Eleonora

17 4 2
                                    

Eleonora siedziała naprzeciwko mnie w kuchni. Deszcz uderzał o szyby oraz dach ze znajomą brutalnością.
Byłyśmy w tej samej kuchni, w której siadałyśmy od dziecka, ale jednak zupełnie innej. Wszystko się zmieniało wewnątrz. Eleonora postarzała się. Była przed czterdziestką. Jej nieprzemijająca uroda nadal robiła wrażenie.
Eleonora posiadała łagodne spojrzenie jasno niebieskich oczu. Włosy mimo, że naturalnie jasne farbowała na ciemny blond a końcówki na wręcz biało. Jej fryzura odejmowała jej zbędne lata. Siostra była dobra, spokojna, ale też nie wymagała wiele od swojego istnienia.

Kobieta uśmiechała się do mnie ciepło mimo to w jej spojrzeniu kryła się jakaś ukryta obawa. Patrząc na Eleonorę zastanawiałam się czego tak naprawdę chciała od życia. Jaki był cel jej istnienia? Czas mijał także dla mnie. Nie miałam już kilkunastu lat tylko 24. Może tak uparcie o tym myślałam, bo w moim życiu brakowało celu? Pewnie gdybym spytała Eleonorę odpowiedziałaby mi o swoich planach. Możliwe nawet, że była zadowolona.

Czym właściwie było szczęście? Nie potrafiłam nigdy odpowiedzieć na to pytanie. Szczęście było proste do określenia, tak sądziłam. Od zwierząt różniło nas to, że potrafiliśmy się śmiać. Ale czym była radość? Potrafiłam odczuwać szczęście, chociaż było ułomne. Na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, mimo, że nie potrafiłam zatracić się w tej chwili, przestać myśleć. Mój sposób myślenia, albo raczej mój obraz rzeczywistości miał swoje wady i zalety. Potrafiłam dostrzec więcej, dużo więcej, ale za cenę czucia więcej. Moja radość była mieszanką kilku uczuć, tak samo jak każda inna emocja i wreszcie ta niespotykana miłość.

-Co robiłaś ostatnio?- usłyszałam pytanie Eleonory, które wyrwało mnie z zamyślenia. Żałowałam, że zażyłam leki. Zawsze, gdy ich działanie mijało byłam zagubiona i rozbita. Potrzebowałam czasu na zebranie sił. Eleonora to widziała. Patrzyła na mnie z czymś bliskim niepokoju.

-Nic szczególnego.- odpowiedziałam.- Czytałam, chodziłam na spacery po lesie, napisałam artykuł. A ty czym się zajmowałaś?

Eleonora miała na sobie koszulkę z krótkim rękawem o dekolcie w kształcie litery ,,V". Na bluzce widniał napis ,,smak radości" oraz ilustracja ze słodyczami. Poetyckie określenie, które mnie zmusiło do głębszych zastanowień niż pojęcie samej idei radości płynącej z jedzenia słodyczy. Smak radości niekoniecznie był słodki. W moim przypadku był raczej ostry jak rum, ale tez gorzki niczym smak porażki. Nie potrafiłam posmakować radości wprost, ale byłam świadoma wielu jej odmian. Każdy czuł ją inaczej, ale każdemu smakowała tak samo bardzo. Radość była wyśmienita! Przypominała bardzo mały kawałek ulubionego ciasta, zbyt szybko się ją zjada.

-Przyjechałam do ciebie nie bez powodu.- zaczęła Eleonora.- Też dlatego, że się martwiłam, ale chciałam porozmawiać.

Zamknęłam oczy próbując się bardziej skoncentrować. Nagle poczułam dotkliwy strach ze snu sensu. Musiała wstać i wyjść na świeże powietrze, ale to uczucie mnie kompletnie sparaliżowało.

-...strach.- usłyszałam ostatnie słowo jakie wypowiedziała siostra. Nie wiedziałam co mówiła wcześniej. Otworzyłam oczy kierując całe swoje skupienie na postać Eleonory. Trzymała w dłoni patelnię i poruszała ustami. Jej usta wydawały się szeptać w kółko słowo ,,samotność".

-Wilhelmino telefon dzwoni.- nie miałam pojęcia ile czasu minęło. Eleonora nadal trzymała patelnię w dłoni i patrzyła na mnie z silnym już niepokojem. Przeniosłam wzrok na telefon. Piekielne tabletki! Nigdy ich nie wezmę. Na wyświetlaczu widniał napis ,,Niebo".

-Słucham.- oznajmiłam do telefonu.

-Nie odzywasz się do mnie?- zaczął lekko Auguste. Jego łagodny głos był jak balsam dla mojego zmaltretowanego umysłu. Widziałam oczami wyobraźni minę Auguste, gdy mówił te słowa. Delikatny uśmiech sprawiający, że w kącikach jego ust pojawiały się głębokie zmarszczki.- Coś się dzieje niedobrego u ciebie Wilhelmino?

PilotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz