Some dance to remember, some dance to forget / rozdział 8

373 24 2
                                    

Jadąc autokarem na lotnisko, wciąż zachwycaliśmy się widokami znajdującymi się dookoła. Mimo wszystkich żartów, wiedzieliśmy, że to są ostatnie momenty spędzone w swoim towarzystwie przed długą rozłąką, i nawet najbardziej pozytywny uśmiech, nie mógł tego odmienić. 

- Jak myślisz, co będziesz najlepiej stąd wspominać? - Zapytałam, z nadzieją na rozproszenie smutnych myśli. 

Sandman odblokował swój telefon, pokazujac mi zdjęcie które miał na tapecie. Było tam widać nas, beztrosko pozujących do fotografii, przy hotelowej altance. W tle widniał wspaniały, letni, pejzaż hiszpańskiego wybrzeża, które aż prosiło o to, by tam zostać. 

- Będę za tym tęsknić - Odparł, po czym schował telefon do kieszeni. 

- Niesamowicie mocno...- Potwierdziłam - Kiedyś to powtórzymy, prawda?

- Obowiązkowo, haha, z pewnością nie tylko raz!

Znajdowaliśmy się już na terenie portu lotniczego. Nasze rodziny przechadzały się po strefie bezcłowej, aby zakupić najpotrzebniejsze rzeczy na podróż. Jakiemuś dziecku z ręki wypadła zabawka, i zatoczyła się prosto pod moje nogi. Przykucnęłam i podałam małej dziewczynce zgubę. Felix który stał z boku wyszczerzył się ciepło, i przechylił zabawnie głowę. 

- Widzę, że znalazłaś sobie przyjaciółkę-

- Przynajmniej jestem uprzejma - Odcięłam. 

- Hm... - Zastanowił się przez chwilę - Więc skoro ja również jestem uprzejmy, to uprzejmie proszę panią do tańca - 

- Teraz? - Upewniłam, czy się nie przesłyszałam

- A kiedy indziej? - Spytał, jakby było to coś oczywistego, i w tym samym czasie złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Tańczyliśmy tak po prostu, bez żadnej muzyki, bez zbędnej sceny... Tańczyliśmy by trochę się powygłupiać, jak najlepiej zapamiętać ten czas i zapomnieć choć na chwilę o tym, że prędko razem nie zatańczymy. Z rozrywki wyrwał nas głos kobiety, mówiącej o tym, że pasażerowie wracający do Sztokholmu powinni wstawić już się przy danym wyjściu. 

Rodzice zarezerwowali nam wszystkim miejsca obok siebie. 

Po godzinie lotu wtuliłam się w bluzę Felixa, podczas gdy on objął mnie swoim ramieniem. Mimo wysokości na której się znajdowaliśmy, i wielu innym mankamentom, mogłam poczuć się naprawdę bezpiecznie. 

- Jeśli nagle coś by się stało... I samolot zacząłby spadać... Co by było dalej z nami? - Przerwałam ciszę, która coraz bardziej stawała się przygnębiająca.

Nie mam pojęcia dlaczego, jednak to pytanie mnie nurtowało. 

- Przeżylibyśmy. Dopilnowałbym tego - Odpowiedział Felix z pewnością w głosie - Dla ciebie wszystko

- Mówisz tak tylko - Podniosłam głowę lekko do góry - Nie oddałbyś mi swojej czapki i telefonu, nie sądzisz? -

- Pewnie nie. To by było zbyt duże poświęcenie - Uśmiechnął się, zadowolony ze swojego sarkazmu - Przecież doskonale wiesz, że żartuję. Oddałbym co bym tylko mógł dać, tylko po to byś była szczęśliwa  - Dokończył. 

- Ja bym ci jednak mojej komórki nie podarowała. Co jak co, ale mam tam za dużo żenujących zdjęć, które miałbyś szansę upublicznić -

Po czym oboje się zaśmialiśmy.

Kiedy odebraliśmy bagaże, nadszedł moment, który chcieliśmy jak najdalej odsunąć od siebie...

Mój tata i Magnus zamówili już taksówki.  Felix, Magnus i Cecylia mieli mieć za kilka godzin lot do Stanów, a musieli jeszcze na chwilę zajrzeć do domu.

- Musimy się spotkać jak już wrócicie, ciągle piszcie co i jak u was! - Powiedziała moja mama, i przytuliła Cecylię. Tata i Magnus również uścisnęli się się na pożegnanie, wymieniając różne grzeczności.  Rodzice Felixa objęli mnie, w czasie gdy moi żegnali się z nim samym. 

- Było wspaniale, że mogłem państwa poznać! - Rzekł zadowolony Sandman. 

- Oh... Odzywaj się jak często będziesz mógł, i przyjeżdżajcie jak najszybciej - Odparła moja rodzicielka.

Kiedy głowy rodziny wróciły do rozmowy ze sobą nastąpił czas w którym odwróciłam się w stronę Felixa, a on skierował się ku mnie. Obserwowaliśmy się w ciszy, po czym rzuciłam mu się w ramiona.

On przytulił mnie mocno, jakby nie chciał by ta chwila kiedykolwiek się kończyła. Staliśmy tak, nie  odzywając się, nic a nic, ponieważ trudność sprawiało nam dobranie słów, które mogłyby opisać to, jak się teraz czuliśmy. Nasze charaktery dopełniały się tak wspaniale, że ciężko było pozwolić im na długą rozłąkę, ponieważ każda minuta spędzona z dala od siebie, zadawała ból. Zdałam sobie sprawę, że do oczu napływają mi łzy, smutku, szczęścia i strachu za razem. Smutku, ponieważ musimy się rozstać, szczęścia, ponieważ cieszę się, że miałam szansę go poznać, a strachu... ponieważ zawsze będę się o niego bać i troszczyć. Z łatwością wtuleni w siebie, zapamiętywaliśmy swoje rytmy bicia serca, zapachy perfum i ciepła ciała. Czym dłużej trwało to pożegnanie, tym bardziej się wzruszalśsmy.

Po chwili Felix założył swoją czapkę na moją głowę, uśmiechając się dumnie.

- Zachowaj, wyglądasz w niej ślicznie. Jednak telefonu ci już nie oddam. Musimy się jakoś kontaktować - Stwierdził podnosząc mój podbródek do góry, przywołując lekki uśmiech na mej twarzy.

Jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że ten chłopak jest dla mnie niesamowicie ważny.

Pocałował mój policzek po czym przytulił mnie po raz ostatni. Jego oczy przeszkliły się, ukazując wszelkie emocje.

- Kocham cię Alia, poradzimy sobie

- Kocham cię Felix, pamiętaj, że nie żegnamy się na zawsze...

I w ten sposób zostałam w rozsypce, płacząc i dogłębnie lustrując to, jak moja miłość właśnie odchodzi. 

//

Trochę smutny ten rozdział, potwierdzam ;) 

Initium SpeiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz