10. Udawanie

1.2K 164 271
                                    

Reki podniósł się do pozycji siedzącej, uznał, że byłoby dziwnie, gdyby tylko on leżał. Więc teraz siedzieli obaj, a Langa od jakichś paru długich sekund patrzył na niego z czymś dziwnym w oczach, czego Reki nie potrafił nazwać.

Odwrócił wzrok, nie mogąc znieść jego spojrzenia. Jak miał odpuścić sobie bycie zakochanym, kiedy Langa patrzył na niego w ten sposób? Niczego mu nie ułatwiał.

Poczuł, że czyjaś ciepła ręka przyklepuje mu włosy.

— Co robisz? — zapytał, jakby nie było to oczywiste. Miał nadzieję, że Langa domyśli się, że prawdziwe pytanie brzmiało dlaczego.

— Miałeś rozczochrane włosy — odpowiedział, ale nie cofnął dłoni.

Chciałby, ale nie mógł się powstrzymać, co prawdopodobnie znaczyło, że Reki nie miał pojęcia, co się dzieje.

— Przestań — zdecydował Reki tonem, który wyraźnie mówił, że prosi o coś przeciwnego.

Musiał to przerwać, bo w ten sposób nigdy nie pozbędzie się uczuć, które już przejęły kontrolę nad jego życiem.

Tym razem Langa nie tylko się odsunął, ale i wstał z kanapy, za co Reki podziękował w duchu. Czy teraz zawsze będzie tak niezręcznie? Chyba tak, przynajmniej do czasu, kiedy Rekiemu wreszcie nie przejdzie. A wtedy wszystko się zmieni na lepsze. Przestanie tak strasznie boleć, zamiast tego znowu poczuje się sobą, tym dawnym Rekim, któremu nie stawało serce na samą myśl o Landze. Nie lubił tego, jak miękki się zrobił. Był teraz strasznie podatny na zranienia, co doskonale pokazała sytuacja, kiedy postanowił na zawsze popsuć ich relację. Teraz na własne życzenie chodził z sercem rozszarpanym jakby pazurami drapieżnego zwierzęcia. Powoli się leczyło, ale w opinii Rekiego zajmowało to zbyt dużo czasu.

— Wiesz, u mnie w domu zawsze na dzień dobry przytulam wszystkie siostry — wypalił nagle, sam nie wiedział, dlaczego.

— Mam cię przytulić? — wykrztusił Langa, nagle z zaciśniętym gardłem i jakby odrobinę zaczerwieniony, ale to z zaskoczenia.

Reki gwałtownie pokręcił głową:

— Nie, na odwrót. To ja przytulam wszystkich.

Powtarzał sobie, że ma przestać, ale z drugiej strony prosił tylko o pozwolenie na jedno przytulenie. To nie było za dużo, właściwie przytulanie się bardzo często nie było nawet wyrazem miłości romantycznej. Byli przyjaciółmi, mógł zrobić coś takiego. Jedyny problem tkwił w tym, że on okłamywał Langę od dobrych paru tygodni. Czuł się przez to brudny, splamiony. Nie powinien tak robić, ale nie mógł też pozwolić sobie na zerwanie z nim kontaktów, bo to by go zniszczyło.

— W takim razie chodź i mnie przytul. Czemu w ogóle robisz z tego jakieś zawiłe podchody?

Robił tak, ponieważ dla niego to jedno przytulenie znaczyło wszystko. Być może będzie jedynym, które dostanie. To nie Langa będzie myślał o tym w nocy, nie będzie starał sobie przypomnieć zapachu swetra Langi, jego struktury, ciepła, wszystkiego, co mu się z nim kojarzy. Nie chciał tego, ale potrzebował Langi tak, jak kwiaty potrzebują słońca, by rozkwitnąć.

Dwa słowa by wystarczyły, żeby nie musiał dłużej wszystkiego ukrywać. Dwa słowa, które znowu zniszczyłyby mu życie, ale przynajmniej położyły kres wiecznym rozterkom.

Zamiast tego wstał i powoli podszedł do Langi. Niepewnie, jakby chciał móc zawrócić w każdej chwili. Kiedy znalazł się obok, przytulił go, kładąc ręce na łopatkach. Langa zastygł w bezruchu, a Reki wstrzymał oddech. Nie minęło nawet pięć sekund, a już się odsunął i wbił wzrok w podłogę, bojąc się tego, co mógłby wyczytać z twarzy Langi. Langa zaś doszedł do wniosku, że ani trochę nie przeszkadzałoby mu, gdyby Reki nie odsunął się już nigdy. Było coś kojącego w sposobie, w jaki kładł głowę na jego ramieniu. Już sama obecność Rekiego uspokajała, a co dopiero, kiedy mógł poczuć go tuż obok. Chciał odwzajemnić uścisk, ale nie zdążył, bo Reki już uciekł.

Polaroid || Renga ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz