- Czas się zabawić.
-NIE!
Taehyung i Jeongguk pojawili się znikąd, a krzyk tego pierwszego sprawił, że wszystkie szyby w korytarzu rozprysnęły się w drobny mak, a do środka wdarł się silny, huczący wiatr. Taehyung z dziką determinacją dzierżył w dłoniach swój miecz, od razu ruszając z bojowym okrzykiem w stronę Seokjina, który nagle stanął niczym sparaliżowany.
- Niemożliwe - mruknął cicho, gdy Tae zamachnął się, by wykonać cięcie. Mężczyzna nagle zniknął, dokładnie w chwili, gdy ostrze miało się spotkać z jego ciałem.
Nie napotykając po drodze przeciwnika, miecz pociągnął Kima za sobą, przez co ten skończył swoją szarżę na podłodze, sapiąc niczym parowóz. Wszyscy patrzyli na chłopca w szoku, a ich ubraniami targał coraz lżejszy i cieplejszy wiatr.
Pierwszy ocknął się Jeongguk. Podbiegł do ledwo kontaktującego Jimina, z przerażeniem patrząc na porozrywane jego wargi. Mężczyzna usiłował wstać, ale szło mu to bardzo opornie. Kręciło mu się w głowie, a smak i zapach własnej krwi, który przez ostatnie dni zdążył poznać aż nazbyt dobrze, przyprawiał go o silne mdłości.
Następny był Yoongi. Brunet powoli podszedł do swojego podopiecznego i kucnął przy nim, kilka razy sprawdzając, czy Seokjin na pewno nie czaił się nigdzie za rogiem. Taehyung uniósł się na łokciach, chcąc wstać i dalej walczyć, ale mężczyzna przytrzymał go w miejscu.
- Czemu nigdy mnie nie słuchasz, nieznośny dzieciaku? - spytał, gdy Tae w końcu spojrzał mu w oczy. Jak bardzo zdziwił się Min, kiedy zamiast brązowych tęczówek zobaczył u Kima fioletowe. Te jednak szybko zblakły, a lawenda zaczęła przybierać coraz bardziej kasztanowy odcień, zupełnie tak, jakby ktoś mieszał farby na palecie, dodając coraz więcej ciemnych barw.
- Mieliśmy złe przeczucia, hyung - odparł młodszy, uśmiechając się delikatnie. Nie chciał, żeby mężczyzna był na niego zły. W końcu jakoś udało im się odpędzić przeciwnika, więc chyba dobrze zrobili, jadąc za Yoongim, prawda?
- Jak... jak to zrobiłeś, Taehyungie? - słaby, chrapliwy głos opuścił usta Jimina, przez co reszta zwróciła na niego uwagę. Mężczyzna, mimo że okropnie osłabiony, dokładnie widział, jak stare szkło rozprysnęło się, gdy Taehyung rzucił się im na ratunek. Do tego niemożliwym było, by od strony wewnętrznego dziedzińca, na który wychodziły okna w korytarzu, wiał tak silny wiatr.
Na chwilę zapadła cisza. Tae powoli podniósł się z ziemi, patrząc niepewnie na towarzyszy. Zmartwiony wzrok Jimina i ten podejrzliwy Yoongiego absolutnie nie dodawał mu otuchy, w przeciwieństwie do pokrzepiającego uśmiechu Jeona.
- Ja... nie jestem pewien. Chyba niezbyt nad tym panuję - mruknął ostatecznie, bardzo cicho.
Yoongi zmarszczył brwi.
- Nad czym nie panujesz? O co chodzi?
- No... Między innymi o to - Taehyung wskazał dłonią na wybite szyby, a Min wyglądał na jeszcze bardziej skonsternowanego.
- Ale-
- To talent magiczny - odezwał się nagle Jeon. - Zdolność dziedziczona lub otrzymana jako dar od bogów. Wymyka się spod kontroli, jeśli nie otrzyma się odpowiedniego szkolenia - podszedł powoli do Kima, stając z nim ramię w ramię. - Jeden z naszych nadwornych doradców był magiem. Kiedy byłem mały, czasami pokazywał mi różne sztuczki, zanim nie zniknął bez śladu dziesięć lat temu. Dopiero gdy dorosłem, dowiedziałem się, kim tak naprawdę był.
- Skąd masz pewność, że to talent magiczny, a nie jakieś cholerne opętanie? - warknął roztrzęsiony Yoongi, a Tae przełknął głośno ślinę. Min miał do czynienia z różnymi wróżbami i widzeniami, kiedy mieszkał u Agafii. Dlatego myśl o tym, że jego podopieczny mógł być opętany przez jakieś niższe pomioty piekielne przeszła mu przez głowę nadzwyczaj szybko.
CZYTASZ
The Reluctant Heroes | Taekook, Yoonmin
FanfictionO Taehyungie, który chce zostać bohaterem i o Yoongim, który wszelkiego bohaterstwa się wystrzega. O Jeongguku, który próbuje odnaleźć swoją wolność i o Jiminie, któremu wolność zostanie kilkukrotnie odebrana. O Seokjinie i Namjoonie, którzy nigdy...