❥𝕺phelia Bailey nigdy nie była punktualną osobą, toteż nikt nie zdziwił się, gdy szybkim krokiem wraz z towarzyszącymi jej sińcami pod oczami, kroczyła w stronę Wielkiej Sali.Sobota. Niby weekend, ale jednak śniadanie rozpoczynało się o tej samej porze, co w środku tygodnia. Jeżeli chciała zjeść na śniadanie cokolwiek, musiała się naprawdę pospieszyć.
Po korytarzu wałęsało się mnóstwo pierwszaków, którzy nie do końca jeszcze zapamiętali drogę do Wielkiej Sali, ale też inni uczniowie po prostu stali podpierając ściany i gawędząc między sobą wesoło. Z reguły byli to aż nader przyjacielscy i ufni Puchoni.
- O! Tu jesteś! - krzyknęła Lily Evans podbiegając do przyjaciółki.
- Ta - powiedziała Ophelia znużonym głosem, głośno ziewając, ale nie przerywając swojej wędrówki. - Zgaduję, że ty już byłaś na śniadaniu? - zapytała zerkając na Lily.
Dziewczyna przytaknęła głową uśmiechając się do niej półgębkiem.
- Tak, i zgarnęłam dla ciebie tosty - powiedziała, przybliżając pod nos Ophelii posiłek, elegancko zawinięty w serwetkę.
- Życie mi ratujesz, dziewczyno! - krzyknęła żywo Bailey, klaskając w dłonie.
- Może usiądziemy? - zaproponowała Evans, wskazując głową ławkę przy ścianie, niedaleko nich.
Ophelia przytaknęła odbierając od przyjaciółki jedzenie i rozsiadając się wygodnie na ławce. Gryfonka szybko zabrała się za posiłek. Evans widząc to zaśmiała się serdecznie kręcąc z dezaprobatą głową, na co Bailey posłała jej miażdżące spojrzenie.
- A tak właściwie - zaczęła Ophelia, zerkając kątem oka na Jamesa Pottera opierającego się wraz z przyjaciółmi o ścianę niedaleko nich. - Dlaczego tak bardzo nie chcesz dać Jamesowi szansy?
- Oh, myślałam, że wiesz - odparła Evans oburzonym głosem. - Gnębi Severusa.
- A mimo to ci się podoba - bardziej stwierdziła, niż zapytała Ophelia, marszcząc brwi.
- Niech przestanie być takim dupkiem, to się z nim umówię - syknęła zdenerwowana Lily.
- Nie denerwuj się - dziewczyna próbowała uspokoić przyjaciółkę, jednak nadal kontynuowała. - Czyli mówisz, że jak James będzie miły dla Severusa, to się z nim umówisz?
- Ta - kiwnęła Evans niechętnie głową.
- Okej! - krzyknęła entuzjastycznie Ophelia, klaszcząc głośno w dłonie i widząc, że James wraz z przyjaciółmi zniknął za zakrętem korytarza, ruszyła w ślad za nim.
Lily nawet nie zdążyła otworzyć ust, a przyjaciółki już obok niej nie było, więc westchnęła tylko głośno ruszając w stronę dormitorium. Co ona się z nią ma.
- Zaczekaj Jim! - krzyknęła Ophelia, podbiegając szybko do grupki chłopaków.
Huncwoci słysząc dziewczynę odwrócili się, jednocześnie podnosząc brwi.
- Musimy porozmawiać - stwierdziła Bailey patrząc wyczekująco na Jamesa. - Sami - dodała widząc, że żaden z chłopców nie chce zostawić Pottera samego.
Remus Lupin westchnął odciągając Syriusza oraz Petera gdzieś na bok, dzięki czemu mogli w spokoju porozmawiać.
- O co...
- Nie tutaj - syknęła Ophelia, kierując się ku wyjściu na błonie.
Chłopak kiwnął niepewnie głową, podążając za Gryfonką. Dziewczyna przysiadła przy wielkiej wierzbie, klepiąc miejsce obok siebie, tym samym dając Jamesowi znak, aby usiadł.
- Wiem, dlaczego Lily nie chcę się z tobą umówić - odparła Ophelia, przerywając ciszę.
- Tak? - zapytał James, widać było, że znacznie się ożywił.
- Tak - kiwnęła głową. - Nie podoba jej się to, że gnębisz Severusa.
- To wiem - odparł Potter, tracąc już powoli swój entuzjazm.
- To przestań to robić - powiedziała Bailey wzruszając ramionami.
- Ty chyba sobie żartujesz?! - krzyknął w pewnym momencie chłopak, zrywając się na nogi. - Nie pamiętasz już, jak na piątym roku nazwał ją szlamom?!
- Pamiętam - szepnęła Ophelia, wzdychając ciężko i wznosząc oczy ku niebu.
Potter przeczesał palcami włosy, tupiąc nerwowo nogą.
- I nie masz mu tego za złe?! - krzyknął James jeszcze głośnej.
- Nie powiedziałam tak - szepnęła Bailey, czując jak łzy napływają jej do oczu.
- I co?! Uważasz, że należy mu wybaczyć?!
- NIE! - krzyknęła Ophelia, jak najgłośniej umiała. - NIE UWAŻAM, ŻE ZROBIŁ DOBRZE! I WIESZ CO?
- NO CO?!
- MAM LEPSZE RZECZY DO ROBOTY, NIŻ PRÓBY ZESWATANIA CIĘ Z LILY!
- Ciekawe jakie - powiedział James sarkastycznie.
- A to już nie twoje sprawa - syknęła Ophelia, a jej głos wręcz ociekał jadem.
Jeden pozytyw tej sytuacji był chociaż taki, że nikt nie przebywał na błoniach, więc Gryfonka miała nadzieję, że nie krzyczała aż tak głośno, by jej głos przebił się przez grube mury zamku.
Z wysoko podniesioną głową minęła Jamesa oraz resztę jego paczki, skrywających się pod peleryną niewidką, przy okazji trącając chłopaka barkiem.
James Potter doszczętnie zniszczył jej dzisiaj humor, a przecież zostało jeszcze to idiotyczne spotkanie Klubu Ślimaka, na który miała wybrać się z Regulusem. Za jakie grzechy ona zgodziła się na ten durny układ z Potterem. Wydawało się teraz Opheli Bailey, że jest to jej najgorszy dzień w życiu.
Była w wielkim błędzie.
Najgorsze miało dopiero nadejść.❥
CZYTASZ
Expecto Patronum ➶︎ 𝔍𝖆𝖒𝖊𝖘 𝕻𝖔𝖙𝖙𝖊𝖗 ✔︎
Fanfiction,,Przyjdzie taka chwila, gdy stwierdzisz, że wszystko się skończyło. To właśnie będzie początek." ❗️W trakcie korekty❗️