❥𝕽eszta drogi minęła Ophelii raczej bez większych przeszkód. Czasami tylko jakiś obcy dla niej uczeń Hogwartu zaglądał do jej przedziału by zapytać się, czy aby nie może się dosiąść. Ophelia zawsze odpowiadała zajęte, ponieważ nie potrzebowała, a co najważniejsze nie chciała żadnego towarzystwa. Nie dzisiaj.Jej przyjaciółki postanowiły zostać na święta w zamku. Ophelia też najchętniej by w nim została, ale musiała wrócić do domu. Nie miała innego wyboru.
Gdy pociąg zatrzymał się na stacji 9 i 3/4, Ophelia drżącymi rękami złapała za rączkę od swojego kufra i cała spięta ruszyła ku wyjściu.
Wychodząc z pociągu, rozglądała się po zatłoczonym peronie, doglądając kogoś z jej rodziny bądź domowego skrzata.
Skrzat. No tak. Jej rodzice nie mogli pofatygować się by odebrać ją samemu. Po upływie siedmiu lat pewnie nadal mają jej za złe to, że trafiła nie do tego domu, do którego rodzice chcieliby aby trafiła.
To niedorzeczne. Przecież Ophelia nie miała wyboru, musiała trafić do Gryffindoru. Taki był werdykt tiary, a Ophelia bardzo się z niego cieszyła.
Gryfonka ruszyła w stronę skrzata ale James Potter nie byłby sobą gdyby jej wtedy nie zatrzymał.
- Helia! - krzyknął, podbiegając do dziewczyny od tyłu.
Ophelia wzięła głęboki wdech i niepewnie odwróciła się w stronę chłopaka.
- Tak? - zapytała drżącym głosem.
- Dlaczego jesteś dzisiaj... taka? - zapytał James, sceptycznie się jej przyglądając.
Ophelia spuściła wzrok na swoje buty, które w tym momencie wydawały jej się bardzo interesujące.
- Nic takiego - szepnęła, podnosząc wzrok. - Po prostu... nie chce wracać do domu.
James pokiwał głową ze zrozumieniem. Ophelia jednak wiedziała, że kompletnie nic nie rozumie, bo przecież on miał kochającą rodzinę i multum przyjaciół, był huncwotem, wszyscy go kochali. On nie może jej rozumieć.
- Rozumiem.
- Nic nie rozumiesz - powiedziała Ophelia twardo, kiwając przecząco głową.
Gryfonka odwróciła się z zamiarem odejścia, jednak James zdążył wsunąć do kieszeni jej płaszcza mały zwitek pergaminu.
~•~
Ophelia złapała skrzata za dłoń, czując strach przeszywający ją od środka. Strach przed domem. Strach przed rodziną. Strach przed tym, co miało nadejść.
Gryfonka w pewnym momencie poczuła nieprzyjemne ssanie w okolicy pępka, a sekundę później stała już przed furtką, prowadzącą do posiadłości rodziny Bailey.
Nic się nie zmieniło. Te same czarne cegły. Ten sam, równo przycięty trawnik. To samo drzewo, może to głupie ale to właśnie z nim wiązała najprzyjemniejsze wspomnienia. Strojąc właśnie przy tym drzewie, dostała do swoich rąk list, który zmienił wszystko.
Skrzatka odebrała od Opheli bagaż i uprzejmie otworzyła przed nią furtkę, czekając aż dziewczyna postawi krok do przodu.
W końcu zniecierpliwiony skrzat popchnął lekko Ophelie do przodu, zamykając za nimi furtkę i kierując się ku wielkim drzwiom. One też pozostały takie same.
Gryfonka niezdolna do jakiegokolwiek ruchu, stała nadal w tym samym miejscu, płytko oddychając.
Przemogła się. Ruszyła do przodu na nogach jak z waty. Przeszła obok skrzata, potykając się o próg w drzwiach.
Drżącymi rękami ściągnęła buty nie fatygując się nawet aby ściągnąć płaszcz. Zauważyła jej matkę, siedzącą przy stole w jadali, standardowo czytając nowy egzemplarz Proroka Codziennego.
Kobieta tylko zerknęła na córkę, krzywiąc się nieznacznie.
- Witaj Ophelio - odparła nad wyraz suchym głosem.
Gryfonka tylko kiwnęła uprzejmie głową i nie chcąc widzieć dłużej już swojej matki, szybkim krokiem udała się na schody prowadzące do jej pokoju.
Pokój Ophelii Bailey był jedynym pomieszczeniem w tym domu, w którym było wprowadzone choć trochę koloru, a to wszystko za sprawą samej Ophelii.
Czarne, drewniane meble oraz białe ściany. Standard. Jednak za sprawą dziewczyny na ścianach pojawiło się kilka plakatów, świadczących o jej przynależności do domu Godryka Gryffindora.
Ophelia uśmiechnęła się półgębkiem. Tak, to zdecydowanie był jej żywioł.
Ściągnęła swój kremowy płaszcz, rzucając go niechlujnie na łóżko. Z jej okrycia wyleciał podejrzanie wyglądający kawałek pergaminu.
Ophelia zmarszczyła brwi, skanując pomieszczenie spod przymrużonych powiek. Przegryzła wargę zdezorientowana.
Lekko drżącą ręką chwyciła go, delikatnie rozkładając.
Dolina Godryka. Zajrzyj jak będziesz chciała.
J.POphelia chwilę miętoliła pergamin w dłoniach. Musiała uciec z tego domu. Nie miała innego wyjścia, jeżeli nie chciała zaszczycić grona śmierciożerców.
Tylko, czy James Potter byłby dobrym wyborem?❥
CZYTASZ
Expecto Patronum ➶︎ 𝔍𝖆𝖒𝖊𝖘 𝕻𝖔𝖙𝖙𝖊𝖗 ✔︎
Hayran Kurgu,,Przyjdzie taka chwila, gdy stwierdzisz, że wszystko się skończyło. To właśnie będzie początek." ❗️W trakcie korekty❗️