.𝓞𝓷𝓮.

1.2K 21 8
                                    

.𝓟𝓸𝓿 𝓞𝓵𝓲𝔀𝓲𝓪.

Jest godzina 22:43 a my właśnie dojeżdżamy pod rynek. Jak zwykle moi rodzice zaparkowali auto nie daleko, ponieważ za każdym razem kiedy przyjeżdżamy nie ważne, która byłaby godzina musimy przejść przez rynek. Szczególnie jeżeli przyjeżdżamy wieczorem. Nie ukrywam, uwielbiam chodzić późną nocą po rynku. Zawsze wygląda to pięknie kiedy idzie oświetlonym Rynkiem Krakowskim lub przez park. Często w domu lubię udać się na spacer po parku nie daleko Wisły.  Ale sama. Czasami mam tak że potrzebuje być sama, odciąć się od ludzi i problemów realnego świata. W takich stanach najbardziej pomaga mi spacer samej oraz muzyka. Dzięki niej  potrafię zapomnieć. Ale wracając do teraźniejszości. Wraz z siostrą i rodzicami spacerujemy wśród starej architektury nagle moją uwagę przyciąga sklep. A mianowicie żabka do tego otwarta. Zapytałam się rodziców czy mogę iść kupić sobie i Sandrze coś do picia. Zgodzili się więc udałam się do sklepu. Światło w budynku się świeciło A wewnątrz byli klienci dlatego bardzo zdziwiłam się gdy drzwi były zamknięte.
Zaczęłam z całej siły ciągnąć je w swoją stronę, robiąc przy tym nie mały hałas. Gdy tak szarpałam się z drzwiami w pewnym momencie poczułam jak na kogoś wpadam. Podniosłam głowę I ujrzałam wysokiego blondyna z niebieskimi oczami. Patrzył na mnie jak na debila.  Kiedy się otrząsnęłam zobaczyłam że jestem w sklepie a drzwi ku mojemu zdziwieniu otwierały się w przeciwną stronę niż zazwyczaj.
- Dziwne- pomyślałam
Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka i cicho przeprosiłam oraz podziękowałam. Następnie udałam się do regału z piciem. Zaczęłam szukać mojego ulubionego liptonka O smaku zielonej herbaty. Dla Snadry wzięłam takiego samego. Wiem, że będzie zawiedziona, że nie kupiłam jej monstera ale trudno. Monstery były droższe niż liptony A ja nie będę wydawała na nią za dużo pieniędzy bo i tak mi ich nie odda.
Gdy wzięłam picia udałam się jeszcze po jakieś żelki. Zauważyłam, ktoś ciągle mi się przygląda, jak się później okazało był to chłopak, który wpuścił mnie do tego sklepu. Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam i udałam się do kasy.

- To wszystko?- spytała zupełnie bez życia kasjerka, patrząc na mnie jak na debila po tym co zrobiłam "wchodząc" do budynku.

- Jeszcze malboro czerwone proszę. -odpowiedziałam

- A wiesz, że dzieci nie powinny palić?- usłyszałam głos za plecami.

Odwracając się zobaczyłam nikogo innego jak niebieskookiego blondyna, uśmiechającego się do mnie szyderczo.

- A kto powiedział, że jestem dzieckiem?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, uprzednio zabierając swoje zakupy.

Udałam się do wyjścia i już po chwili byłam na dworze. Szłam w kierunku rodziny, gdy zorientowałam się że obok mnie ktoś idzie. Był to ten chłopak ze sklepu.

- O znowu ty?- powiedziałam wywracając przy tym oczyma z uśmiechem.

- A No tak się jakoś złożyło że ja.- odpowiedział lekko się śmiejąc.

- A tak w ogóle to Cześć jestem Janek.- powiedział chłopak wyciągając do mnie rękę.

- Hej Oliwia.- odpowiedziałam z uśmiechem

- Ładnie. - powiedział patrząc się w chodnik.

Teraz mogłam mu się bardziej przyjrzeć. Był bardzo blady ale również strasznie wysoki. Przy nim wyglądałam jak elf w sumie przy każdym tak wyglądam.

- Dzięki...Emm jesteś stąd?- zapytałam starając się jakkolwiek pociągnąc dalej ten jakże ciekawy dialog.

- Tak wychowałem się w tym mieście. Dwa lata temu wprowadziłem się stąd do Warszawy. A Ty?- zapytał

- Też się tu urodziłam ale mieszkałam tylko przez pierwsze 7 lat mojego życia, później wyprowadziłam się z rodzicami do Wawy.- odpowiedziałam

Zbliżaliśmy się do moich rodziców, którzy byli przy fontannie czekając na mnie. Powiedziałam Jankowi, że niedaleko czekają moi rodzice i muszę iść.

- A dasz mi swój numer to może się jeszcze spotkamy?- Spytał blondyn

Po chwili zastanowienia zgodziłam się. Wpisałam mu swój numer I nadałam nazwę kontaktu jako "Oliwka" po czym udałam się w stronę rodziny.

.𝓢𝓴𝓲𝓹 𝓣𝓲𝓶𝓮.

Szliśmy wzdłuż starych kamienic szukając tej w której mieszka Babcia.
Gdy bo kilkunastu minutach znaleźliśmy tą którą szukaliśmy szybko wystukałam kod na starym panelu i wyszliśmy do budynku.
Na nasze nieszczęście w kamienicy nie było windy A tylko strome schody.  W końcu doszliśmy pod mieszkanie. Sandra zapukała A drzwi otworzyła nam jak zwykle uśmiechnięta babcia. Od zawsze zastanawiało mnie skąd ona bierze tyle radości i chęci do życia. Jest to jedyna osoba którą znam, jaka potrafi znaleźć pozytywy nawet w najgoresz sytuacji. Na przykład kilka lat temu zmarła mama Babci. Były ze sobą bardzo zżyte. Ale nawet w takiej sytuacji babcia długo nie płakała bo jak uznała "życie jest za krótkie, żeby się długo przejmować a babci najwidoczniej tam jest lepiej. W końcu jest tam z mężem."
Po wejściu do domu nie rozmawialiśmy długo zważając na to, iż było późno i wszcy byliśmy najzwyczajniej zmęczeni. Wbrew pozorom droga z Warszwy do Krakowa jest trochę długa plus były też korki. W końcu początek wakacji każdy wyjeżdża, prawda?
Po przywitaniu się i krótkiej rozmowie z dziadkami udałam się do pokoju który będę dzieliła z siostrą przez najbliższe dwa tygodnie.
Pokój nie jest duży ale wystarczające jak na nas dwie. W pokoju znajdują się dwa łóżka, jedna duża szafa z lustrem. Na środku leży mały puchaty dywan w kolorze żółtym. Ściany są koloru błękitnego. Na ścianach znajduje się mnóstwo zdjęć na których jestem ja z Sandrą oraz zdjęcia z dzieciństwa mamy.
Weszłam do pomieszczenia, odłożyłam torby i nie wiele myśląc, rzuciłam się na łóżko, szybko zasypiając. Byłam naprawdę zmęczona. Moje ostatnie myśli krążyły w okół dzisiaj poznanego blondyna.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
☆☆☆☆
𝓗𝓮𝓳 𝓐 𝔀𝓲𝓮𝓬 𝓳𝓮𝓼𝓽 𝓹𝓲𝓮𝓻𝔀𝓼𝔃𝔂 𝓻𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵. 𝓜𝓪𝓶 𝓷𝓪𝓭𝔃𝓳𝓮, 𝔃𝓮 𝓼𝓲𝓮 𝓼𝓹𝓸𝓭𝓸𝓫𝓪 𝓫𝓸 𝓷𝓪𝓹𝓻𝓪𝔀𝓭𝓮 𝓼𝓲𝓮 𝓼𝓽𝓪𝓻𝓪𝓵𝓪𝓶 𝓲 𝓹𝓲𝓼𝓪𝓵𝓪𝓶 𝓹𝓻𝓪𝓴𝓽𝔂𝓬𝔃𝓷𝓲𝓮 𝓬𝓪𝓵𝔂 𝓭𝔃𝓲𝓮𝓷.
𝓝𝓸 𝓲 𝓬𝓸 𝓽𝓸 𝓬𝓱𝔂𝓫𝓪 𝓽𝔂𝓵𝓮 𝓶𝓸𝔃𝓮 𝓳𝓾𝓽𝓻𝓸 𝓾𝓭𝓪 𝓶𝓸𝔃𝓮 𝓳𝓾𝓽𝓻𝓸 𝓾𝓭𝓪 𝓶𝓲 𝓼𝓲𝓮 𝓷𝓪𝓹𝓲𝓼𝓪𝓬 𝓭𝓻𝓾𝓰𝓲 𝓻𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵.
𝓘 𝔀 𝓸𝓰𝓸𝓵𝓮 𝓷𝓪𝓹𝓲𝓼𝔃𝓬𝓲𝓮 𝓶𝓲 𝓬𝔃𝔂 𝓸𝓭𝓬𝔃𝔂𝓽𝓾𝓳𝓮𝓬𝓲𝓮 𝓼𝓲𝓮 𝔃 𝓽𝓮𝓳 𝓬𝔃𝓬𝓲𝓸𝓷𝓴𝓲.
𝓩𝔂𝓬𝔃𝓮 𝔀𝓪𝓶 𝓶𝓲𝓵𝓮𝓰𝓸 𝓭𝓷𝓲𝓪, 𝓹𝓸𝓹𝓸𝓵𝓾𝓭𝓷𝓲𝓪, 𝔀𝓲𝓮𝓬𝔃𝓸𝓻𝓾 𝓵𝓾𝓫 𝓷𝓸𝓬𝔂. 𝓑𝓪𝔂𝔂𝔂  932 𝓼𝓵𝓸𝔀𝓪.
☆☆☆☆
¡¡¡NIESPRAWDZONE!!!

𝓒𝔃𝓮𝓼𝓬 𝓳𝓮𝓼𝓽𝓮𝓶 𝓙𝓪𝓷𝓮𝓴//𝓙𝓪𝓷-𝓻𝓪𝓹𝓸𝔀𝓪𝓷𝓲𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz