Your here with me, and I'm here with you / rozdział 20

131 14 6
                                    

Z perspektywy Alii:

W powietrzu dało się wyczuć wściekłość uderzonego mężczyzny. Jego kompani zaśmiali się, widząc jak ten łapie się za swoją żuchwę i bełkocze kilka złośliwych przekleństw. Felix po raz kolejny wykazał się głupotą, odgryzając się w ten sposób. Patrząc na niego, byłam wręcz pewna, że to on jest najbardziej nierozsądną osobą jaką znam, a za razem człowiekiem bez którego moje życie było by  praktycznie bezbarwne - po prostu gorsze.
- Dlaczego nie uciekłaś? - Zapytał Sandman, a zgroza w jego spojrzeniu zaczęła przenikać mnie na wylot.
Pokręciłam lekko głową
- Przecież mówiłam ci, że tego nie zrobię -
Felix uśmiechnął się sarkastycznie i mruknął
- Więc gratuluję głupiego zachowania w tej sytuacji. Odwróciłem ich uwagę, dałem Ci szansę... -
- Ups? Nie skorzystałam. Wolałam zostać tutaj z nierozważnym i nadpobudliwym idiotą dla którego zrobiłabym wszystko. Widocznie on tego nie rozumie, bo wcześniej wolał obściskiwać się z jakąś inną dziewczyną - Wyszeptałam bardzo szybko, mówiąc wszystko co leży mi na sercu. 
Mogłabym przysiąc, że przez chwile jego oczy się przeszkliły. Odwrócił głowę, zamrugał kilka razy i ponownie nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.
- Wiesz , że ten idiota na ciebie nie zasługuje?  Alia, nie obściskiwałem się z nią! Cholera jasna, kocham cię najbardziej, najmocniej i faktycznie, jestem nic nie wartym idiotą, ale i tak będę cię kochać i oddałbym wszystko byś mi tylko uwierzyła. Gdybyś uciekła byłabyś bezpieczniejsza... -
Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale nagle jeden z bandytów, z grobową miną, zaczął się kierować w naszą stronę i sprawnym ruchem wyciągnął ze swojego płaszcza pistolet. Obydwoje na chwilę zamarliśmy.
Felix zawsze próbował poprawić wszystkim humor gdy działo się coś przykrego. Odniosłam kiedyś wrażenie, że on doskonale wiedział jak to jest czuć się kompletnie bez sił i nigdy nie pozwalał nikomu smucić się lub bać. Jego osoba teraz zmieniła się teraz diametralnie. Nie uśmiechał się szczerze tak jak zawsze, tylko obserwował z opanowaniem co robi napastnik. Sandman złapał mnie za rękę, po czym przysunął mnie bliżej siebie i osłonił swoim ciałem. Mężczyzna wycelował lufę prosto na nas
- Zamknijcie się, mam was dość. Gdyby nie to, że jesteście mi potrzebni [...] - Uciął - Albo sami włazicie teraz do auta, albo ja was tam zaprowadzę - Burknął ponownie, a jego rozkazujący głos przywodził mi na myśl dźwięk starego, warczącego silnika.
Zaczęłam myśleć nad tym w jaki sposób mogłabym grać na czas...
Z przemyśleń wyrwało mnie donośne krzyknięcie wysokiego mężczyzny, który nagle pojawił się obok nas i zrobił dość spore zamieszanie. Jego kompan popchnął mnie i Felixa w kierunku ściany, rozkazując nam byśmy zachowali spokój i nie wychylali się nigdzie. Na usta cisnęła mi się kąśliwa odpowiedź, że niczym się nie martwimy, zabawa jest przednia, po co w ogóle mieli byśmy stąd uciekać? W końcu jak często zostaje się zastraszanym przez grupę uzbrojonych mężczyzn, nie wiadomo jakiego pochodzenia?
W przeciągu chwili pojawiło się kilka kolejnych osób, najwyraźniej usiłujących nam pomóc. Szóstka postaci, odzianych w kamizelki kuloodporne,kaski i pokaźne karabiny, w krótkim czasie obezwładniła czwórkę, z pięciu naszych napastników. Piąty z nich schował się za samochodem, zapewne obmyślając plan ucieczki. Jego szanse i tak w tym momencie były niesamowicie marne. Dopiero po kilku minutach go olśniło,  wyłonił się zza pojazdu i uniósł ręce ku górze, w geście poddania się. Zastanawiał mnie fakt dlaczego nadal trzymał broń w swojej ręce. Jeden z naszych wybawców, który wnioskując po nadruku na jego koszuli, był policjantem, rozkazał mu rzucić trzymany pistolet przez siebie, nie wykonując przy tym gwałtownych ruchów. Mundurowi współpracownicy trzymali rękę na pulsie, opinając szarpiących się złoczyńców w kajdanki. Schwytani rzucali ciągle srogie przekleństwa. Czas jakby na chwilę się zatrzymał. Ostatni nieschwytany mężczyzna, zamiast rzucić broń przed siebie, wycelował ją sobie w skroń. Policjanci powoli starali się mu coś wmówić. Bandzior trzymając lufę tuż obok swojej głowy, zamknął oczy i wziął głęboki oddech.  Odwróciłam wzrok, spodziewając się najgorszego - widoku jego śmierci. Gdy nie usłyszałam żadnego dźwięku, ponownie spojrzałam na bandytę. Uśmiechnął się podle i w ułamku sekundy strzelił...  W naszą stronę. Zachłysnęłam się powietrzem z przerażenia gdy zauważyłam kierunek w którym poleciała kulka. Prosto między mnie i Felixa. Jeden z policjantów wystrzelił  w rękę napastnika, w razie gdyby znowu chciał nas skrzywdzić. Ten krzyknął donośnie i wypuścił pistolet ze swojej dłoni. Mundurowi obezwładnili go, a ja usłyszałam jak Sandman krótko jęknął. Jego koszulka z boku, nad biodrem, była lekko rozszarpana i ubrudzona w czerwonej mazi. Zanim zorientowałam się co właściwie się wydarzyło, on oparł się o ścianę obok i spojrzał się na swoją ranę. Błyskawicznie złapałam go pod ramię, dając mu niezbędne wsparcie. Kilka sekund później przeniósł on swój wzrok na mnie i powiedział cicho:

_____

[...]

1) CIĄG DALSZY NASTĄPI... Zobaczymy jak to się wszystko dalej potoczy, stay tuned!

2) Najmocniej Was przepraszam, za taki długi okres oczekiwania i za taki krótki rozdział

a) napisałam go już dawno, ale niestety musiałam go stworzyć od nowa, bo po prostu usunął mi się (fajtłapa na sto dwa)

b) wakacje zabrały mi trochę czasu na tworzenie. teraz znowu z rokiem szkolnym wracam do gry ^^ 

Ściskam wszystkich jak najmocniej, dziękuję za wytrwałość :)


Initium SpeiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz