Langa miał bardzo solidny plan: po tym weekendzie zrobi jakiś krok. Naprawdę nie miał pojęcia, jak dokładnie ma to wyglądać, ale nie będzie dłużej stać biernie. Być może Reki również czeka, aż on zareaguje pierwszy. W ten sposób będą jedynie czekać na siebie nawzajem i nigdy nie pójdą naprzód. Jeśli Reki w jakikolwiek sposób powie Landze, że jeszcze nie jest gotowy na cokolwiek, wtedy go przeprosi, odsunie się i dalej będzie czekał. Ale chciał mieć pewność, że nie czekają bezsensownie.
Był dopiero czwartek rano, miał jeszcze czas. Bał się okropnie, a jednocześnie wyczekiwał poniedziałku z utęsknieniem. W pracy zachowywał się jak zawsze, nie robił nic, czym mógłby zakłopotać Rekiego. Nawet, gdy wieczorem go uczył dalej jeździć na desce, Langa specjalnie nie łapał się Rekiego zbyt mocno. Nie uszło to uwadze chłopaka, ale na razie postanowił się tym nie przejmować. W ten sposób minął wtorek - Langa obudził się cały obolały, ale szczęśliwy. Miał co najmniej dziesięć siniaków.
Kiedy był w pracy, zadzwonił telefon. Odebrał, okazało się, że dzwoniła Nanaka.
— Langa, kochany, masz chwilę? — Powiedział, że tak, bo akurat rzeczywiście sklep był pusty. — Chciałam ci zrobić niespodziankę, mieliśmy w weekend jechać razem w góry, ale coś mi wypadło i muszę zostać w mieście. Może spytaj Rekiego, czy ma czas? Możecie pojechać razem. I powiedz mu, żeby nie oddawał żadnych pieniędzy, bo wszystko jest opłacone i przepadnie, jeśli nie pojedzie.
Langa był zbyt zaskoczony, żeby w ogóle się odezwać. Jego matka nie żartowała, nigdy nie robiła żartów z takich rzeczy. Jeśli proponowała im wspólny wyjazd, naprawdę miała to na myśli. Być może naprawdę zamierzała jechać z Langą, ale było to mało prawdopodobne. Nie robiłaby wtedy z tego tajemnicy aż do ostatniej chwili oraz przede wszystkim upewniłaby się, że ma wystarczająco mało pracy, że to wyjechać. Musiała zrobić to specjalnie.
Postawiła go w nieco kłopotliwej sytuacji. Owszem, chciał powiedzieć Rekiemu parę rzeczy, ale wolałby zrobić to w miejscu, gdzie czułby się on komfortowo, żeby Langa dodatkowo go nie wystraszył. A wspólna wycieczka? To mogło być za dużo dla ich obu.
Wszystkie szczegóły dostał w wiadomości długiej na jakieś dwie strony. Jak się okazało, miał jechać z Nanaką do jakiegoś malutkiego miasteczka tuż pod górami, gdzie na dwie doby wynajęła dwupokojowy apartament. Opłacone było wszystko od biletów po obiady. Najwyraźniej matka wciąż nie ufała jego kuchni, chociaż naprawdę zrobił postępy, od kiedy mieszkał sam. Wyjazd we dwójkę oznaczał naprawdę sporo spędzonego wspólnie czasu i aż nadto okazji, by powiedzieć sobie wszystko.
Przecież nie będą musieli dzielić jednego pokoju, chociaż spali już u siebie nawzajem. Dużo bardziej martwił go brak ludzi dookoła, bo teraz, poza sezonem, nie powinno być w domkach letniskowych prawie nikogo. Z drugiej strony sceneria była zadziwiająco romantyczna: zamglone górskie szczyty za oknami, puste miasto jakieś niecałe pół godziny drogi od domku i u schyłku marca budząca się do życia przyroda.
Pozostawała mu tylko nadzieja, że Reki nie miał zajętego weekendu.
Kiedy czerwonowłosy chłopak przyszedł do Langi, gdy kończył pracę, nie pozostawił mu większego wyboru. Musiał powiedzieć mu teraz, bo później może być już nieco zbyt późno.
— W ten weekend miałem jechać z mamą w góry — zaczął Langa — ale coś jej wypadło i musi zostać w mieście.
Jechali alejkami Plant, mijając przechodniów. Reki co chwilę delikatnie nakierował Langę, pilnował, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Momenty takie jak te przypominały Landze, dlaczego zakochał się w tym chłopaku pobrudzonym farbą.
— Przykro mi — odpowiedział Reki.
Langa zaczął gwałtownie machać rękami, mówiąc, że nie o to mu chodziło, przez co prawie spadł z deskorolki. Kolejny raz, kiedy się przed nim upokorzył. Reki się zatrzymał, widząc, że Langa potrzebuje chwili na wyjaśnienia i wolałby nie robić tego w biegu.
CZYTASZ
Polaroid || Renga ||
FanfictionLanga z samego ranka robił zdjęcia kościoła Mariackiego - zbiera wspomnienia zamknięte na papierze. Kiedy później je przegląda na monitorze, na jednym ze zdjęć widzi perfekcyjne wręcz ujęcie chłopaka ze śladami farby na twarzy opierającego się o met...