❥𝕺phelia tej nocy nie mogła zasnąć. Myśli kotłujące się w jej głowie były jednym z przyczyn. Myślała o wszystkim i o niczym.Leżąc na plecach, przykryta kołdrą co i rusz zerkała na zarys jej kufra, którego nie zdążyła wczoraj rozpakować i który najprawdopodobniej nie zostanie już w tym domu rozpakowany.
Zirytowana odrzuciła kołdrę w bok, siadając na łóżku. Spojrzała w okno.
Jej pokój znajdował się na trzecim piętrze, więc z okna jej pokoju można było doglądać gwiazd.
Gwiazdy. To jedyna rzecz, która przed Ophelią nie miała żadnych tajemnic. Dziewczyna wiedziała o nich niemal wszystko. Ale gwiazdy lubiły płatać figle i zataiły przed Ophelią coś bardzo ważnego. Przeznaczenie.
Dlaczego Ophelia nie mogła odczytać swojego przeznaczenia z gwiazd? To banalnie proste. Po prostu nigdy nie uczyła się wróżbiarstwa.
Według Bailey nauczycielka wróżbiarstwa była aż nader irytująca. Gryfonka zawsze dziwiła się, że dyrektor Dippet nadal jej nie zwolnił. Ona na jego miejscu zrobiłaby to już dawno temu.
Ophelia uchyliła lekko okno. Chłodny, nocny wiatr rozwiał jej rozpuszczone włosy i łaskotał lekko policzki.
Ophelia Bailey wiedziała już, że to był dobry moment.
Spojrzała w kąt pokoju. Nadal tam stała. Miotła. Gryfonka ostatnio na miotle latała dobre kilka lat temu i nie zdziwiłaby się, gdyby okazało się, że wyszła już z wprawy.
Chwyciła z komody przy łóżku różdżkę i kierując jej czubek w stronę miotły.
- Accio - szepnęła, wykonując poprawny ruch różdżką i zanim zdążyła mrugnąć, jej miotła spoczywała swobodnie w jej dłoni.
Mocniej zacisnęła palce na jej trzonku i rzucając kolejne zaklęcie przywołujące, tym razem na kufer, uchyliła szerzej okno.
Nadal będąc w piżamie, Ophelia zarzuciła tylko na ramiona płaszcz i wsunęła szybko buty.
Usiadła na progu okna, ustawiając miotłę pod takim kątem, aby jak najłatwiej mogłaby na nią wsiąść.
Nie miała pomysłu co mogłaby zrobić z bagażem. No trudno będzie musiała sobie jakoś poradzić.
Niepewnie wsiadła na miotłę, jedną ręką łapiąc za jej trzonek, a drugą szczelnie trzymając rączkę od kufra.
- No to jazda.
Odbiła się nogami od parapetu, szybując w górę. Była wolna. W końcu.
Wdychała lodowate, nocne powietrze, a na jej twarzy dojrzeć można było szeroki uśmiech.
Leciała przez magiczną część Londynu, więc nie musiała się martwić, że jakiś mugol ją zobaczy ale dla bezpieczeństwa rzuciła na siebie oraz miotłę zaklęcie kameleona.
Wyładowała przed domem Jamesa Pottera. Był prawie tak samo duży jak jej, jednak już na pierwszy rzut oka widać było, że nie jest tak mroczny jak posiadłość w której mieszkała Ophelia.
Gryfonka ściągnęła z siebie zaklęcie, niepewnie podnosząc dłoń ułożoną w pieść, aby zapukać w drzwi.
Przez dłuższy czas nikt jej nie otworzył więc westchnęła głośno i spuściła głowę. Jednak nie zdążyła się odwrócić. Nie pozwolił jej na to czyiś głos.
- Helia - szepnął James. - Jak ty wyglądasz?
- Dzięki Jamie - powiedziała sarkastycznie Ophelia, patrząc na niego z mordem w oczach.
CZYTASZ
Expecto Patronum ➶︎ 𝔍𝖆𝖒𝖊𝖘 𝕻𝖔𝖙𝖙𝖊𝖗 ✔︎
Fanfic,,Przyjdzie taka chwila, gdy stwierdzisz, że wszystko się skończyło. To właśnie będzie początek." ❗️W trakcie korekty❗️