samobójstwo to nie akt tchórzostwa, tylko desperacji

409 34 5
                                    

8 września, czwartek


Drogi pamiętniku,

To sprawia, że płaczę 

z innego powodu

trudno powiedzieć, kiedy

setki emocji zlały się w jedno. 


No i się kurwa stało! Zostałam porwana! A przynajmniej tak mi się wydawało.

To dlatego nigdy nie ufałam ludziom! Oni są strasznie irytujący i przerażający! Czemu wtedy go nie kopnęłam, nie zareagowałam...Brzydzę się sobą. Brzydzę się tego, że należę do tego odrażającego gatunku. Chciał mi pomóc, tak? On chciał mi zamydlić oczy! 

- Jesteśmy na miejscu -oznajmił i zatrzymał samochód. 

Wyszedł z niego i obszedł, aby otworzyć mi drzwi. Naprawdę? TEN GATUNEK nadal tak robi? 

- Albo wychodzisz albo sam cię zaraz stąd wyjmę - zagroził mi, na co ja szybko wyskoczyłam i wpadłam na niego. 

- No i to rozumiem! - uśmiechnął się pod nosem i zamknął za mną drzwi - chodź. 

Podążyłam za nim. Nie chciałam żeby znowu mnie dotykał.

Znajdowałam się przed małym,  drewnianym domkiem, który nie wyglądał jakby były tam przetrzymywane jakieś osoby, ale pewnie miał za zadanie sprawiać takie wrażenie. Nieźle mu to wychodziło. Wyjął klucze i otworzył drzwi, a moim oczom ukazał się beżowy hol. 

- Zapraszam.

Moje oczy samoistnie biegły w lewą stronę. Może uda mi się uciec. 

- Muszę cię rozczarować, ale stąd trudno gdziekolwiek trafić - skomentował moje przemyślenia. Pewnie zauważył to, że jestem bardzo zdystansowana i nie mam najmniejszej ochoty tu wchodzić. No dobra...Jedna noga, druga...drzwi zatrzasnęły się za mną, a ja podskoczyłam przestraszona. 

- Rozgość się - wymamrotał i skierował się w stronę kuchni - napijesz się czegoś? 

Oczywiście nie otrzymał odpowiedzi. 

Stałam w przemoczonym ubraniu na środku korytarza i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Iść czy nie iść? Oto jest pytanie. Uśmiechnęłam się pod nosem. W takiej chwili?Takie myśli? Oj, chyba muszę wziąć się w garść. 

- Trzymaj, jesteś cała przemoczona. Nie chcę, żebyś się rozchorowała - podał mi spodnie i koszulkę, która na moje oko była o wiele za duża - łazienka jest na górze po prawej stronie. 

Po co on mi to wszystko dał? Ta sytuacja, ten gość, to wszystko było takie dziwne...

Zauważyłam, że czeka aż wykonam jakikolwiek ruch. Wzięłam od niego rzeczy i skierowałam się na górę. Z drugiej strony było mi strasznie zimno, więc mogłam go trochę wykorzystać jako moją osobistą szafę. Weszłam do niewielkiej łazienki i spojrzałam w lustro. Odbicie jak odbicie, ale to co w nim zobaczyłam zupełnie nie pasowało do mojej twarzy. To naprawdę byłam ja? Zielone oczy trzaskały iskrami na odległość, blada twarz była lekko zaróżowiona od zimnego deszczu, usta lekko spuchnięte od ciągłego przegryzania wargi ze zdenerwowania. Ściągnęłam wszystkie ciuchy, nie spiesząc się. Powiesiłam je na suszarce do ciuchów, która była obok mnie. Założyłam niebieską koszulkę z logo NIKE i szare, dresowe spodnie, które miały trochę za długie nogawki, ale po podwinięciu były w sam raz! Przeczesałam palcami jeszcze kilka razy włosy tak, aby za bardzo się nie poplątały. Zbliżyłam się do drzwi i lekko je uchyliłam. Nic nie było słychać. Wyszedł? 

- Skończyłaś? - usłyszałam za drzwiami. Tutaj się schował...

Wyszłam z łazienki i zamknęłam posłusznie drzwi. 

- Chodź, przygotowałem ci ciepłą herbatę. 

- Nie lubię herbaty - odpowiedziałam natychmiast, a on zdziwiony uniósł brew. Dlatego, że się odezwałam czy dlatego, że kłamałam, iż nie lubię herbaty? 

- Więcej dla mnie, chodź. 

Ugh, on się nie odczepi. 

Nie wiem czego spodziewałam się, widząc jego mały, przytulny pokój. Że będą tu jakieś zwłoki? Zaśmiałam się w myślach. 

- Nie martw się. Nie mieszkam z rodzicami. 

Hm...a więc gdzie oni są? Umarli? Zostawili go? Nie miałam zamiaru pytać, ale...mama! Cholera! Będzie na mnie zła! Mimowolnie dotknęłam kieszeni. To nie moje spodnie..gdzie moja torba? Zostawiłam ją w samochodzie...

- Ehm, zostawiłam torbę w samochodzie i muszę po nią pój... - nie dał mi skończyć. 

- Pójdę po nią. 

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Sama w obcym pokoju. Co jeszcze planuje los? Usiadłam na niedużym łóżku, a spod poduszki wypadł granatowy dziennik oprawiony w skórę. Chyba zdziwię się jeszcze niejeden raz. Wzięłam go do ręki, zaciekawiona. To chyba jego...Otworzyłam go drżącymi rękami. Moim oczom ukazały się starannie zapisane... notatki? Przeżycia? Cokolwiek to było....

Mój wzrok skierował się do słowa SAMOTNOŚĆ.

Samotność sprawia, że stajemy się bardziej surowi dla siebie, a łagodniejsi dla innych: i jedno i drugie czyni nasz charakter lepszym. Lubię samotność, ale czasami mnie męczy. Wtedy szukam ludzi, żeby znowu się do nich zniechęcić. 

Przerzucam kilka kartek. SAMOBÓJSTWO.

Samobójstwo? Nowa metoda na powiedzenie Bogu: Nie chciałeś mnie zwolnić? Odchodzę! 

To nie akt tchórzostwa, tylko desperacji...

- Hej! Co ty wyprawiasz! - podbiegł do mnie i wyrwał mi z ręki dziennik, rzucając we mnie torbą - tak mi się odwdzięczasz? 

Nie słyszałam jego kroków na schodach. Bezszelestny drań. Pewnie opanował to do perfekcji zakradając się do cudzych domów.

Był nieźle wkurzony. Na mnie. Sukces! 

- Chyba powinnaś już iść.. - powiedział, hamując swój gniew. Było widać jak na dłoni, że go bardzo to dotknęło. 

Oj, chyba przekroczyłam jakąś jego granicę. Tą, do której nikogo nie wpuszcza, a ja niczego nieświadoma ją przekroczyłam.

- Mogłem cię jednak potrącić jak miałem okazję.

Odwróciłam się do niego, ale wyszedł z pokoju. Jedno mnie zastanawiało...dlaczego wtedy w stołówce nie przyznał się, że to on, kiedy mu o tym powiedziałam? Albo jest dobrym aktorem albo totalnym psycholem. 


Silence&SoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz