Gregory

7 0 0
                                    

Gdy doszłam do domu słońce lśniło już bardzo wysoko na niebie. Usiadłam na werandzie w cieniu. Deski były tutaj zawsze zimne bez względu na porę roku. Ogarniała mnie panika, którą z trudem powstrzymywałam. Potrzebowałam pomocy Auguste. Nie miałam wyboru. Musiałam mu zaufać. Zamknęłam oczy w ciszy lasu. Byłam znów w miejscu mojej wolności, siedziałam na polanie w nocy. Michael nie mógł mi odebrać tego miejsca. Długo zastanawiałam się czy to miejsce istniało naprawdę. Dlatego musiałam pokazać je Auguste. Chciałam mieć pewność. Teraz dzieliłam jedyne bezpieczne miejsce z człowiekiem, który zdołał mnie pokochać. Czy mężczyźni, którym ufałam zawsze musieli wystawiać naszą przyjaźń na tak ciężkie próby? Czy gdybym odrzuciła Auguste wróciłby jak upadły Anioł? Jak Michael?

Najstarszy z braci usiadł obok mnie. Jego niebieska broda powiewała na letnim wietrze.

-Michael zawsze nosi nóż.- rzekł mężczyzna. Był sam, chociaż wcześniej zawsze towarzyszyli mu bracia.

-Nie czyni to z niego mordercy.- odparłam. Myślałam o tych słowach przez ostatnie lata. Starał się odsunąć od siebie myśli o złym Michaelu.

-Źle mnie zrozumiałaś. Pomyślałaś o morderstwie, bo tego pragniesz. Michael może cię ochronić, bo ma broń!

Oparłam się na łokciach i patrzyłam w niebo. Było czarne, a gwiazdy wirowały jakby w rytm walca. Czy to była rzeczywistość?

-Jestem zła ?-spytałam.

Brat kiwał się na dwie strony jak w transie.

-No cóż to zależy od punktu widzenia.

-Nie chcę być morderczynią.

-Ale jesteś.- odezwał się brodaty mężczyzna, jego głos był inny, znajomy i spokojny. Siedziałam na werandzie przy domu, a Auguste pochylał się nade mną z troską.

Było jasno a noc ustała tak szybko, że gdyby nie obecność Auguste zgubiłabym się pomiędzy prawdą a fikcją.

-To Michael?- spytał wskazując moją dłoń. Naokoło nadgarstka miałam spore, blade jeszcze sińce.

-Długo tu jesteś?

-Nie.- rzekł Auguste. usiadł obok mnie.- Co się stało? Nie zadowolę się dłużej twoim unikaniem odpowiedzi. Dlaczego pozwalasz się krzywdzić temu człowiekowi?

Auguste był kategoryczny. W jego oczach widniała determinacja, ale też fascynacja. zasłużył na część prawdy, albo nawet całą za te lata spędzone przy mnie. Nie mogłam pozwolić by stał się moja ofiarą jak Michael.

-Auguste...- zaczęłam.- powiem ci wszystko.- źrenice mężczyzny rozszerzyły się gwałtownie. Słowa jednak nie poleciały z moich ust od razu. Nie potrafiłam zmusić się do wyznania prawdy. Auguste był cierpliwy patrzył na mnie z tą łagodną troską nie kryjąc swojej ciekawości.- Jestem chora psychicznie. - nie spuszczał ze mnie wzroku swoich miodowych oczu. Nie okazywał zdziwienia ani szoku, dlatego czułam się zobowiązana mówić dalej- Gdy byłam dzieckiem nie rozumiałam świata, nie odróżniałam swoich wyobrażeń od prawdy. Rozmawiałam z ludźmi, których widziałam tylko ja. Michaela poznałam w zakładzie psychiatrycznym. Ja sobie tam nie radziłam. Leki mnie otumaniały a inni przerażali. Nie umiałam się przystosować. Michael otoczył mnie swoim ramieniem i zaopiekował. Zrobił to bo nie wydawałam mu się groźna jak inni ludzie. Stał się moim Aniołem, tak go nazywałam przez całe życie, a ja jestem dla niego Kwiatem, który pieści go cudownym zapachem. Rozumieliśmy się bez słów... Zawsze wiedziałam o czym myślał, co czuł, chociaż tak niewiele mówił. Po śmierci matki nasz kontakt się urwał... Michael nie mógł mi pomóc odróżnić rzeczywistości od wyobrażeń. Moja choroba jest silnie związana z tym co czuję. Jeśli się boję widzę wiele rzeczy, których nie ma. Podróżuję w głąb mojego umysłu, aby uzyskiwać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Tam zapominam, że to nie jest prawdziwe. Nie umiem do końca zdecydować, w którym świecie żyć. Michael by zawsze bardziej pewien tego co jest rzeczywiste dlatego ufałam mu bezgranicznie.

PilotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz