❥𝔍ames Potter siedząc w Pokoju Życzeń natrętnie rozmyślał o Ophelii Bailey.Rozejrzał się po pomieszczeniu, odrywając się na chwilę od swoich myśli. Pokój wyglądał identycznie, jak za pierwszym razem, gdy był tam z Ophelią.
James uśmiechnął się pod nosem, kierując swój wzrok na sufit. Pamiętał dokładnie tamten dzień. Bailey nic wtedy nie wychodziło, a on miał z niej niezły ubaw.
Usiadł na podłodze, spoglądając w prawo na swoją pelerynę niewidkę oraz mapę Huncwotów, która dumnie nosiła na sobie przezwiska przyjaciół.
Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz.
Możliwe, że to ostatni rok, jaki Huncwoci spędzą razem, we czwórkę.
James przewrócił oczami. To nie był najlepszy moment na sentymenty.
Mimowolnie jednak w jego ręce wpadła mapa, którą ochoczo otworzył wyszukując wzrokiem nazwiska Ophelii Bailey.
Z wielkim uśmiechem na ustach podniósł się szybko z podłogi i strzepując z siebie niewidzialny kurz, wziął do ręki pelerynę niewidkę, ruszając szybkim krokiem ku drzwiom.
Przegapił jednak jeszcze jedno nazwisko, zmierzające po schodach w kierunku Ophelii Bailey i to był ogromny błąd.
Jego cel: Wieża Astronomiczna.
~•~
Ophelia opierała się dłońmi o lodowatą barierkę wieży.
Jej myśli szybko odpłyneły w kierunku Jamesa Pottera.
Swój wzrok skierowała na gwiazdy, świecące bladym światłem. Dzisiaj było ich stosunkowo niewiele.
Spojrzała w dół, na Hogwarckie błonie, a po jej policzku spłynęła samotna, pojedyncza łza.
Przez chwilę przemknęło jej przez myśl czy aby nie skoczyć. Czy wtedy nie byłoby łatwiej?
Tego wieczora była odziana tylko w cienką bluzkę na długi rękaw, przez co nawet najmniejszy podmuch lodowatego powietrza bardzo mocno drażnił jej skórę.
- Życie jest do kitu, nie? - szepnął czyiś męski głos, tuż za Ophelia.
Dziewczyna podskoczyła przestraszona.
Nie spodziewała się dzisiaj na Wieży Astronomicznej nikogo. No bo proszę was, kto by chciał stać wieczorem na wierzy, gdy jest tak piekielnie zimno? Napewno nikt mądry.
Gryfonka wzięła dwa głębokie wdechy odwracając się w kierunku Syriusza Blacka.
- Bo ty coś o tym wiesz - odparła sarkastycznie Ophelia, z powrotem odwracając się w stronę barierki.
- Uwierz mi Bailey - powiedział Syriusz, stając ramie w ramie z dziewczyną. - Nie chciałabyś mieć rodziców, którzy za każdym razem mówią jaka to jesteś zła i niedobra.
- Mam takich rodziców - odparła Ophelia, przyglądając się jednej jedynej gwieździe, która tej nocy świeciła najjaśniej ze wszystkich.
- Wiesz, co to za gwiazda? - zadał pytanie Black, patrząc na dziewczynę kątem oka.
- Tak wiem - kiwnęła głową Ophelia, a na jej twarzy zawitał nikły uśmiech. - To Syriusz.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, obracając się tyłem do barierki.
- Jesteś tutaj z powodu Rogacza? - zapytał, jakby już pewny odpowiedzi.
Ophelia przytaknęła tylko głową, a jej oczy nieznacznie się zaszkliły, przez co dziewczyna musiała zacisnąć mocno powieki, żeby tylko się nie rozpłakać.
- Nie przejmuj się nim - stwierdził Syriusz, machając lekceważąco dłonią. - To idiota.
- I kto to mówi - odparła Ophelia, przewracając ostentacyjnie oczami.
Black posłał jej tylko niby urażony wzrok, chowając dłonie do kieszeni spodni.
- Nie zimno ci? - spytał, widząc jak z ust dziewczyny wylatuje kilka obłoczków pary.
Syriusz widząc, że dziewczyna nie jest skora mu odpowiedzieć rozłożył ramiona, zamykając Ophelie w ciasnym uścisku.
Dziewczyna nie protestowała, tylko mocniej ścisnęła dłonie na bluzie chłopaka.
Oboje jednak nie mięli pojęcia, że James Potter przypatruje im się spod peleryny niewidki. Nie mógł jednak usłyszeć ich rozmowy przez barierę wyciszającą, którą Syriusz nałożył na ich dwojga, jakby przewidując, że ktoś niepowołany chciałby ich podsłuchać.
James Potter jednak wiedział jedno: po raz pierwszy w życiu miał ochotę sprać swojego przybranego brata na kwaśne jabłko.❥
CZYTASZ
Expecto Patronum ➶︎ 𝔍𝖆𝖒𝖊𝖘 𝕻𝖔𝖙𝖙𝖊𝖗 ✔︎
Fanfic,,Przyjdzie taka chwila, gdy stwierdzisz, że wszystko się skończyło. To właśnie będzie początek." ❗️W trakcie korekty❗️