Esej

2K 82 17
                                    


𝕸inęły już dwa dni od kłótni Lily z Ophelią. Bailey nie miała okazji przeprosić przyjaciółki, ponieważ ta unikała jej jak ognia. Ophelia przyuważyła, że Evans teraz o wiele więcej czasu zaczęła spędzać z huncwotami. Ilekroć dziewczyna próbowała z nią porozmawiać, ta albo odchodziła do chłopaków albo zbywała ją cichym ,,spieszę się".

Ophelia siedziała właśnie w bibliotece pisząc zaległy esej na eliksiry. Pewnie gdyby nie ta kłótnia, to teraz Lily pomagałaby by jej w pracy domowej, bowiem Evans z eliksirów była wręcz wybitna. Zawsze miała same najlepsze wyniki. Należała nawet do Klubu Ślimaka! Elitarnego klubu uczniowskiego, do którego przynależą uczniowie posiadający sławnych krewnych lub osoby niezwykle uzdolnione w dziedzinie eliksirów. Ophelia bardzo zazdrościła swojej przyjaciółce talentu. Mogłaby przysiąc, że oddałaby prawie wszystko, aby być tak samo docenionym jak Lily. No nie oszukujmy się, Evans była ładną, popularną dziewczyną. Nawet kilku ślizgonów do niej zarywało, a nie od dziś jest wiadome, że z reguły ślizgoni gardzą osobami nieczystej krwi.

Za to Ophelia. No właśnie. Ophelia była mocno przeciętna, przynajmniej za taką się uważała.

Bailey miała miodowo zielone oczy oraz średniej długości, proste jak struna, jasnobrązowe włosy, a jej dość sporawy nosek okalało kilka ledwo widocznych piegów. Mimo jej wrednej natury, usta jej często wyginały się w uśmiechu, ukazując dwa pionowe dołeczki w policzkach. Jeżeli chodzi o jej figurę... to ją też miała przeciętną... Jednym słowem ona cała była przeciętna.

Gryfonka zamaszystym ruchem przekreśliła kolejne zdanie, które w żadnym stopniu nie pasowało do zadanego przez Slughorna tematu. Westchnęła ciężko i odchyliła się na krześle, wzrok kierując na sufit. Dziewczyna musiała przyznać, że w tym momencie wydawał jej się bardzo interesujący. Popatrzyła na swój pergamin na którym widniało kilka niechlujnie napisanych zdań. Trudno. Zabiorę się za to kiedy indziej. Stwierdziła, zgarniając w połowie zapisany pergamin i chowając go do torby.

Postanowiła jeszcze nie wychodzić. Musiała obmyślić plan jak będzie mogła w końcu porozmawiać z Lily. Odchyliła się na krześle jeszcze bardziej, ponownie ciężko wzdychając. Mogła przysiąc, że przez chwilę poczuła czyiś oddech na swoim karku wywołujący u niej dreszcze. Jednak, gdy się odwróciła nie zauważyła za sobą nikogo, pomijając grupkę Puchonów żywo rozmawiających szeptem między sobą, dwa stoliki od niej. Ophelia zmarszczyła brwi i przegryzła lekko wargę.

- Musiało mi się coś przewidzieć - pomyślała wzruszając ramionami.

Zgarnęła swoją torbę, uprzednio odkładając wziętą wcześniej książkę i wyszła wolnym krokiem z biblioteki, kierując się w stronę dormitorium dziewcząt. To tam, gdy już Lily zaśnie, będzie planować jak pogodzić się z przyjaciółką, a o tym dziwnym wydarzeniu w bibliotece postanowiła zapomnieć. Pozostaje tylko pytanie, czy słusznie?

 Pozostaje tylko pytanie, czy słusznie?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Taki króciutki rozdział... Obiecuję, że to już dzisiaj ostatni! 418 słów

Expecto Patronum ➶︎ 𝔍𝖆𝖒𝖊𝖘 𝕻𝖔𝖙𝖙𝖊𝖗  ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz