Jimin, gdy tylko się ocknął, nie miał zielonego pojęcia, gdzie się znajdował. Ciągłe podrzucanie, smród, hałas i ciemność, która nie chciała ustąpić, mimo że niemal od razu otworzył oczy szeroko, sprawiały, że miał ochotę zwymiotować z powodu nieprzyjemnych doznań i strachu. Wspomnienia mazały mu się, kiedy na siłę próbował znaleźć w nich jakiś punkt zaczepienia. Tępy, pulsujący ból karku również skutecznie mu w tym przeszkadzał, nie dając skupić myśli.
Nie wiedział, ile minęło, zanim dotarło do niego, że wszechobecny hałas, to tętent końskich kopyt. Mogło minąć kilka minut, ale równie dobrze i godzina, bo blondyn absolutnie stracił rachubę czasu. Rozpoznanie dźwięku sprawiło, że Park w końcu uświadomił sobie, co się z nim działo.
Pamiętał, jak powoli rozczesywał lekko spoconą, siwą sierść swojego wierzchowca, który, jak nie on, ciągle niespokojnie przestępował z jednej strony na drugą. Koń zazwyczaj stał grzecznie, dlatego Jimin zaczynał się denerwować, a wręcz irytować.
- Co z tobą, mały? - mruknął wtedy, głaszcząc siwka uspokajająco po łopatce. Przesunął wzrokiem po sylwetce zwierzęcia, ostrożnie zaglądając mu pod brzuch. - Jakiś giez gdzieś cię gryzie?
Koń nie odpowiedział, tylko znowu cofnął się o kilka kroków, by zaraz z powrotem ruszyć do przodu, niespokojnie fukając kilka razy. Trójka pozostałych wierzchowców wtórowała mu za każdym razem, również kręcąc się między drzewami, do których zostały przywiązane. Wyglądały, jakby bardzo chciały uciec, mimo że Jimin nie widział powodu, dla którego mogłyby czuć się zagrożone. Owszem, mogły wyczuć jakieś dzikie zwierzę, ale wątpił, by to podeszło do miejsca, w którym dało się wyczuć zapach człowieka.
Rozejrzał się jeszcze raz, mając wrażenie, że nagle zrobiło się o wiele zimniej, niż powinno. Chłodny wiatr targnął jego cienką, bawełnianą koszulą, jakby chciał zerwać ją z ciała byłego nałożnika. Blondyn szybko objął się własnymi rękoma, delikatnie pocierając ramiona i kuląc się w sobie. Ruszył w stronę bagażu, żeby odnaleźć jakąś cieplejszą odzież, ale zanim dotarł do skórzanych toreb, usłyszał odgłos nadjeżdżających koni.
Wystraszył się. Nikt normalny nie jeździł tak szybko o zmroku, a jeźdźcy zdawali się zbliżać w ogromnym tempie. Z powrotem rzucił się w stronę koni, żeby spróbować je uspokoić. Rozbili obóz kilka metrów od drogi, ale las był na tyle gęsty, że przejezdni nie powinni go zauważyć, o ile wierzchowce nie będą zbyt hałasować. Te jednak, jak na złość, zaczęły rżeć i stawać dęba, gdy tylko pomiędzy drzewami zamajaczyły czarne plamy, którymi byli obcy jeźdźcy.
Jimin przełknął nerwowo ślinę, nie mając pojęcia, co mógłby zrobić. Jeśli byli to rabusie albo, co gorsza, ludzie, którzy polowali na dzieci władców, nie miał nawet jak dać znać Taehyungowi i Jeonggukowi, żeby przypadkiem nie wpakowali się teraz do obozu. Zerknął szybko w gąszcz, gdzie kilkanaście minut wcześniej zniknął Yoongi, ale wołanie o pomoc w tym momencie tylko by go zdradziło. Wciąż łudził się bowiem, że nieznajomi przejadą obok, nie zauważając go.
Kiedy jednak kare, ogromne konie, otoczone kłębami czarnego dymu, zaczęły zwalniać przy samym obozie, stracił wszelką nadzieję. Zacisnął dłoń na rękojeści sztyletu, który trzymał za paskiem, chociaż szczerze wątpił, żeby coś mu to dało. Nie był wojownikiem, a do tego nie wiedział, czy w ogóle byłby w stanie kogokolwiek zabić.
Jimin nigdy wcześniej nie widział takich koni. Były o wiele większe od wierzchowców, a nawet od koni pociągowych, które znał. Żaden nie miał nawet najmniejszej odmiany, ani na pysku, ani na potężnych nogach. Rumaki od pęcin w dół tonęły w czarnej mgle, a ich oczy lśniły niebezpiecznym, czerwonym blaskiem. Jimin nie miał pojęcia, skąd brała się owa mgła, ale jej opary, które zaczęły docierać do jego nozdrzy, zdawały się pachnieć spalenizną. Niczym węgiel i siarka. Nieprzyjemny zapach drażnił jego nos, a kolejna chmura dymu poleciała w jego stronę, gdy pierwszy z jeźdźców zsiadł ze swojego konia, rozbryzgując mgłę na boki.
CZYTASZ
The Reluctant Heroes | Taekook, Yoonmin
FanfictionO Taehyungie, który chce zostać bohaterem i o Yoongim, który wszelkiego bohaterstwa się wystrzega. O Jeongguku, który próbuje odnaleźć swoją wolność i o Jiminie, któremu wolność zostanie kilkukrotnie odebrana. O Seokjinie i Namjoonie, którzy nigdy...