Spowiedz mordercy

4 0 0
                                    

Opadłe liście tworzyły śliskie przeszkody na mojej drodze, gdy mknęłam samochodem do Auguste. Roseville było ślicznym nadmorskim miasteczkiem z zabytkową latarnią. Budynki sprawiały wrażenie współgrać ze sobą, a uliczki pokryte brukowaną kostką radośnie śpiewały, gdy do miasta wjeżdżały samochody. Swoją nazwę Roseville zawdzięczało temu, że wszędzie gdzie sięgnąć wzrokiem rosły róże. W cały miasteczku pachniało ich odurzającą wonią.

Bywałam rzadko w odwiedzinach u Auguste, ponieważ jego dom był zbyt duży i pusty. To był biały trzypiętrowy budynek wyłożony lśniącym kamieniem. Budynek, w którym mogło zamieszkać spokojnie 10 osób i mieć nadal miejsce dla siebie.

Zaparkowałam przed bramą wjazdową. Nie było to osiedle mieszkalne. Dom Auguste stał na wzgórzu skąd rozciągał się widok na miasteczko w dole oraz morze. Wysiadłam z samochodu wyraźnie czując jesienny chłód, przed którym chronił mnie samochód. Stanęłam przy bramie i wpisałam kod domofonu umożliwiający wejście na teren posesji. Auguste przesadnie dbał o swoje bezpieczeństwo i zabezpieczył wejście trzy metrową bramą z kutego żelaza a kod składał się z 26 cyfr.

Szłam przez zadbany, schludny ogród do drzwi wejściowych. Ta odległość wydawała się zbyt duża. Auguste otworzył drzwi w chwili, gdy moja noga stanęła na marmurowym ganku, chociaż nie jestem pewna czy w takich domach tak się nazywa to miejsce.

Mężczyzna patrzył na mnie w milczeniu. Miał na sobie bladozieloną koszulę i jasne, eleganckie spodnie. Jego oczy wydawały się podkrążone ze zmęczenia i pełne zmarszczek. Nadal jednak dostrzegłam w nich znajomy blask. Usta wygięły się w tym lekki, kpiącym uśmiechu.

-Gdzieś ty była Wilhelmino?- spytał. Objął mnie mocno, spontanicznie. Tego wcześniej nie było miedzy nami. Auguste uważał przy mnie na każdy swój gest. Teraz stracił panowanie nad emocjami lub poluzował sznurki. Czy jego uczucia miały zmienić się jak Michaela?

-Musiałam cię zrozumieć.- powiedziałam przytulając się do jego klatki piersiowej. Strach przed Michaelem oraz zło, które wyrządził zniknęły przez krótką chwilę. Pozostawały obawy, których nic nie potrafiło zakryć.

Mężczyzna wpuścił mnie do środka i poprowadził do salonu na pierwszym piętrze.

-Zmartwiłaś mnie.- rzekł idąc obok mnie.- Czy ta podróż ci pomogła?

Usiadłam na sofie i poczekałam aż Auguste usiądzie obok. Na stole leżał czajnik do kawy i kilka filiżanek. Nawet tylko dla siebie Auguste nie rezygnował z eleganckiego podawania. W pomieszczeniu była tylko sofa i stolik. Był to ogromny pokój pełen obrazów. Malowidła te przedstawiały gównie morze i niebo w różnych porach dnia, roku. Auguste relaksował się w tym pokoju. Trzy ściany były oszklone ogromnymi dwupoziomowymi oknami, które okalała balustrada. Gdyby stanąć przy oknie można by zajrzeć do pomieszczenia na dole. Tam także był salon, ale to był wystawny, funkcjonalny salon. Miejsce, gdzie mężczyzna przyjmował gości.

-Tak.- opowiedziałam po chwili namysłu. Auguste uśmiechnął się lekko nalewając mi kawy do czystej filiżanki.

-Gdzie zaczęłaś?

-W domu Isabelle

Auguste skrzywił się na imię byłej dziewczyny, chociaż czułam, że nie chciał dawać po sobie poznać tej antypatii.

-Znalazłaś tam zrozumienie?- spytał ostrożnie. Bacznie obserwował moją reakcję. Wyczuwałam jego strach.

-Tam były fakty. Zrozumienia powinnam była szukać w sobie. Opowiedz mi o tym.- poprosiłam.

Auguste nie był zadowolony z mojej prośby, ale wiedział, że musiał ją wykonać.

-Byłem z Isabelle dwa lata.- zaczął. Jego ton głosu był rzeczowy jakby opowiadał o czymś co go nie interesowało, co nie wzbudzało w nim żadnych emocji.- Byłem młody i nawinie wierzyłem, że skoro posiadam cele, ambicje i pragnienia to każdy człowiek je posiadał.- zamilkł na moment. Wiedziałam, że przywoływał w głowie wizerunek Isabelle. To było tak wiele lat temu. Nie chciał mi opowiedzieć tej historii pobieżnie, fakt za faktem, chciał abym poczuła i zrozumiała jego decyzję. Bym mogła go kochać.- Isabelle przypominała obraz impresjonistyczny. Z daleka widzisz spójny, sensowny obrazek, ale jeśli podejdziesz bliżej dostrzegasz plamy. Tak, to były nic nieznaczące plamy. Poznawanie jej przypominało zbliżanie się do obrazu. Ona udawała kogoś kim nie była. Chciała być taka jaką ja chciałem ją widzieć. – Auguste urwał. Analizował moją twarz, próbował ocenić to co czułam, ale nie potrafił.- Jej ojciec wynajął mnie abym go zabrał do Ritz i powrotem. Miał ważne spotkanie z klientem, Isabelle towarzyszyłam mu żeby się czegoś nauczyć. Po spotkaniu on szedł na lunch z dawnym znajomym, a ona miała chwile dla siebie. Ja czekałem przez ten czas na lotnisku i nie zdziwiło mnie to, że Isabelle także tam przyszła. Spodobałem się jej. Zaprosiłem ją na kawę. Wydawała się całkiem ładna, chociaż daleko było jej do piękności. Dała mi swój numer i nie jestem pewien po co, ale umówiłem się z nią trzy tygodnie później.
Na krótką metę Isabelle była pogodna i ciepła, jej usposobienie dodawało mi optymizmu. Po pierwszej randce zauważyłem, ze ona angażowała się bardzo szybko. Nie przeszkadzało mi to. Byłem już dojść stary jak na małżeństwo a rodzina naciskała abym wreszcie znalazł żonę. Isabelle trochę uspokoiła te naciski. Rodzice ją lubili.- Auguste zamilkł na chwilę zbierając myśli.- Rok po tym jak ją poznałem wybraliśmy się na urodziny jej przyjaciółki. To była okropna impreza pełna przepychu i głupiutkich dziewcząt. Wypiliśmy trochę za dużo. Odwoził nas szofer Isabelle. Jechałem do niej, chociaż nie musiałem bo mogłem wrócić do domu, ale wszystko kierowało nas do łóżka.- Auguste patrzył mi głęboko w oczy. Widocznie uznał, ze ten temat będzie dla mnie niewygodny.- Byłem na tyle nietrzeźwy, że ją pragnąłem, ale na tyle trzeźwy, że zastanawiałem się dlaczego. Isabelle to zaplanowałam. Miała na sobie wyuzdaną bieliznę a w pokoju panował romantyczny nastrój.
Rano czułem pustkę. To co zrobiłem z Isabelle napełniło mnie odrazą, chociaż ona była zadowolona. Określała to mianem kochania się, ale ja jej nigdy nie mówiłem, że ją kocham. Nie chciałem kończyć naszego związku, bo problem znajdował się we mnie. Czułem, że mam coś nie tak z głową. Odrzucałem kobietę, którą pragnęli inni. Potrzebowałam Isabelle, aby zakrywała moją samotność. Nie wiedziałem, że samotność dało się unicestwić.
Czasami uprawialiśmy seks, ale on był meczący długi. Miałem problemy z erekcją. Isabelle próbowała rozwiązać te problemy ubierając coraz to gorsze ubrania mające wprawić mnie w nastrój lub zachęcając mnie do gierek. To nie pomagało. Chciałem z nią rozmawiać, ale ona uznałam, że wszystko już zostało powiedziane. Ograniczała nasze rozmowy do przekazywania informacji, a każdą moja próbę wywołania dyskusji zbywała. Nie potrafiłem się z tym pogodzić. Ja chciałem więcej, chciałem ją poznać głębiej, niefizycznie.
Wtedy przyleciałem tutaj na kilka dni aby nabrać dystansu do swojego związku. Brat mi mówił, żebym dał sobie spokój, ale nie chciałem przyznać przed nikim, że popełniłem błąd. Ona była moim błędem.
Stałem na szczycie tego wzgórza i patrzyłem w horyzont. Niebo najpierw iskrzyło pomarańcze i różem, potem zaczęło bladnąc jak niebiańsko słodka kobieta podczas zmywania szminki. Byłem oczarowany tym widokiem.
Siedziałem na wzgórzu kilka godzin. Dzień zmienił się w noc. Wtedy woda uspokoiła się a na jej migoczącej tafli zobaczyłem gwiazdy i księżyc.- Auguste przymknął oczy znów wyobrażając sobie te chwile na wzgórzu.

PilotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz