[14,0] - Agafia

75 15 16
                                    

Namjoon całą noc nie potrafił zmrużyć oka, przez co nad ranem, gdy zapiał pierwszy kogut, czuł się naprawdę okropnie. Miał ochotę zakopać się ponownie w pościeli i w końcu zasnąć, chociaż obawiał się, że i tak by mu się nie udało. Zbyt mocno martwił się sytuacją, w której się znalazł, nie wspominając już nawet o sprzecznych emocjach i myślach, targających nim od wczorajszego powrotu do gospody.

Myślał intensywnie nad tym, co powinien uczynić, ale żadne sensowne rozwiązanie, jak na złość, nie przychodziło mu do głowy. Za to idiotycznych miał na pęczki.

Przewrócił się na drugi bok, by promienie słońca nie raziły go w oczy i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w miejsce, w którym wczoraj pojawił się Seokjin. 

Namjoon go nie znał. Nie wiedział, kim był mag, jakie miał zamiary i czy w ogóle powinien mu ufać. Ale coś dziwnego podpowiadało mu, że mag wcale z niego nie kpił. Widział przecież jego zdziwienie, gdy Namjoonowi puściły nerwy.

Jeżeli Seokjin naprawdę potrzebował pomocy, a jego sobowtór chodził swobodnie po Forgyardzie i się pod niego podszywał, to sam Namjoon mógł być w sporych tarapatach. W końcu ktoś, kto podszywał się pod maga, sam musiał posiadać ogromną moc, skoro udało mu się uwięzić Jina i poruszać po kraju w magicznej masce, skrywającej jego prawdziwą tożsamość. Do tego od dnia, w którym mag skontaktował się z Namjoonem, nie minął nawet tydzień, a sobowtór pojawił się w Forgyardzie jak gdyby nigdy nic, podczas gdy nawet na najszybszym i najbardziej wytrzymałym koniu tak długa podróż powinna zająć ponad dziesięć dni.

Namjoon był po prostu w kropce. Z jednej strony miał zamiar wrócić do Zarajou i zapomnieć o swojej głupiej wyprawie, a z drugiej wciąż jakąś część jego umysłu wręcz krzyczała, by się nie poddawał i ruszał jak najszybciej w dalszą drogę. Seokjin opadał z sił, nie mieli czasu do stracenia, a obejście puszczy i znalezienie uwięzionego maga na pewno zajmie mu o wiele dłużej, niż miał na to nadzieję.

- Żeby to wszystko piorun strzelił - warknął sam do siebie, ostatecznie podnosząc się z łóżka. Ubrał się, a zaraz potem zgarnął wszystkie swoje szpargały do torby. Zamaszyście wyszedł z pokoju, uprzednio wyjmując mapę, by zobaczyć, w którym miejscu najłatwiej będzie mu się przeprawić przez rzekę Eskrus. - Niech stracę.

***

Arranda zawsze witała wędrowców nieprzeciętnym gwarem. Jako największe miasto portowe wybrzeża, zawsze była pełna handlarzy i podróżników z całego świata. Codziennie jej ulicami przewijały się setki ludzi różnego pochodzenia i o tak samo różnych intencjach, depczące wysłużone chodniki i żłobiąc kolejne koleiny w piaskowych drogach. Brukowane ulice bliżej centrum i portu nieustannie niosły echem tętent końskich kopyt, wypełniając szerokie przestrzenie między niskimi domami dudnieniem.

Właśnie pośród tego gwaru i wiecznego hałasu, których tak nienawidził, wychował się Yoongi. Podejrzewał, że był niechcianym dzieckiem jakichś podróżników, które urodziło się na morzu. Nie było dla niego miejsca na statku, dlatego wyrzucili go w najbliższym porcie, licząc na to, że ktoś, komu podstawili zawiniątko pod drzwi, zaopiekuje się bezbronnym niemowlęciem.

Na szczęście Yoongi trafił w dobre ręce. Agafia była znaną i szanowaną zielarką oraz wróżbitką, po której leki i eliksiry zjeżdżali ludzie z całego świata. Nie była już w wieku świetności, gdy otworzyła drzwi w środku nocy, by zobaczyć zarys koszyczka ze śpiącym dzieckiem i karteczką w środku. Min Yoongi, nabazgrane na szybko w nerwach, które musiały towarzyszyć matce malca, wydawało jej się zupełnie nie pasować do tak małej, spokojnej istotki, uroczo marszczącej nos, ale postanowiła nie kłócić się z wolą rodziców dziecka. Min Yoongi pozostał Min Yoongim, a do tego wyrósł na mężczyznę, z którego poniekąd zielarka była dumna. Był dla niej jak syn, chociaż nigdy nie nazwał jej matką, a ona jego swoim synem. Wciąż jednak kochała go mocniej, niż kogokolwiek innego i cieszyła się za każdym razem, gdy Min wracał do Arrandy, by odwiedzić ją pod pretekstem zakupienia odpowiednich specyfików, które mu się skończyły.

The Reluctant Heroes | Taekook, YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz