Obserwowaliśmy jak rozpędzony samolot gwaltownie ląduje, a z lewego silnika wciąż unoszą się smugi dymu. Uprzywilejowane pojazdy pędziły na sygnale do wielkiej maszyny, podczas gdy cała nasza czwórka analizowała przebieg sytuacji, będąc jakby w transie. Zerwałam się na proste nogi opanowana przypływem nagłej adrenaliny, a OG szybko złapał mnie za nadgarstek.
- Wiem co ci przyszło na myśl, też na to wpadłem. Zły pomysł. Nie możemy tam iść, to niebezpieczne i niemożliwe - Wskazał głową na ochronę
- Czekanie w tej chwili jest praktycznie niemożliwe, Oggy... - Spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Nie, Alia. Lepiej będzie jak [...] -
- Ewakuacja właśnie się zaczęła - Przerwał mu Omar.
Ludzie powoli podeszli do szyby, i zaczęli przyglądać się całemu wydarzeniu. Oscar stanął na palcach próbojąc ocenić co dzieje się na miejscu katastrofy. W okolicy płyty lotniska, gromadzili się dziennikarze i fotoreporterzy.
Pewna zapłakana kobieta, stojąca obok nas, oparła się o ramię swojego partnera. Tylu ludzi obawia się o życie swoich bliskich...
Podróżujący w pośpiechu opuszczali samolot, a ratownicy medyczni czekali już w gotowości. Starałam się wypatrzeć w odległym tłumie Felixa, jednak z niepowodzeniem. Pomyślałam o tym, że może on wcale nie wsiadł do tego samolotu...W ciągu kilkunastu minut zaczęli pojawiać się pierwsi pasażerowie uczestniczący w tym dramacie.
Rozpoczął się nawał łez, objęć i czułych słów. Obserwowanie tych wszystkich sympatii, i stresu który nagle zaczął ulatniać się z tamtych osób, to wzruszające doświadczenie. Niektórzy byli poobijani, bądź nadal nie otrząsneli się z szoku po całym wydarzeniu.
Sandman nigdzie się nie pojawił. Zacisnęłam wargi lustrując lotnisko po raz kolejny. OG i Omar poddenerwowani chodzili wte i wewte, zastanawiając się nad czymś.
- I co teraz? - Zapytałam chłopaków z nadzieją na jakiś niesamowity plan.
- Spróbóję do kogoś zadzwonić - Zaproponował Oscar, płynnym ruchem wyciągając swoją komórkę.
Trzymając w ręku telefon, rzucił okiem przed siebie, a jego twarz przybrała zdziwiony wyraz.
- O cholera... - Uśmiechnął się szeroko.
Zadowolony Felix zbliżał się do nas pewnym krokiem, a ja czułam jak do mojego serca naplywa fala ulgi.
Gdy znalazł się przede mną, tak blisko, że mogłam dostrzec wszystkie uczucia w jego jasnych tęczówkach, które były przepełnione zmęczeniem i błogością, z utęsknieniem przytuliłam się do niego, a on pogłębił uścisk.
- Teraz już nie zamierzam się z tobą rozstawać - Wyszeptał, kładąc rękę na moim policzku.
Wiedząc, że Felix jest w pobliżu, bezpieczny, wreszcie mogę czuć się szczęśliwa. Spojrzałam na niego, wciąż nie mogąc się nacieszyć jego obecnością
- Dobrze, że jesteś - Odparłam krótko.
Jako odpowiedź, poczułam jak składa na moich ustach pocałunek przełepniony miłością. To byla najlepsza nagrodą, jaką mogłam teraz dostać.
Moment później Omar zagwizdał cicho z aprobatą, na co OG i Oscar się zaśmiali.
- Eyyo! - Krzyknął Felix do przyjaciół, trzymając mnie za rękę.
- Ileś ty nam strachu dzisiaj narobił... - Stwierdził Enestad uderzając go lekko w ramę.
- Owszem, też mi was brakowało -
- Oj Felix, Felix... - Rudberg zrobił niby "obrażoną" minę, odwracając głowę.
- Opowiadaj jak tam było - Rzekł Molander zachęcająco - Albo... Opowiesz nam potem. Może zjedlibyśmy w końcu tę nieszczęsną pizzę? -
CZYTASZ
Initium Spei
FanfictionCzasami nawet nie dopuszczamy do siebie myśli, że z pewnymi osobami będziemy mieć wiele wspólnego. Initium Spei z pewnością nie jest monotonną historyjką, ponieważ lubię stawiać na nieprzewidywalność. Zapraszam więc Ciebie do lektury ;) // 1) Osiąg...