We fear how we feel inside/ rozdział 5

349 25 2
                                    

Doszliśmy do hotelowej plaży. Zachodzące słońce wpadało w objęcia Oceanu, dając niemrawą poświatę na horyzont.

- Czasami jest tak, że nie wszystko idzie po naszej  myśli - Zaczął niepewnie Felix, podczas gdy oboje usiedliśmy na piasku.

- Całkiem niedawno miałem "dziewczynę". Pamiętam, jak powiedziała mi, że wiele dla niej znaczę. Znaliśmy się... coś około półtora roku. Niestety nie chodzi o to, że ja czułem do niej to samo. Nie chciałem, żeby było jej jakkolwiek przykro, kiedy dowie się, że nie uważam by była tą jedyną. Gdy wyznała mi miłość, jasno dałem do zrozumienia, że jest ona bliską mi osobą, jednak nie mógłbym z nią wiązać swojej przyszłości. Wyobraź sobie, że ktoś kogo najpierw "kochasz", mówi ci, że nie widzi w tym perspektyw. Każdy ma prawo wtedy się zirytować, tylko, kwestia tego, że mi przeszkadza kiedy widzę gdy ktoś jest niezadowolony. Nikt nie zasługuje na to by być smutnym. Sumienie nie pozwoliło mi zostawić tak sprawy, więc powiedziałem wtedy, że mógłbym z nią razem spróbować... no wiesz... być ze sobą.  - Spojrzał na mnie, wyczekując jakiejś odpowiedzi.

Nie śmiałam mu przerywać, więc kontynował

- Oczywiście, że po niektórych sytuacjach człowiek uczy się na błędach. Beznadziejne jest to uczucie, kiedy obwiniasz siebie za szczere intencje. Wiadomo wtedy, że uczyniło się dobrze, choć potem z biegiem czasu okazuje się, że było to kompletnie zbędne. Precyzując, moja "dziewczyna" pomyślała, że odwdzięczy mi się, w dość absurdalny sposób. Była na tyle zdesperowana, że znalazła sobie drugiego chłopaka. Mniejsza o to, jakimś Apollem to on nie był. Po prostu... poruszył mnie fakt, że usiłowała mnie ośmieszać na wszelkie sposoby, tylko dlatego, że nie darzyłem do niej taką samą sympatią. Jej znajomi przestali za mną przepadać, aczkolwiek cieszę się, że moi najbliżsi koledzy zostali po mojej stronie. Jedyny problem, to fakt, że mój przyjaciel miał przedwczoraj wypadek. Dowiedziałem się też, że będzie musiał  mieć przeprowadzoną operację, a ja nie mogę go odwiedzić... Czuję się z tym źle, ponieważ wiem, że on w takiej chwili byłby przy mnie.  - Zapatrzył się w jakiś odległy punkt przed sobą, po czym opuścił głowę z rezygnacją. 

- Z czasem wszystko wychodzi na jaw - Odpowiedziałam - Wtedy okazuje się, czy miłość naprawdę była miłością, czy tylko chwilowym nieporozumieniem. Nie znoszę takich ludzi jak ona, jednak po co się dalej zamartwiać, tym co było? Pomóc, to to nie pomoże, a obwinianie siebie mija się z celem... Mam nadzieję, że z twoim przyjacielem będzie wszystko w porządku... Jak się nazywa?

- Omar - Odparł, kierując wzrok na mnie - Marwię się... jednak sądzę, że wszystko będzie z nim dobrze -

- Z pewnością - Posłałam mu przyjazny uśmiech, kładąc rękę na jego ramieniu.

Przez ponure oczy Felixa zaczął przebijać się spokój. Przez jakiś czas, podziwialiśmy wspaniały pejzaż Hiszpanii w milczeniu.

- Chyba powinniśmy wracać - Podniósł się i podał mi rękę - Rodzice pewnie rozpracowali już cały bar -

// 

Kurczę, miałam trochę inny plan na przebieg tego rozdziału i samą rozmowę... no ale cóż tu będę tłumaczyć, postaram się by następna partia była bardziej humorystyczna i wciągająca. Dzięki, że jesteście, mimo wszystko! 

Initium SpeiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz