22. Chyba

1K 138 187
                                    

Langa prawie że nie wiedział, co się właściwie stało. Mało brakowało, a w ogóle by nie zareagował. Naprawdę był beznadziejny, kiedy chodziło o sprawy tego typu. Jednak Reki wyglądał, jakby ta chwilowa nieporadność Langi mu nie przeszkadzała. Był dla niego uosobieniem jego uwielbienia, nawet, jeśli czasem był trochę ślepy. W końcu Reki był obok po to, żeby otworzyć mu oczy. Teraz jednak nie chciał patrzeć, zaciskał powieki, skupiał się na wszystkich innych zmysłach. Czuł tak dużo i tak nagle, że ledwo stał na nogach, ale Reki trzymał go mocno, jakby świat miał się skończyć już za chwilę. Nie chciał, żeby to się skończyło ani teraz, ani nigdy, chociaż wiedział, jak niemożliwe było jego żądanie. Gdyby mógł władać czasem, dałby tej chwili całe wieki. Milenia. Jednak dobrze wiedział, że to, co postrzegał jako dekady, było jedynie marnymi sekundami. Czuł potrzebę, żeby Reki był jeszcze bliżej, chciał mocniej poczuć jego ciepło, ale w ulewnym deszczu było to fizycznie niemożliwe. Zamiast tego skupił zmysły jeszcze bardziej na tym, co było, zamiast prosić o nieosiągalne.

Przecież tak łatwo jest cieszyć się tym, co dostał, bo dostał aż za dużo. Miał obok siebie Rekiego, w dodatku chyba oficjalnie byli parą.

Reki odsunął się zbyt szybko, żeby Langa mógł w ogóle zareagować. Może to i nawet lepiej, bo wydawało mu się, że zamarł jak posąg.

— Przestało padać — zauważył Reki.

Wystawił dłoń, ale nie spadła na nią ani kropla wody. Deszcz uciekł równie szybko, jak przyszedł. Na ich szczęście były to jedynie przelotne opady. Szkoda tylko, że stali teraz w środku kotliny cali mokrzy.

— Chyba nie ma sensu iść do schroniska? — Reki już rozsądnie myślał, a przynajmniej tak wyglądał, podczas gdy Langa jeszcze starał się sobie przypomnieć, jak ma na imię.

— Chyba nie — powtórzył jak papuga. — Reki, jakim cudem jesteś taki spokojny?

— Nie jestem — odpowiedział. — Patrz.

Przyłożył dłoń Langi do swojej klatki piersiowej i zmusił go, żeby jej nie cofnął. Zamiast tego czekał, aż Langa włoży w to odpowiedni nacisk, żeby wyczuć bicie serca nawet przez bluzę. Kiedy skupił się tylko na tym, rzeczywiście coś poczuł.

Chyba Langa nie był jedynym, którego serce biło tak szybko, jak nigdy dotąd. Ciągle ciężko było mu uwierzyć, że Reki go kochał. Przecież to było zbyt wiele, by mógł to w pełni zrozumieć.

Przyłożył dłoń jeszcze mocniej, mokra bluza Rekiego nie była już zimna w miejscu, którego dotykał.

— Obawiam się, że obaj musimy się ogarnąć — mruknął Langa, patrząc na swoje palce.

— Łatwo ci mówić — burknął Reki. Nadal nawet nie drgnął. — Dobrze, idziemy, skoro tak chcesz. Jesteś mokry, przeziębisz się, jeśli nic nie zrobimy.

— A ty to niby nie?

Ale on już szedł do domu, zmuszając Langę do gonienia go. Był niemożliwy, ale i tak za nim biegł, bo czego by nie zrobił, pozostawał jego Rekim.

Jak na złość wyszło słońce, drwiąc sobie z ich ociekających wodą ubrań. Nie szli tak długo jak wcześniej - teraz oszczędzili sobie przystanków na oglądanie wszystkiego dookoła. W pewnym momencie Reki zabrał Landze aparat, żeby zrobić mu zdjęcie, jakby nie miał ich już dziesięciu.

Kiedy mijali malutki strumyczek, jakąś starsza kobieta zapytała ich, czy do niego wpadli. Nie mogli się powstrzymać i obaj wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem, przez co kobieta odeszła od nich szybko, wyraźnie oburzona.

— Chyba kąpiel na dzisiaj mamy zaliczoną — śmiał się Reki.

Ludzie patrzyli na nich dziwnie, czasami coś szeptali między sobą. Widząc to, Reki zawsze się szczerzył, a Langa z dumą podnosił głowę. Z czasem byli coraz bliżej domu oraz coraz mniej spływała z nich woda.

Polaroid || Renga ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz