.𝓔𝓲𝓰𝓱𝓽𝓮𝓮𝓷.

393 12 62
                                    

.𝓟𝓸𝓿 𝓞𝓵𝓲𝔀𝓲𝓪.

Po powrocie do mieszkania, nie wiedziałam co ze sobą zrobić.

Byłam zła i zmęczona. Postanowiłam, że może zrobię coś pożytecznego i spakuje się oraz zrobię obiad.

Nie miałam pojęcia co ze sobą zabrać,  więc spakowałam kilka par krótkich spodenek, kilka topów, dwie bluzy, dresy, jeansy, dwie sukienki,  kilka szerokich bluzek, klapki, sandały, dwie pary szpilek oraz Adidasy.

Po spakowaniu się poszłam do kuchni zobaczyć co mogę zrobić na obiad.

Za wiele oczywiście nie było, dlatego postanowiłam zrobić spaghetti.
Wyjęłam wszystkie potrzebne produkty i wstawiłam wodę na makaron.

Podczas robienia obiadu, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a chwilę później poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu i zaczyna całować po szyi.

- Hej. - wymruczał blondyn w moją szyję.

- Hej. - powiedziałam krótko, starając się nie reagować na to co robił chłopak.

Kiedy blondyn zauważył, że nie jestem w nastroju na żadne zabawy, przestał obracać mnie twarzą do siebie.

- Młoda co jest? - zapytał, przyciągając mnie do siebie.

- Ehh... porostu zostałam zwolniona, a nigdzie teraz nie ma pracy na stałe, szczególnie dla dziewczyny, która jest tylko po liceum ogólnokształcącym... - powiedziałam, przytulając się do chłopaka.

- Ej promyku, ale nie płacz. - powiedział, wybierając kciukiem łzy, których nawet nie czułam.

- Jezu przepraszam, ale ja czasem czuje, że to za dużo. Ja miałam plany, żeby iść na studia, znaleźć pracę i w ogóle, ale to miało być wszystko po kolei. Ale nie! Bo moim rodzicom się coś uzbzdurało i wszystko poszło się jebać... - powiedziałam, jeszcze bardziej wtulając się w blondyna.

- Wiesz co? Mam pomysł. Ty, ja, winko i ładne niebo. Co ty na to? - zapytał, uśmiechając się, przez co ja również się uśmiechnęłam.

- Jasne, tylko może najpierw zjedzmy obiad. Właśnie!!! - krzyknęłam, odwracając się do patelni, gdzie smażyło się mięso.

W ostatnim momencie udało mi się odratować nasz posiłek.

____________________________

Siedzieliśmy nad Wisłą, popijając jakieś tanie wino z żabki i patrząc na zachód słońca.

W tamtym momencie chciałam aby ta chwila trwała wiecznie.

Niestety wszystko co dobre kiedyś musi się skończyć.
Zaczął padać deszc, a my byśmy daleko od domu.

Najszybciej jak mogliśmy biegliśmy na jakiś pierwszy lepszy przystanek autobusowy.

Kiedy udało nam się dobiec, zaczęliśmy się śmiać tak na prawdę z niczego.
Czułam po sobie, że procenty zaczynają działać pomimo, że był to zwykły, tani sikacz.

Nie myśląc wiele rzuciłam się na blondyna i go pocałowałam, co chłopak od razu odwzajemnił.

Wiele osób, które akurat tam tędy przechodziły, patrzyli na nas z obrzydzeniem, ale nie zwracałam na to uwagi.

Kiedy na przystanku zatrzymał się autobus, od razu przestaliśmy.
Na nasze szczęście okazało się, że był to autobus jadący na naszą ulicę, więc bez większego zastanowienia do jego wsiedliśmy.

Po zatrzymaniu się pojazdu na naszej ulicy, szybko wysiedliśmy z niego, biegnąc do naszego bloku.

W mieszkaniu dostałam jeszcze większej głupawki i śmiałam się dosłownie ze wszystkiego.

𝓒𝔃𝓮𝓼𝓬 𝓳𝓮𝓼𝓽𝓮𝓶 𝓙𝓪𝓷𝓮𝓴//𝓙𝓪𝓷-𝓻𝓪𝓹𝓸𝔀𝓪𝓷𝓲𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz