Dzieło Michaela

5 0 0
                                    

Droga zajęła mi półtorej godziny. Gdy zaparkowałam na podjeździe samochód Auguste już tam stał. Nie widziałam w pobliżu śladów Anabelle, G. czy Rozalii. Weszłam cicho do środka bez pukania licząc, że się nie spóźniłam.

Na schodach prowadzących na piętro dostrzegłam ślady krwi. Było ich niewiele. Szłam ich tropem. Przy drzwiach do sypialni Anabelle widniała spora kałuża krwi. Drzwi były uchylone jakby Michael wiedział, że przybędę. Przesunęłam dłonią drzwi omijając krwawą plamę. W pomieszczeniu było czerwono. Michael pochylał się nad Anabelle. Dziewczynka leżałam tyłem do mężczyzny a on robił nacięcie na jej szyi. Przytrzymywał dziewczynkę nogami do podłogi. Miała liczne rany na nadgarstkach i dłoniach jakby osłaniała się od ostrza dłońmi. Płakała, gdy Michael wbił nóż w jej kark i ciął. Nie mogła się ruszyć.

-Zostaw!- rozkazałam. Podeszłam chcąc powstrzymać Michaela, ale gwałtownym ruchem przekręcił kark dziewczynki pozbawiając ją życia.

-Nie mogłem zostawić świadków.- wyjaśnił mężczyzna. Był spokojny, skrupulatny. Miał doskonale zaplanowany każdy ruch jakby to co robił było jego pasją.

Uklęknęłam obok Anabelle. Jej pokój był wytapetowany na czarno w śliczny gotycki wzór. Pamiętałam dzień, gdy wybrała tą tapetę. Była niezwykłym dzieckiem, kreatywnym, odważnym. Odwróciłam ciało Anabelle przodem. Przesunęłam jej czarne włosy z twarzy. Oblicza dziecka śmierć nie przemieniła w coś lepszego. W tym co zrobił Michael nie było piękna. Zawsze podejmował decyzje za innych. Mnie pozbawił wolności a Anabelle życia.

Spojrzałam na mężczyznę, który układał narzędzia obok ciała dziewczynki. Miał na twarzy zadrapania. To były małe paski jakie mógł zostawić kot... albo siedmioletnia dziewczynka.

-Gdzie Rozalia?- spytałam obserwując Anabelle uważnie. Jej usta były związane a w buzi miała skarpetki. Wyjęłam je i uwolniłam ją od bycia niemą. Nie przemówiła jednak do mnie.

-W gabinecie- odparł Michael. Morderstwo uspokoiło go. Zmieniło.

-Nierób tego. Zostaw ją.- poprosiłam.

-Musi pasować do reszty Kwiecie.- rzekł Michael i wstał z klęczek. Narzędzia czekały na użycie. Ale on miał coś innego do zrobienia. Przeszedł mnie dreszcz. Auguste miał słuszność zabraniając mi przychodzić tutaj. Po raz tysięczny zignorowałam uczucia, a to one pchały ludzi do rozmaitych decyzji. To uczucia kazały Rufusowi rzucić żonę dla kochanki, uczucia sprowokowały zdradę Rozalii. Nikt nie działał w imię logiki, tylko ja. Więc nie czekało mnie to co przewidziałam, a to czego pragnął Michael.

Mężczyzna pociągnął mnie za nadgarstek i nakazał wstać. Z trudem oderwałam się od podłogi. Moja sukienka nosiła plamy krwi.

-Zdradziłaś mnie!- krzyknął Michael.

Chciałam zrobić krok w tył, ale napotkałam opór mężczyzny.

-Aniele jesteś inny niż mówią.

Uczucia, które kiedyś zdeptałam nie zniknęły. Pielęgnował je w sobie. Nie było nic gorszego niż wzgardzona miłość, która zatruwała serce jak cierń.

-Grasz na czas ze mną?!- krzyknął.

Uderzył mnie w twarz wierzchem dłoni. Zapiekło, a w głowie poczułam lekki zawrót. Gdyby mężczyzna mnie nie trzymał upadłabym.

Przyszedł czas zapłaty.

Michael pchnął mnie na podłogę tuż obok Anabelle. Chciałam się podnieść, ale zdążył mnie przygwoździć swoim ciałem. Złapał moje ręce i przytrzymywał na plecach. Był silniejszy oraz większy. Nie wyrywałam się. Nic by to nie zmieniło. Michaelowi wystarczyła jedna dłoń aby przytrzymywać moje dłonie na plecach. Wolną dłonią podniósł moją sukienkę.

-Należysz do mnie.-rzekł zdejmując moje majtki. Patrzyłam na Anabelle leżącą tuż obok. Jej usta były rozchylone jakby usiłowała mnie pocieszyć. Urocza Anabelle. Jedyne dziecko, które potrafiłam znieść. To była moja wina. Ta myśl spowodowała, że po policzku poleciał mi łza. Powinnam płakać, chciałam tego. Chciałam czuć cokolwiek ponad strach.

Michael zdjął szybkim ruchem swoje spodnie. Czułam jego penisa na udzie. Bałam się tego dotyku. Nie chciałam go. Mężczyzna zawahał się na moment. Czyżby ostatnia racjonalna myśl zanim zdołał opanować pożądanie? Powinnam była błagać go aby przestał albo wyrywać się. Zamiast tego patrzyłam na Anabelle, na jej włosy leżące w kałuży krwi, która powoli rozprzestrzeniała się pod jej ciało. Jak tak małe ciałko zmieściło w sobie tyle cieczy?

Michael wszedł we mnie gwałtownie. Wywołało to ogromny ból, ale nie wydałam z siebie dźwięku. Zrobi to ze zwykłą sobie brutalnością. Wziął siłą to co mu nie dane,a nawet zabronione. Jakby fakt odmowy z mojej strony był umowny. Początkowo mężczyzna poruszał się szybko i chaotycznie, ale to nie było konieczne ponieważ nie stawiałam oporu. Wewnątrz ciała czułam rozrywające uczucie. Wiedział, że się poddałam. Każdy jego ruch zadawał mi kolejne ciosy jakby w ten sposób Michael karał mnie za zdradę. Jego penis nie był duży, tak sądziłam po tym co czułam na udzie. Jednocześnie wystarczył, aby skazać mnie na katusze. To przypominało walkę nie miłość i rzeczywiście uczucia Michaela nie mogły być miłością. Czas oraz odrzucenie odebrały jego uczuciom szlachetność. Michael starał się chyba być delikatniejszy z czasem, ponieważ nieco zwolnił a jego wolna dłoń zaciskała się zachłannie na moim ciele. Przestało mi to robić większą różnicę. Każdy jego ruch był bolesny i głęboki. Dopiął swego jeśli chciał by moje ciało stało się jego własnością. Teraz decydował o mnie już całkowicie. Jego zapach powodował wewnątrz mojej klatki piersiowej mdłości. A ja patrzyłam w puste oczy Anabelle przepraszając ją za to, że się pomyliłam.

Nie minęło zbyt wiele czasu, gdy mężczyzna skończył. Odsunął się na podłogę obok mnie szybko oddychając. Ja także zmieniłam pozycję. Moje dłonie, które Michael trzymał na moich plecach zdążyły ścierpnąć. Nie miałam odwagi usiąść Czułam lepkość w kroczu, spermę powoli wylewającą się na dywan. Moje ciało paliło, jakby pulsowało. Łza na policzku zdążyła wyschnąć.

-Kwiecie już nic nas nie rozdzieli.

-Tylko śmierć.- dodałam cicho. Próbowała wstać, ale w mojej głowie wirowało. Zatoczyłam się lekko. Przygładziłam mocno sukienkę do ciała jakby była zbroją chroniącą przed mężczyzną. Jednak miałam świadomość, że Michael mógł to powtórzyć w każdej chwili.

-Musze skończyć z dzieckiem.- rzekł Michael wbijając wzrok w noże.

-Nie rób tego.- poprosiłam.

-Wiesz, że muszę. Takie są zasady Kwiecie.

-Gdzie jest Gregory?

Michael parzył na mnie znów łagodnie, ale się go bałam.

-Jeleń wyszedł.

-Po co to zrobiłeś?

-Zagrażała ci!... gdy skończę chcę ci dać prawdę.

-Całą?

-Przysięgam. Bądź w miejscu swojej wolności.

Wyszłam z pokoju i podążyłam na parter. Nie chciałam znaleźć ciała siostry. Nie byłam na to gotowa. Michael prócz tego, że uwolnił mnie od Rozalii pozbawił mnie bliskich. Obawiałam się dnia, gdy zostanie mi tylko on.

Wyszłam przed dom. Moje ciało nie przestawało mi przypominać o tym co zrobił mi Michael. Nie potrafiłam się pozbierać z rozdygotanych myśli. Strach zacisnął się ciasną pętlą na mojej szyi. Dusił mnie! Wsiadłam do samochodu Auguste. Michael zostawił w środku kluczyki. Czułam w samochodzie obecność Nieba. Nie ruszyłam od razu ciągle zbierając myśli. Moje ręce drżały zaciśnięte na kierownicy. Szukałam w sobie siły. Dla Anabelle.

PilotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz