Stronger than ever / rozdział 19

219 12 4
                                    

Z perspektywy Felixa:

Niebo zaczynało powoli przybierać kolory wieczornych barw. Nadchodząca pora wcale nam nie sprzyjała, zwłaszcza że przede mną i Alią znajdowali się ów mężczyźni. Moje szare komórki pracowały na najwyższych obrotach, myśląc czy warto postawić się piątce napastników. Złość przepływała we mnie najszybciej jak tylko mogła, jednak po krótkim namyśle stwierdziłem, że nie mogę swoją pochopnością narażać także zdrowia Alii. Choć w tej chwili przypływ adrenaliny dał mi siłę, aby przenosić góry i burzyć domy, obawiałem się, że coś mogło by się jej stać. Stanąłem przed nią i chwytając jej rękę, zasłoniłem ją przed zasięgiem pistoletu. Zauważyłem jak wzdryga się czując mój dotyk. Miałem ochotę skarcić się za wszystko co wydarzyło się wcześniej, bo sumienie nie dawało mi spokoju. Tak naprawdę gdyby nie sytuacja z Carlą, wcale byśmy się w ten nieszczęsny zaułek nie wpakowali. Nie zamierzałem puścić Alii, bo co by się nie stało, zawsze będę ją kochać i o nią dbać, nawet jeśli ona mnie teraz nienawidzi. Ależ ze mnie romantyk, zwłaszcza w takich momentach. Zmierzyłem, raz jeszcze, wzrokiem tych bandytów i  mając nikłe nadzieje na odzew, burknąłem gniewnie 
- Dlaczego przyczepiliście się akurat do nas? -
Mężczyzna z bronią w ręku zaśmiał się niemalże  bez emocjonalnie, i z wymuszonym uśmiechem odparł 
- Prawdę mówiąc, nawet nie wiemy kim jesteście, ale na wasze nieszczęście potrzebni nam są tacy młodzi ludzie jak wy - Wychrypiał z nieznanym mi akcentem
- Co masz na myśli, mówiąc "potrzebni"? - Wtrąciła srogo Alia
- Dowiecie się później
Jego wypowiedź jeszcze przez chwilę rozbrzmiewała w mojej głowie, dopóki nagle nie usłyszałem innego z oprychów. Mówiąc między sobą, nie posługiwali się naszym językiem, więc mogłem tylko przypuszczać jaka jest idea ich wymiany zdań. W zasadzie, cholera,  na co my jeszcze czekamy? Wpadłem na pomysł ,że dopóki są zajęci rozmową, można by w jakiś sposób od nich uciec. Plan absurdalny, zwłaszcza, że piątka uzbrojonych mężczyzn to nieciekawa konkurencja dla dwójki zszokowanych  nastolatków. Zdopingowany uciekającym czasem, zacząłem powoli się wycofywać, nadal trzymając Alię za rękę. Zły mężczyzna numer trzy  zauważył, że się poruszyliśmy, i gdy skończył męczyć się z przygważdżaniem nas wzrokiem do ziemi, zapytał ozięble 
- Gdzie wy się wybieracie? -
Do miejsca znajdującego się daleko od ciebie, popaprańcu - pomyślałem, nie wyrywając się zbytnio z tą odpowiedzią.

Z perspektywy Omara:

- Proponuję abyśmy ich poszukali. Mam wrażenie, że zostawienie tej dwójki  teraz sam na sam, mogłoby się źle skończyć. Zwłaszcza dla Felixa - Wypalił Molander, robiąc dość współczującą minę. 
Pokiwałem głową, czekając aż drugi Oscar również da jakiś znak odzewu. Enestad jednak odbiegł gdzieś wzrokiem i mruknął pod nosem 
- Chodźmy więc, jeśli uważacie, że sobie nie poradzą
- Jesteś zdenerwowany na Felixa, czy po prostu coś ci odwala? - Zapytałem prosto z mostu, a jako że nie usłyszałem odpowiedzi, wziąłem głęboki oddech i kontynuowałem - Stary, on nic nie czuje do Carli i wiem, że możesz się na niego teraz obrazić, ale przecież nawet nie masz o co.  Ona nie jest warta tego, byś złościł się na swojego przyjaciela, który wręcz jest dla ciebie bliski jak brat -
 Oscar przygryzł swój policzek, wyraźnie zastanawiając się nad czymś przez chwilę. Sekundę później spojrzał krótko na Carlę która nadal stała przy drzwiach do backstage'u. Dziewczyna wyszczerzyła się głupkowato, a Enis nawet tego uśmiechu nie odwzajemnił. Odwrócił się w naszą stronę i palnął obojętnie
- Dobra chłopaki, lecimy. Teraz trzeba pogodzić Alię i Felixa, o ile sami tego nie zrobili - 
Ucieszyłem się, widząc jak prędko zmienia swoje zachowanie. Poklepałem go po plecach i odezwałem się do Katii która z boku obserwowała całą sytuację 
- Jak ich znajdziemy, to postaramy się wrócić do hotelu - 
Mosally wymownie przewróciła oczami
- Czekajcie chwilę - Wyciągnęła z torby swój portfel - Macie tu pieniądze na taksówkę. Postarajcie się streścić, zanim nas noc zastanie
- Oh, dzięki Katt! Teraz nie musimy się już o nic martwić... - Zripostowałem sarkastycznie. 
Ruszyliśmy w tym samym kierunku co uprzednio Alia i Felix, mając nadzieję, że daleko nie udało im się odejść. 
- Może po prostu zadzwonimy? Jak co, to tylko przerwiemy im kłótnię życia. Podminowani ludzie robią różne głupie rzeczy, więc lepiej ogarnąć jak się sprawy mają - Zasugerował mądrze Ogge
- Masz rację, choć jak wtrącimy im się w sam środek awantury to i jeszcze nas zlinczują - Zaśmiałem się spontanicznie. 
Z jednej strony, chciałem się dowiedzieć czy ich relacja jest ponownie na miejscu, ale z drugiej myślałem, że warto im dać trochę prywatności, aby na wszelki wypadek zdążyli sobie wszystko między sobą ułożyć. 
- Miejmy nadzieję, że aktualnie są razem. Zawsze jest szansa, że poszli w swoje strony i teraz trzeba będzie ich szukać oddzielnie - Dorzucił spostrzegawczą uwagę Oscar. 
- Nie ma na co czekać, noc coraz bliżej a ja jestem niesamowicie padnięty. Nie sprzyja mi wizja szukania ich przez całą wieczność - Powiedział Ogge, wyciągając z kieszeni swój telefon.|Wystukał na ekranie numer Felixa i czekał aż w końcu odbierze...

Z perspektywy Alii:

Po raz kolejny stanęliśmy niemalże nieruchomo, lustrując tę piątkę mężczyzn. Nagle usłyszałam jak komórka Felixa zaczyna brzęczeć. Napastnicy widocznie tego nie zanotowali, więc Sandman miał szansę aby dyskretnie odebrać połączenie, chociażby udając, że szuka czegoś w kieszeni. Spojrzałam na niego porozumiewawczo, a on po chwili sięgnął ręką do swojego telefonu.
- Po co tam szperasz? - Warknął oschle najwyższy mężczyzna.
- Jak to po co? - Felix grał na czas - Nie pomyślałeś, że mogę mieć katar, i szukam chusteczki by mieć się w co wysmarkać?  Może  też szukałem gum do żucia, jakiegoś cukierka, bo zgłodniałem od tego całego ślęczenia tutaj? - Uśmiechnął się prowokująco, a po chwili klepnął się otwartą dłonią w czoło - Ah, no tak! Nie grzeszycie panowie zbytnią inteligencją i o tym byście nie pomyśleli-
- Stul pysk - Usłyszał w odpowiedź od kolejnego faceta, który wyraźnie tracił cierpliwość.
- Aha, uważaj bo jeszcze zrobiłbym coś dla ciebie - Odgryzł się Sandman, upewniając się, że osoba która zadzwoniła słyszy całą ich rozmowę. Felix widocznie czerpał satysfakcję z nabijania się z tych bandytów.
Drażliwy mężczyzna zbliżył się do Felixa i z zaskoczenia uderzył go w twarz. Towarzysze napastnika przypomnieli mu, że nie powinien tego robić, mówiąc że na razie nie mogą "dzieciaka" skrzywdzić. Mimo, że nadal nie pogodziłam się z tym co zrobił wcześniej Sandman, bezzwłocznie zbliżyłam się aby go objąć i sprawdzić czy coś poważniejszego mu się stało. Trzymałam się kurczowo jego ramienia, aby się nie zachwiał. Zastanawiałam się nad jego reakcją, a raczej jej brakiem, na zadany mu wcześniej ból. Zauważyłam, że chyba zawsze będę się o niego martwić, nawet jeżeli nie chciałam już go więcej widzieć.  Felix z determinacją zacisnął usta, i przełykając wszystkie przekleństwa jakie w nim się pojawiły, lustrował kątem oka, drania - który go zaatakował. Po chwili spojrzał się wprost na mnie i szepnął ledwie słyszalnie
- Jak tylko ich zajmę, pobiegnij najdalej jak możesz. Schowaj się gdzieś
- Chyba żartujesz, nie zostawię cię tutaj
- Widocznie będziesz musiała. Przecież i tak sobie poradzę - Jego usta ukazywały lekkie rozbawienie, ale mimo wszystko, oczy stały się jakieś inne - smutne, pogodzone z losem. Wyswobodził się z mojego uścisku, i zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, pocałował mnie, pieczętując swoje uczucia. Uczucia, które odkryłam wiele miesięcy temu i które od tamtego czasu nie uległy zmianie. Pogładził mój policzek i siląc się na ten pozytywny ton, dzięki któremu potrafiłam się zawsze uśmiechnąć, uspokoić i mieć nadzieję na lepsze jutro, rzekł cicho
- Do zobaczenia niedługo -
Byłam pewna, że jeżeli odejdę, "niedługo" może zamienić się w wieczność.
- Ja się stąd nigdzie nie ruszam. Nie zgrywaj bohatera, siedzimy w tym razem...  -  
Sandman zaczerpnął głęboki oddech, rzucił krótkie " uciekaj " i ruszył pewnym krokiem w stronę mężczyzny który go wcześniej skrzywdził. Czułam jak serce podchodzi mi do gardła, zbluzgałam pod nosem to, jak bardzo on jest uparty. Felix zamachnął się, i walnął z całej sily, wymierzając równy cios w szczękę mężczyzny. Zdziwiony facet skulił się z bólu, ponieważ za nic nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Felix patrząc na niego z góry, emanując dominacją, wycedził niedbale 
- Mały rewanż

_______________________

Zawsze kończę w takich momentach, eh. 
Po raz kolejny dziękuję wszystkim Czytelnikom! :) 







Initium SpeiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz