nie jestem żadną damą, cwelu

506 36 9
                                    

8 września, czwartek


Drogi pamiętniku, 


Niby silna, a jednak sobie nie radzi

Niby mądra, a popełnia głupie błędy

Niby szczęśliwa, a jednak płacze co noc

Niby przyjacielska, a jednak nienawidzi ludzi

Niby ma wspaniałe życie, a co dzień śni by je zakończyć

Niby wiesz o niej tak dużo, a jednak nie wiesz nic

Nie wiesz przez co musi przejść każdego dnia. 


Nie widziałam GO od 3 dni. Ciągle łapię się na tym, że rozpamiętuję jego ostatnie słowa: (...) jesteśmy bardzo podobni do siebie...i nie chodzi tu o wygląd fizyczny, ale...psychiczny. Co on może o mnie wiedzieć? Widział mnie pierwszy raz w życiu...i jak gdyby nigdy nic dosiadł się do MOJEGO stolika i bezczelnie zaczął ze mną rozmawiać. W sumie to rozmową bym tego nie nazwała, ale coś w ten deseń. W kieszeni zawibrowała komórka co znaczyło, że dostałam wiadomość. 


Od mama:

Niestety dzisiaj po ciebie nie przyjadę po szkole. Coś mi wypadło. Mam nadzieję, że sobie poradzisz. 


 Jasne, mamo. 

Doprawdy? Moja mama po mnie nie przyjedzie? Mam zapierdzielać w tych swoich strasznie niewygodnych butach przez 40 minut! To już jest cios poniżej pasa... jak tak dalej pójdzie to ja nie dożyję jutra. Ciągle tylko trzeba walczyć.

Nie walcz, już przegrałaś. 

Rany! Zamknij się do cholery! 

Spojrzałam na godzinę w telefonie. Ehh, mam jeszcze całe 4 minuty do upragnionego dzwonka. I co  ja mogę z tym zrobić...

***

Boże...czemu jesteś dla mnie taki surowy...Co ja ci takiego zrobiłam? Naciągnęłam jeszcze mocniej kaptur tak, aby chociaż trochę mi pomógł. Deszcz jak na złość rozpadał się jeszcze mocniej przez co nie musiałam już nic ratować. I tak byłam cała przemoczona. Chrzęst mokrych butów idealnie wpasowywał się w rytm deszczu. Co jakiś czas musiałam omijać większe kałuże, aby do żadnej nie wpaść, ale tego nie mogłam obiecać. Tuż koło mnie zatrzymał się ogromny samochód. Zaraz, zaraz skądś go kojarzę, tylko...o nie! To on chciał mnie potrącić! Albo sama chciałam się potrącić, bo nie zeszłam mu z drogi. W każdym razie...czemu on do cholery zwolnił? Przyśpieszyłam kroku przez co prawie poślizgnęłam się na błocie. Z trudem utrzymałam równowagę. Rany! Tak się stoczyć! Spokojnie Nel, oddychaj. Idź, spokojnie. On nic nie może ci zrobić. Oprócz...gwałtu, morderstwa, nielegalnego przetrzymywania, wykorzystywania, znęcania się.. STOP! Zatrzymałam się gwałtownie, auto po kilku sekundach także. On mnie najwyraźniej śledził i wcale się z tym nie krył. Drań! Czekałam na dalszy rozwój akcji. Nic się jednak nie działo. Krople deszczu wpadały mi do oczu przez co traciłam widoczność. Nie, nie będę tu stać jak ten ćwok i czekać nie wiadomo na co! To nie ja zachowuję się jak ktoś niezrównoważony. Kiedy ruszyłam, nieznajomy uchylił szybę przez co wydała ona charakterystyczny dźwięk. Nie rozumiem...chwali się, że są automatyczne czy co? 

- Może cię podwieść? - usłyszałam przed sobą.

Zobaczyłam tylko rozmazaną żółtą plamę, która nie mówiła mi prawie nic, ale głos...Zrobiłam kilka kroków, napinając wszystkie mięśnie. Jakbym w każdej chwili miała uciec jak spłoszone zwierzę. Nadal szłam przed siebie.

- No przestań! Nie bądź uparta! Naprawdę będziesz szła w ten deszcz do domu? 

Nigdy tam nie wejdę! Nawet, gdyby był to ostatni samochód na świecie, a świat opanowałyby zombie i nie miałabym gdzie uciec. Już wolałabym zostać zombie. 

- I znowu się zaczyna... - powiedział cicho, lecz usłyszałam to. 

Auto przyśpieszyło i zatrzymało się centralnie przede mną, prawie mnie potrącając. Kierowca wyszedł z samochodu i naciągnął kaptur. Co on do cholery robi? 

- Nie pozwolę żadnej damie, aby mokła, gdy ja jestem obok - podał mi dłoń, a ja patrzyłam się na nią jak zahipnotyzowana. W końcu otrząsnęłam się z szoku i zdobyłam na odwagę aby coś powiedzieć. 

- Nie jestem żadną damą, cwelu - wymamrotałam i minęłam go. 

- Hej, hej! Tak ze mną pogrywasz? 

Poczułam jak moje nogi odrywają się od ziemi. Zanim zdążyłam zaprotestować siedziałam już w jego wozie, zapięta i całkowicie zdezorientowana. Jeszcze nigdy żaden chłopak mnie nie dotknął. Nigdy na to nie pozwoliłam. Nawet moja mama tego nie robi, bo wie że tego nie znoszę, a on po prostu...nie pytając o zgodę...Odwróciłam twarz w jego stronę. Był totalnie wyluzowany, jakby nic się nie stało. 

- Dlaczego to zrobiłeś? 

- Co zrobiłem? - chyba wyrwałam go z zamyśleń.

- Chodzi ci o to, że ci pomogłem? 

Pomógł? On naruszył moją przestrzeń osobistą, nawet nie pytając mnie  o pieprzone zdanie! 

- Zatrzymaj się! Chcę wysiąść! - zaczęłam panikować. Nie chcę z nim jechać. Nie znam go. 

Zaczęłam szarpać się z pasem, który miałam wrażenie, że coraz bardziej mnie uciskał w szyję. 

-Ej! - krzyknął - uspokój się! Nic ci nie zrobię! Okej? 

Co do tego nie mam pewności, ale na chwilę przestałam, głośno oddychając jakbym biegła w jakimś maratonie. W samochodzie słychać było tylko mnie i dudnienie deszczu o szybę. 

- Chcę. Ci. Tylko. Pomóc. 

Każde słowo wypowiedział wolno, jakby tłumaczył coś małemu dziecku. 

- A więc gdzie mieszkasz? 

Cisza. O nie! Pewnie chce mnie okraść! Złodziej! Najpierw chciał mnie potrącić, a teraz chce mnie okraść! Ha! Niedoczekanie! Sama jakoś się stąd wydostanę. Zatrzymałam rękę na klamce od drzwi. Cholera. Zamknął je. 

- No dobra. To tak się bawimy? - w jego oczach pojawiły się iskierki gniewu. 

Rozgniewałam go? Gdzie jedziemy? 

- Nie chcesz mi powiedzieć, gdzie mieszkasz? 

O nie. Nie, nie, nie!

- To pojedziemy do mnie. 

NIE!

Silence&SoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz