Nanako przyszła akurat wtedy, kiedy Langa z nudów był bliski liczenia płatków śniadaniowych w pudełku. Posprzątał już w mieszkaniu, posegregował zdjęcia, które, swoją drogą, były już z powrotem w pudełku. Cokolwiek Reki z nimi robił, już je oddał. Langa przygotował obiad, a potem wziął jakąś książkę i próbował czytać.
Nie mógł się skupić, co chwilę musiał wracać do tego samego fragmentu. Jakiś irracjonalny głos w głowie mówił mu, że przecież niekoniecznie matka musi polubić Rekiego. Powtarzał sobie, że to nie ma znaczenia, poza tym Nanako już go lubiła.
Niepotrzebnie przesadzał, jednak kiedy chodziło o Rekiego, zawsze wszystko wydawało się większe, cieplejsze, bardziej intensywne. Zupełnie, jakby nagle wszystkie jego zmysły dopiero teraz zaczęły działać prawidłowo. A do tego wszystkiego doszło zamartwianie się i myślenie zdecydowanie za dużo. Przecież nie miał nawet o co się obawiać.
Dlatego poczuł ulgę, kiedy wreszcie usłyszał dzwonek do drzwi. Pobiegł, żeby otworzyć, i natychmiast objął matkę. Wyglądała na zaniepokojoną, ale uśmiechnęła się, widząc Langę całego i zdrowego.
— Reki się dobrze tobą zajął — powiedziała, a Langa zamknął drzwi.
— Miałem lekki katar i stan podgorączkowy — skłamał — nic mi nie było. Ale tak, Reki uparł się, żeby nie dać mi wyjść z domu.
Widać było, że nie ma najmniejszych pretensji do Rekiego, chociaż od zawsze nienawidził pokazywania słabości. Jeśli teraz dopuścił kogoś tak blisko i pozwolił mu zobaczyć siebie w najgorszym stanie, musiał mu naprawdę ufać.
Nanako cieszyła się, że jej syn wreszcie na powrót stawał na nogi. Strata ojca była dla niego ciosem - i nic dziwnego. Jednak Langa wyglądał, jakby nie chciał wstać i iść dalej. Zatrzasnął się w przeszłości, zamknął drzwi na klucz, nie dopuszczał do siebie nikogo.
Aż pewnego dnia zobaczył jakiegoś studenta umazanego farbą, który wkradł się do jego myśli, zawładnął czynami i skradł serce. Zabrał mu w pewnym sensie wolność, a jednak Langa nigdy wcześniej nie czuł się taki... cały. Spełniony.
— Ładne żonkile — zauważyła nagle Nanako.
Rozglądała się po mieszkaniu: chciała zobaczyć, czy na pewno wszystko było w porządku. Oczekiwała pustej lodówki i bałaganu, tymczasem znalazła prawie gotowy obiad, powieszone pranie, a nawet kwiaty na stole.
— To od Rekiego. — Langa oparł się łokciami o stół, pochylił się nad kwiatami. — Powiedział, że mam ich nie zabić.
Nanako nastawiła wodę na herbatę. Przyniosła ze sobą ciasto, ale powiedziała, że to dopiero na podwieczorek.
— Ma rację — przyznała. — Opowiedz mi jeszcze raz o tym twoim Rekim.
Chciała zobaczyć go oczami Langi. Oczywiście, że na początku była wobec niego nieufna. Langa dopiero co stracił ojca, nie przeszedł jeszcze nawet żałoby, dlatego podejrzewała, że pakowanie się w związki może nie wyjść mu na dobre. Była nieco zaskoczona, kiedy dowiedziała się, że jej syn jest zakochany, dodatkowo w chłopaku, ale widziała to subtelne uczucie w jego spojrzeniu.
Później zadzwonił do niej, żeby opowiedzieć o jednym wieczorze spędzonym z Rekim. Jeździli wtedy na deskorolkach - nie było to nic wielkiego, ale dla Nanako zmieniło wszystko. Słyszała energię, z jaką jej syn opowiadał. Nawet się śmiał.
Dlatego nie mogła już dłużej pozostawać sceptyczna, pozostawało jej jedynie zaufać Landze, w końcu był dorosły. I chociaż wciąż będzie jej małym synkiem, podejmował własne decyzje.
CZYTASZ
Polaroid || Renga ||
FanfictionLanga z samego ranka robił zdjęcia kościoła Mariackiego - zbiera wspomnienia zamknięte na papierze. Kiedy później je przegląda na monitorze, na jednym ze zdjęć widzi perfekcyjne wręcz ujęcie chłopaka ze śladami farby na twarzy opierającego się o met...