Minęły trzy dni. Trzy, cholernie długie dni, podczas których Yoongi wychodził z siebie i stawał obok niezliczoną ilość razy. A wszystko to z powodu jednego, strasznie pięknego wyzwolonego nałożnika, od którego nie potrafił oderwać wzroku. Min docinał mu albo ignorował go przy każdej lepszej okazji, natomiast Jimin...
Cóż, Jimin nie mógł wyjść z podziwu dla samego siebie, że wciąż z uśmiechem dobrodusznego człowieka znosił wszystkie humorki bruneta. To nie tak, że go to nie ruszało. Yoongiemu zdarzało się wyzywać młodszego od najgorszych, gdy tylko nie zgadzali się w jakiejś kompletnie nieistotnej sprawie. Park po prostu starał się nie reagować na zaczepki najemnika, mając nadzieję, że ten w końcu zwyczajnie znudzi się i odpuści. Jednak na nic takiego się nie zanosiło.
Dlatego też Jimin większość czasu spędzał w towarzystwie młodszych chłopaków, którzy zdążyli złapać zaskakująco dobry kontakt. Jeongguk ostatecznie zaczął otwierać się przed Kimem, czując się tak, jakby właśnie kogoś takiego jak Tae brakowało mu przez całe życie. Młodszy był bardzo łagodną i bezproblemową osobą, a to tego nie traktował ich wspólnej wyprawy, jak przymusu, w przeciwieństwie do wiecznie rozeźlonego Mina.
W pałacu jedynym, co otaczało Jeona, były twarde reguły i tradycje. Zakazy i nakazy doprowadzały młodego księcia do szału, bo pomimo tylu zasad, w królewskim życiu nic nie było czarne albo białe. Etyka przedstawiała się w szerokiej gamie szarości, której Jeongguk nie umiał rozszyfrowywać, a może i nawet nie chciał umieć. Przy Kimie natomiast bardzo łatwo było mu rozróżnić dobro od zła, radość od smutku i przyjemność od bólu. Chętnie rozmawiali na przeróżne tematy, poznawali swoje zdania w różnych kwestiach i nawiązywali relację, która obie strony niezmiernie cieszyła.
Taehyung nigdy nie miał przyjaciół w swoim wieku. Tryb życia i praca wymagały od Yoongiego ciągłego przemieszczania się, toteż mały szatynek nigdy nie zdążył się z nikim zakolegować. Do tego wszyscy uważali go za dziwnego, zbyt radosnego lub szalonego. Teraz, kiedy nieco starszy królewicz docenił jego charakter, chłopak nie zamierzał próżnować i każdą wolną chwilę spędzał na żywej dyskusji bądź zabawie z Jeonem, a czasem również i z Jiminem, który wcale nie czuł się przy nich staro.
Wszyscy dogadywali się ze sobą świetnie.
Wszyscy, oprócz Yoongiego.
Dlatego właśnie najemnik czuł się gorzej niż zwykle. Chodził bardziej nachmurzony, a frustrację wylewał na Jiminie, mieszając go z błotem przy pierwszej lepszej okazji. Nie miał pojęcia, dlaczego obwiniał go za całe zło świata, ale... kogoś musiał, prawda?
- Seonbae, a właściwie to skąd pochodzisz? Oczywiście, jeśli nie chcesz o tym opowiadać, to w porządku! - głos Taehyunga odbił się echem w głowie Yoongiego.
To była chyba kolejna sprawa, która wyprowadzała najstarszego z równowagi. Kim zdawał się mieć do Jimina tysiąc razy więcej szacunku niż do własnego opiekuna, co oczywiście przedstawiało się tak tylko w oczach najemnika. Tae już dawno temu postawił Mina na piedestale, z którego nic nie było w stanie go zrzucić. Był dla niego, jak rodzina. Starszy brat albo może nawet i ojciec. Taehyung kochał swojego hyunga i nigdy w życiu nie zamieniłby go na nikogo innego, a nawet nie widziałby takiej możliwości. Jednak złemu na cały świat Yoongiemu sytuacja przedstawiała się zupełnie inaczej.
- To nic takiego, Taehyungie. Lubię mówić o moim rodzinnym mieście. Pochodzę z Arsan - Jimin uśmiechnął się ciepło, obracając głowę w prawo, gdzie napotkał zaciekawione oczy Kima.
- Nigdy mi zbyt dużo o nim nie opowiadałeś - mruknął Jeongguk z lewej strony nałożnika. Niemal stykali się kolanami z siodeł, próbując zmieścić się w trzech na dość wąskiej drodze. Drobne gałązki co chwilę smagały Tae i Jeona po policzkach lub ramionach, ale chłopcy niezbyt się tym przejmowali, pochłonięci rozmową z blondynem pomiędzy nimi.
CZYTASZ
The Reluctant Heroes | Taekook, Yoonmin
FanfictionO Taehyungie, który chce zostać bohaterem i o Yoongim, który wszelkiego bohaterstwa się wystrzega. O Jeongguku, który próbuje odnaleźć swoją wolność i o Jiminie, któremu wolność zostanie kilkukrotnie odebrana. O Seokjinie i Namjoonie, którzy nigdy...