The way that you move / rozdział 6

350 27 3
                                    

- Dziękuję - Posłałam uśmiech w stronę Felixa, który postawił przede mną szklankę z sokiem pomarańczowym. 

- Nie ma sprawy. Twoi rodzice zaplanowali coś na dzisiaj? - Spytał, siadając przy stoliku. 

- Wspominali o tym, że chcą zobaczyć plażę. Nic więcej

- Podobnie jak moi. Jak masz ochotę, to możemy się tam spotkać w okolicy 12:00 - Odparł.

- Jasne, znajdziemy się jakoś. Czy zadzwoniłeś by dowiedzieć się co z twoim przyjacielem?

- Ah tak. Rozmawiałem wczoraj przez telefon z Oscarem , i z tego co mi powiedział, zoperowali Omarowi nadgarstek. Ponoć podczas ćwiczeń poczuł ogromny ból, że aż musiał zostać zawieziony do szpitala... Nie mam pojęcia co dokładniej mu się stało, ponieważ Oscar nie orientował się w tych wszystkich lekarskich terminach, i nie potrafił wytłumaczyć mi  jak się ta doległość nazywa. Jakby nie patrzeć, rzekomo jest już stabilnie

- Najważniejsze, że juz po wszystkim -

Dopiłam swój napój i podniosłam się z krzesła. Gdy wyszliśmy z restauracji, w rogu holu znajdował się harmonogram wydarzeń zaplanowanych na przyszłe dni.

- Chodź, zobaczymy co się będzie działo - Zasugerowałam. 

Dzisiaj o 20:30, w hotelu, miała odbyć się "dyskoteka" dla wczasowiczów. Na jutro załatwiony był jakiś "quiz", a pojutrze karaoke.

- Hmm - Mruknął Felix - Zapowiada się ciekawie -

- Jasne, już widzę naszych rodziców wymiatającyh wieczorem na parkiecie - Powiedziałam dosyć sarkastycznie.

On zaśmiał się i stwierdził

- Będą doskonałą antyreklamą dla kraju, a dla nas zwłaszcza -

Wyszliśmy na zewnątrz

- No to do zobaczenia za godzinę

- Jak co to jesteśmy w kontakcie - Odparłam ciepło.

Idąc do pokoju pomyślałam, że dzięki takiej absurdalnej zbieżności losu, ten tydzień upłynie mi naprawdę przyjemnie. W towarzystwie chłopaka, którego obecności tutaj,  w tym samym czasie, bym się nie spodziewała. 

Siedząc na leżaku usłyszałam za sobą Cecylię i Magnusa, którzy witali się z moją mamą. Tata własnie zamawiał napoje, w plażowym barze. Pomachał w naszą stronę.

- To ja może pójdę mu pomóc - Zaproponował Magnus.

Chwilę później pojawił się Felix, a za nim hotelowa animatorka.

- Hej, może macie ochotę pograć w siatkówkę? - Zapytała się nas po angielsku. 

Spojrzeliśmy po sobie, a kobieta nadal trzymała na swoim

- Nie dajcie się prosić - 
- Dobra, co nam szkodzi - Oznajmiłam.

Pół godziny później, okazało się, że turniej nam wcale nie zaszkodził, a wręcz polepszył samoocenę. Ciesząc się z wygranej, podaliśmy sobie ręce z przegraną drużyną. Rozgrywka toczyła się między piątką osób z naszego hotelu, a kilkoma przeciwnikami, którzy pojawili się tutaj, ze względu na jakąś jednodniową wycieczkę z innego miasta. Kiedy wystawiłam dłoń w kierunku jakiegoś młodego mężczyzny, on wypalił do mnie 

- Ślicznotko, świetnie ci poszło
- Dziękuję? - Powiedziałam z wachaniem, choć również pewnego rodzaju urazą - Jednak proszę nie nazywać mnie ślicznotką - 

- Dlaczego? Może masz zamiar wyskoczyć do centrum na jakiegoś drinka?

- Nie, z kimś takim jak ty to mogłabym najwyżej przejść się do zoo, by zwierzęta mogły popatrzeć na kompletnego debila, z pokrewnego gatunku

Wcale nie miałam ochoty na dłuższą rozmowę, więc pozwoliłam sobie na tak nieuprzejmą uwagę. Odeszłam więc od niego, choć mój spokój nie trwał długo. Jegomość złapał mnie za nadgarstek, jednak udało mi się wyrwać z ucisku, uderzając go przy tym porządnie w rękę.

- Nie wypada tak ze mną pogrywać, ślicznotko. Jak mała, wredna [...] - Facet nie pociągnął dalej swojej sentencji, ponieważ obok pojawił się Felix. 

- Dokończ chociaż jednym słowem, to pożałujesz - Jego oczy niebezpiecznie zabłyszczały grozą, a dłonie zacisnęły się w pięści.

Przypominał mi zdenerwowanego kotka, który zaraz może się stać zabójczym drapieżnikiem.

Mężczyzna szepnął coś pod nosem, na co Sandman odwarknął kilkoma zmyślnymi, jak i siarczystymi przekleństwami. W ostatniej chwili gdy już się zbliżał jego stronę, chwyciłam go za ramię

- Czekaj, nie ma sensu się męczyć z takim fagasem -

- Ja uważam, że jest sens - Felix spojrzał na mnie z powagą, jak i rozczarowaniem - Nie miał prawa zachować się w tak bezczelny sposób -

Kiedy odwrócił głowę w stronę przeciwnika, okazało się, że on już gdzieś odszedł.

- Tchórz - Syknął.

Przez chwilę poczułam się trochę niezręcznie. Nie spodziewałabym się ani trochę, że Felix mógłby właśnie teraz, stanąć w mojej obronie.

- Wiesz, że nie musiałeś... ale i tak dziękuję  -

On słysząc to tylko podniósł brwi. 

- Alia, to było oczywiste, że musiałem... Nie dopuszczam do siebie innej opcji -  Przemówił, starając się lekko uśmiechnąć - Ty pomogłaś mi, ja zawsze pomogę tobie -

Na plazy spędziliśmy jeszcze kilka godzin, z przerwą na obiad.

- Kochani, słyszałem, że dzisiaj będzie dyskoteka - Powiedział zadowolony Magnus.

Felix zrobił zabawną minę i przewrócił oczami.

- Owszem -

To w takim razie spotkamy się wszyscy na kolacji o 19:00? Trzeba się porządnie najeść przed imprezą! -

Na zewnątrz, w okolicy dużej, zadaszonej altany, gromadzili się powoli hotelowi goście. Pan zajmujący się sprzętami technicznymi, podszedł do głośników i puścił z nich muzykę. Nagle dookoła parkietu włączono migające, kolorowe lampki. Jakaś rozochocona, młoda kobieta, pociągnęła za rękę swojego partnera.

- To mój ulubiony utwór! - Krzyknęła, odgarniając włosy do tyłu. 

- Niestety - Stwierdził tamten mężczyzna, jednak mimo swojego udanego niezadowolenia, podążył za nią na parkiet, i wtem zaczęli balować.

Podczas gdy oni kręcili się do rytmu piosenki, mój tata poprosił mamę, a Magnus Cecylię, do tańca. Kobiety zgodziły się, i dzięki temu zostaliśmy sam na sam z Felixem.

- Chodź poszukamy jakiegoś stolika, to im również zajmiemy miejsca - Oznajmiłam. 

- Nie masz zamiaru potańczyć? - Zapytał, wskazując głową w stronę rodziców.

- Yy... Może za chwilę - Zająknęłam się. 

- A więc chwila już minęła - Odparł zadziornie, podając mi swoją dłoń. 

Po paru minutach oboje bawiliśmy się świetnie, zresztą... jak on niesamowicie tańczył. 

- Uśmiechnijcie się - Rozległ się głos Cecylii za nami. 

Pokazała nam aparat który trzymała w ręku. Felix objął mnie w pasie, po czym uśmiechnął się szeroko, pozując do zdjęcia. 

Spojrzałam wesoło w obiektyw. Naprawdę cieszyłam się, że tu jestem. 

// 

Trochę ten mętny rozdział, bez postrzałów i wybuchów... no ale wszystko z czasem ;) 

Initium SpeiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz