Would you be there to always hold me down / rozdział 24

94 5 5
                                    

*** 
Z perspektywy Alii: 

Lekki deszcz spadał na nas, podczas gdy w oddali pojawił się zarys dużej taksówki. Minivan zatrzymał się przed nami, rozbryzgując niefortunnie trochę wody z kałuży. 
- Jak dobrze, że przynajmniej jesteśmy już w Sztokholmie... - Szepnął Ogge, nie żałując sobie sarkazmu.
- Mi tam jakoś specjalnie to nie przeszkadza, przynajmniej tutaj czuję się bezpieczniej - Dorzucił Omar.
Mimo beznadziejnej pogody, również cieszyłam się, że jesteśmy już blisko domu.
 - Jedźcie sami, ja mam jeszcze parę spraw do załatwienia - Mruknęła Katia i z góry zapłaciła za naszą podróż taksówką.
Pożegnaliśmy się z nią i  mozolnie wpakowaliśmy się do auta. Podaliśmy kierunek do którego chcielibyśmy się teraz udać . Jutro wypadały urodziny Felixa, a on nadal nie domyślał się, że szykujemy dla niego małą niespodziankę. 
Taksówkarz co jakiś czas rozpoczynał z nami konwersacje na różne przypadkowe i bezsensowne tematy, które mimo wszystko nie pobudzały nas do życia. Byliśmy niesamowicie wyczerpani podróżą i przygodami z ostatniego tygodnia. Gdy  wpierw znaleźliśmy się pod domem Sandmana, poprosiliśmy kierowcę by poczekał chwilę na nas i odprowadziliśmy Felixa pod same drzwi. 
- Pamiętaj, że masz odpoczywać - Powiedziałam z przekonaniem. 
Sandy przewrócił oczami i po chwili przytulił mnie, tak mocno na ile pozwalały mu siły.
- Mam nadzieję, że niedługo się widzimy? - Zapytał z nadzieją i rozbawieniem w głosie. 
- Oczywiście - 
Uśmiechnęłam się przy okazji porozumiewawczo do reszty grupki, a oni odpowiedzieli mi tym samym. Po chwili chłopaki również pożegnali się z Felixem i wróciliśmy do auta. Podałam kolejny adres pod który mieliśmy jechać - hipermarket w okolicy mojego domu. 
- Pierwsze co będziemy musieli kupić [...]  - Zaczął Enestad- 
- Jedzenie! - Przerwał mu Rudberg.
- Ozdoby? Trzeba jakoś pokazać, że to impreza urodzinowa a nie obchodzenie chociażby Światowego Dnia Sprzątania Biurka - Wtrącił się Molander. 
Roześmialiśmy się. Faktycznie, trzeba było zrobić spore zakupy. 

                                                                                 ~~~~                                                                               

Podeszliśmy do działu z dekoracjami i bezradnie zaczęliśmy się rozglądać po półkach
- Czego jeszcze nie wzięliśmy? -
Omar ze zmęczeniem opierał się o wózek sklepowy.
Nagle przypomniała mi się pewna kwestia i pośpiesznie zajrzałam do swojej torebki. Jak to na ogół bywa, Torebka to inaczej tzw. Gustowne Wysypisko Wszelkiego Rodzaju Niepotrzebnych Pierdół - zanim coś znajdziesz, to się sporo naszukasz. Po dokładnym przetrzepaniu każdego zakamarka i kieszeni, natknęłam się na kartkę której szukałam. Uśmiechnęłam się z dumą i w myślach odhaczałam wszystkie przedmioty które już kupiliśmy
- Jeszcze tylko napoje i załatwione - Stwierdziłam po chwili namysłu.
Oscar zabawnie poruszył brwiami i uśmiechnął się przebiegle
- Hehe, no to ja się chętnie zajmę napojami -  
- Kup Piccolo, ale tylko jedno bo więcej to zbyt ryzykowne w twoim wieku-  Oznajmił wyniośle Molander.

                                                                                                    ***

                                                                               Z perspektywy Oscara: 

Żwawym krokiem oddaliłem się od reszty w celu znalezienia ostatnich potrzebnych rzeczy na imprezę niespodziankę. Co jak co, ale chęć snu cholernie dobijała się do mojej głowy i czym szybciej skończymy zakupy, tym prędzej będę mógł choć trochę odpocząć. Już miałem się zbliżać do półki z piciem gdy nagle na końcu alejki wyłoniła się postać, na której widok kompletnie odechciało mi się spać - Kamilla. Twarz byłej dziewczyny Felixa łypała na mnie groźnym spojrzeniem bazyliszka, spod obrzydliwie narysowanych brwi i nieułożonych włosów. Ta dziewczyna to wręcz "Cud, miód..." i za duża ilość różnych mazideł do makijażu.
- Co ty tu robisz? - Zagadnęła mnie, swoim skrzekliwym głosem. 
Solidarnie z przyjacielem, nie znosiłem jej i każdego faktu z nią związanego, ale przełknąłem wyzwiska nasuwające mi się na język i odburknąłem 
- Robię zakupy -
Ah, jaki ze mnie przebiegły geniusz riposty.
Kamilla nie dając za wygraną ciągnęła ze mną rozmowę, w jej oczach widziałem tworzące się docinki skierowane w moją stronę. 
- Co tam u ciebie i przyjaciół? Czyżby tak jak zawsze, nic ciekawego? - Uśmiechnęła się podle.
To się namyśliła.
- W zasadzie dopóki się nie pojawiłaś faktycznie nic ciekawego się nie działo, ale teraz śmiało za wiele lat będę mógł opowiadać moim wnukom historię o tym jak dawno, dawno temu, nie mogłem kupić napoju, bo jakaś zmora obchodząca Halloween przez cały rok mi w tym przeszkodziła. Teraz przepraszam, ale jutro są urodziny Felixa i to picie bardziej mi się przyda, niż twoje głupie uwagi. -
Chwyciłem dwie najbliższe butelki z mrożoną herbatą i odwróciłem się na pięcie, zostawiając zdezorientowaną Kamillę na dziale z napojami.  Niestety nici z Piccolo.
Znalazłem się obok moich towarzyszy, którzy stali przy kasie. 
- Wziąłem co trzeba było, płacimy i się stąd zwijamy. Będziemy mieć dzisiaj jeszcze sporo roboty - 

_______________

I ciekawe co tu się teraz może wydarzyć, następny rozdział już niedługo :)





















































Initium SpeiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz