!
- Namjoonie, ja naprawdę nie wiem o co ci cho-
Seokjin przerwał w pół słowa, gdy sakiewka dotychczas spoczywająca na stoliku nocnym przeleciała przez hologram, dokładnie w miejscu, gdy znajdowała się głowa. Zamrugał kilkakrotnie, przy okazji przecierając twarz dłonią i sprawdzając, czy aby na pewno nie oberwał. Przeniósł wzrok na dyszącego z gniewu rudowłosego, tym samym postanawiając uciec się do ostateczności. Bo skoro Kim nie chciał mu powiedzieć, co się wydarzyło, to mag musiał dowiedzieć się sam.
Namjoon poczuł delikatne mrowienie na całym ciele, patrząc białowłosemu prosto w oczy, które nagle błysnęły lawendowym światłem, co mógł dostrzec nawet przez hologram. Po chwili kilka dziwnych myśli przepłynęło przez jego głowę, tak jakby ktoś przerzucał je w jego umyśle, szukając czegoś ciekawszego pod spodem. W ułamku sekundy przed oczami stanęła mu sytuacja z rynku i postać maga w pełnej krasie, otoczona wianuszkiem podążających za nim mieszczan. Na raz dziwne mrowienie ustało, a wspomnienia Namjoona ułożyły się z powrotem w odpowiedniej hierarchii, nie zajmując więcej miejsca w jego mózgu, niż było to potrzebne.
Zarówno chłopak jak i mag zamrugali kilkakrotnie, niezbyt wiedząc, co się stało. Namjoon nie miał pojęcia, jak doszło do dziwnego przepływu myśli przez jego głowę, z kolei Seokjin był w szoku, bo właśnie zobaczył siebie we wspomnieniach młodszego. A przecież cały czas siedział zamknięty pod pieprzoną kopułą w Puszczy Zagubionych.
CZYTASZ
The Reluctant Heroes | Taekook, Yoonmin
FanficO Taehyungie, który chce zostać bohaterem i o Yoongim, który wszelkiego bohaterstwa się wystrzega. O Jeongguku, który próbuje odnaleźć swoją wolność i o Jiminie, któremu wolność zostanie kilkukrotnie odebrana. O Seokjinie i Namjoonie, którzy nigdy...