Przesłuchanie

7 0 0
                                    

Jadąc do mojego domu Rufus z całą pewnością nie zakładał, że jechał na miejsce zbrodni. Najprawdopodobniej chciał uspokoić Eleonorę, popytać w mieście o Lilly i wrócić do badania tych samych ślepych tropów, które miały mu pomóc schwytać mordercę żony.

-Dzień dobry.- rzekł Rufus podchodząc do nas. Nie przypominał Michaela. mieli tylko ten sam kolor włosów i nosy. Reszta, a zwłaszcza oczy, ich różniły. Oczy Rufusa były zielone, a spojrzenie zimne i obojętne.

-Lilly...nie. Ona jest... w lesie. - Eleonora mówiła przez łzy, bez składu.

-Znalazłam Lilly jakieś 2 kilometry stąd.- powiedziałam.

Rufus patrzył to na mnie to na siostrę i próbował zrozumieć co się stało.

-Martwą?- spytał mężczyzna.

-Porywacz Mózgów.- odparłam krótko.

Mężczyzna wrócił do samochodu, aby wezwać wsparcie. Zanim odszedł widziałam w jego oku błysk, który ma ktoś kto wpadł na coś ważnego w sprawie, która wydawała się tkwić w miejscu. Chociaż w okolicy w ciągu ostatnich kilkunastu lat zdarzały się zbrodnie, ta niewątpliwie była dla Rufusa szansą schwytania mordercy. Był pierwszy na miejscu. Prawie.

Rufus ruszył w stronę lasu wołając mnie gestem. Podeszłam zostawiając Eleonorę samą.

-Prowadź dziewczyno.- rozkazał mężczyzna.- Potrafisz?

-Zaprowadzę cię tylko do pewnego momentu.

-Dobrze.- rzekł ze zrozumieniem.

Za godzinę w okolicy mojego domu miało zebrać się pełno policji, ta perspektywa wydawała się niepokojąca. Lepiej byłoby zostać w lesie. Z drugiej strony obawiałam się swojej reakcji na ponowne spotkanie Lilly.

Szłam szybkim krokiem żeby zdążyć przed zmrokiem. Rufus w milczeniu podążał za mną. Co jakiś czas słyszałam jak mężczyzna komunikował się przez telefon. Podawał dane dotyczące lokalizacji. Zatrzymałam się przy Drzewie Słów.

-To tutaj.- wskazałam dłonią w stronę ciała, która było niewidoczne ani niewyczuwalne, chociaż po dłuższej chwili dało się dostrzec lekką woń rozkładu. Odeszłam w stronę domu, w stronę lasu pachnącego drzewami, glebą, żywicą i wolnością. Rufus nie zatrzymywał mnie zbyt pochłonięty znaleziskiem, które mu także mogło dać radość. Nasze uczucia, mimo że tak zbliżone miały zupełnie inny sens. To ciekawe jak wielką gammę posiadała jedna emocja.

Wracałam powoli. W oddali słyszałam sygnały policyjnych syren. Las był dzisiaj głośny. Wiedziałam, że pod moim domem będzie stało mnóstwo samochodów, a ja zostanę zabrana na komisariat w celu przesłuchania. Myślami byłam przy Lilly, przy jej pięknie, jej przemianie. Z tymi myślami weszłam na werandę i podążyłam do sypialni. Chciałam się przebrać przez wizytą na komisariacie. Gdy brałam prysznic usłyszałam pukanie do drzwi. Dopiero, gdy wyszłam spod strumienia wody i założyłam szlafrok otworzyłam drzwi.

-Muszę panią zabrać na komisariat.- rzekł wysoki mężczyzna w mundurze.

-Ubiorę się i schodzę.

-Dobrze.- był bardzo spocony od upału jaki panował przez cały dzień i niezbyt przemyślanego, służbowego stroju.

-Niech się pan napije czegoś w kuchni. Zaraz zejdę.

-Dziękuję.

Ubrałam sukienkę w butelkowym kolorze i rozczesałam włosy. Starałam się zrobić to wszystko możliwie najszybciej, aby mężczyzna nie musiał długo czekać. Chciałam już wyjść z sypialni, ale zatrzymałam się. Na moim łóżku leżała karteczka. Zbliżyłam się. Był to bloczek z mojego biurka z napisem ,,Czy to była radość?". Pismo drukowane, chociaż znajome. Nie potrafiłam dociec kto napisał te słowa. Tylko Michael wiedział gdzie poszłam. Drukowane listery były równe, niemal identycznie rysował je każdy człowiek. Miałam oko do szczegółów, ale w tym wypadku nie wystarczyło. Odłożyłam karteczkę i wyszłam z sypialni.

PilotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz