Ufasz mi? A czemu miałabym nie ufać?

286 26 3
                                    

17 września, sobota

Drogi Pamiętniku,

To niemożliwe, aby przestać płakać, kiedy traci się coś, czego nie można zastąpić. Czekanie boli. Zapomnienie boli. Umrzeć potrafi każdy. Ale żyć?

Słońce wpadało do mojego pokoju, a ja przetarłam zmęczone oczy i zeszłam szybko z łóżka. Dzisiaj był TEN DZIEŃ! Ten dzień, na który tak długo czekałam.

- Mamusiu, mamusiu! - zaczęłam szybko schodzić po schodach, prawie się przewracając. Nikogo jednak nie było.

- Mamo? Gdzie jesteś?

W domu panowała kompletna cisza. Czyżby wszyscy wyszli? Zapomnieli o tym, że dzisiaj kończę aż 5 lat?

Może schowali się przede mną a kiedy ja będę ich szukać oni wyskoczą z jakiegoś kąta i wykrzyczą głośne: sto lat!

Stałam na środku kuchni, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Ich...nie było.

I wtedy usłyszałam głośny trzask. Jakby coś spadło na podłogę.

A jednak tutaj są!

W zawrotnym tempie pobiegłam na górę do sypialni rodziców i lekko uchyliłam drzwi. Nikogo nie było.

Moją uwagę przyciągnęły małe, czarne dzwi na końcu korytarza, które prowadziły na strych. Nigdy tam nie wchodziłam, bo było to zabronione. Podłoga była tak stara, że mogła w każdej chwili się rozpaść, a nie było pieniędzy na odremontowanie pomieszczenia. Ale to co jest zakazane przyciąga jeszcze bardziej.

Powoli do nich podeszłam. Wyciągnęłam drżącą rękę przed siebie i uspokajałam się myślą, że chcą mi zrobić niespodziankę. Nacisnęłam na nią...

Drzwi ze skrzypnięciem otworzyły się, a mi ukazała się ciemność. Nie było tu żadnego okna, dlatego trzeba było poszukać jakiegoś źródła światła. Zrobiłam jeden krok przed siebie. Podłoga złowrogo zaskrzypiała, ale szłam dalej, trzymając się ściany. W pewnej chwili poczułam pod bosą stopą coś ciepłego i mokrego. To nie było miłe uczucie, więc szybko się odsunęłam i wpadłam na coś twardego, przewracając się. Nie podobało mi się to.

- Mamo? Jesteś tutaj? - zapytałam łamiącym się głosem - mamusiu...

Coś spadało mi na twarz. Krople...czyżby dach przeciekał? Mieliśmy dzisiaj słoneczną pogodę...Wstałam z podłogi, a pod dłonią wyczułam charakterystyczny pstryczek.

Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do światła, pierwsze co zauważyłam to przewrócone krzesło i plamę krwi na podłodze. Dopiero potem do mnie doszło co przede mną było.

Mała, z całą pokaleczoną twarzą, na której nie było widać nic prócz krwi..w piżamce z kwiatkami...

Wisiała tam jak lalka...a ja...

Zoey...

- Mamusiu!

Gwałtownie wstałam, spadając z krzesła na którym siedziałam. Moja twarz spotkała się z brązową podłogą i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, gdzie jestem. 

- Nelly? Dobrze się czujesz? Wszystko w porządku?

Spojrzałam w górę, skąd dochodził głos. To była moja mama. Byłam w poczekalni do mojej terapeutki. Musiałam zasnąć. 

- Eee..miałam zły sen.

Podniosłam się z ziemi i poprawiłam koszulę, aby doprowadzić się do porządku. To kolejny koszmar...

Silence&SoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz